Bardzo lubię jej podejście do życia - bardzo ludzkie, buddyzm jest gdzieś w tle.
Przesyłam tekst w dwóch wersjach - skróconej, przeznaczonej do przeczytania we czwartek i pełnej. Wybierzcie, którą wolicie.
Tekst skrócony
Pema Cziedryn - uczennica Trungpy Rinpocze . " Przyjęcie Schronienia"
Zawsze myślałam, że określenie "przyjąć schronienie" jest bardzo dziwne, ponieważ brzmi teistycznie, dualistycznie i wyraża zależność: "przyjąć schronienie" w czymś. Pamiętam, jak w niezwykle trudnym okresie swojego życia czytałam "Alicję w krainie czarów" - Alicja została moją bohaterką dlatego, że spadając w tę dziurę - po prostu: spadała. Nie chwytała się krawędzi otworu, nie przeraziła się, nie starała się zatrzymać - tylko po prostu leciała w dół i przyglądała się pod drodze wszystkiemu ... Więc kiedy wreszcie spadła, znalazła się w zupełnie nowym miejscu. Nie chroniła się w niczym. Bardzo pragnęłam być taka jak ona, bo widziałam siebie, jak zbliżając się do tej dziury, krzyczę, bronię się, nie chcę iść nigdzie bez pomocnej ręki, której mogłabym się trzymać. W każdym ludzkim życiu - niezależnie od tego, czy istnieją obrzędy związane z przechodzeniem do dorosłości, czy nie - jesteś sam kiedy się rodzisz, kiedy przepychasz się przez kanał porodowy l wydostajesz się na zewnątrz - i tak to się zaczyna. I kiedy umierasz, umierasz sam. Nikt nie towarzyszy ci w tej podróży; niezależnie od poglądów na temat śmierci wiadomo, że każdy z nas robi to sam. Od narodzin do śmierci jesteśmy sami - to podstawowa idea przyjęcia schronienia.
Tak więc przyjęcie schronienia w buddzie, dharmie i sandze nie oznacza znalezienia w nich ukojenia tak jak dziecko może znaleźć ukojenie u mamy i taty. Jest to raczej podstawowy wyraz twojej woli opuszczenia gniazda niezależnie od tego, czy czujesz się na to gotowy, czy nie, woli przejścia przez obrzęd dojrzewania i stania się dorosłym, bez oglądania się za ręką, której można by się trzymać.
A więc kiedy mówię: "przyjmuję schronienie w Buddzie" to znaczy, że przyjmuję schronienie w odwadze i zdolności do nieustraszonego zdejmowania zbroi, która przesłania moje przebudzenie. Jestem przebudzony - spędzę życie zdejmując tę zbroję. Nikt inny poza mną nie może tego zrobić, ponieważ nikt inny nie wie, gdzie są te wszystkie małe zatrzaski i zamki, gdzie jest mocniej zaszyta, które miejsca wymagają więcej pracy, by rozsupłać tę szczególną żelazną nić. Może z przodu jest zamek z kłódkami od góry do dołu? Za każdym razem, gdy spotykam smoka, otwieram tyle kłódek, ile tylko mogę; w końcu zdołam rozpiąć cały zamek. Mogłabym ci powiedzieć: "To proste. Kiedy spotkasz smoka otwórz po prostu jedną z kłódek, a zamek się otworzy" Ale ty się obruszysz: ,,0 czym ona mówi?" ponieważ ukryłeś pod pachą dodatkowy żelazny szew. Spotykając smoka musisz wyjąć te specjalne nożyce, które schowałeś w pudełku ze swoimi wszystkimi cennymi rzeczami i przeciąć kilka tych szwów, tyle, ile się ośmielisz, aż zaczniesz wymiotować ze strachu i powiesz: "na razie dość!" Staniesz się wtedy dużo bardziej przebudzony i połączony ze swą naturą buddy, z buddą - zrozumiesz, co to znaczy przyjąć schronienie w buddzie. Powiesz następnej osobie: "To łatwe. Musisz jedynie wyjąć te nożyczki ze swego drogocennego pudełka i zacząć". A ludzie będą patrzyli na ciebie ze zdziwieniem: ,,0 czym on mówi?" ponieważ są opancerzeni od stóp do głów. Jedyny sposób, by zdjąć to wszystko, to zacząć od podeszwy. Wiedzą, że za każdym razem kiedy napotkają smoka muszą rzeczywiście zrzucać z siebie skórę. A więc każdy musi zrobić to sam.
Podstawowa instrukcja jest prosta: zacznij zdejmować zbroję. Tylko tyle może ci ktoś inny poradzić. Nikt nie może ci powiedzieć, jak to zrobić, ponieważ tylko ty wiesz, jak się w niej zamknąłeś.
Przyjęcie schronienia w dharmie tradycyjnie oznacza przyjęcie schronienia w naukach Buddy. Budda naucza: puść to, czym się powstrzymujesz i otwórz się na świat; odkryj, że chronienie, odgraniczanie i zabezpieczanie swojego terytorium owocuje niedolą i cierpieniem. Zamykasz się w ten sposób w ciasnym, przejmująco wilgotnym, zatęchłym i zamkniętym w sobie świecie, który staje się coraz bardziej klaustrofobiczny i przysparza coraz więcej nieszczęść w miarę, gdy się starzejesz.
W szerszym rozumieniu dharma - znaczy również całe twoje życie. Nauki Buddy dotyczą puszczania i otwierania się; robisz to poprzez sposób, w jaki odnosisz się do ludzi w swoim życiu, do sytuacji, w jakich się znajdujesz, do własnych myśli i uczuć. Celem twojego życia nie jest ani zrobienie dużych pieniędzy, ani doskonałe małżeństwo, ani zbudowanie opactwa Gamp. Masz określone życie i, jakie by ono nie było, życie to jest narzędziem służącym przebudzeniu. Jeżeli jesteś matką wychowującą dzieci, to bycie matką i wychowywanie dzieci służy przebudzeniu. Jeżeli jesteś aktorką - to jest narzędziem przebudzenia. Jeżeli jesteś robotnikiem budowlanym - to jest twoje narzędzie przebudzenia. Jeżeli jesteś na emeryturze i stawiasz czoło starości to jest narzędziem przebudzenia. Jeżeli wokół siebie masz ogromną rodzinę i marzysz, by mieć trochę więcej wolnego czasu - to jest narzędziem przebudzenia. Cokolwiek masz - to jest to. Nie ma lepszej sytuacji niż ta, w której się znajdujesz. Pokaże ci ona wszystko, czego potrzebujesz, by wiedzieć, gdzie się zaciął twój zamek i jak możesz skoczyć. To właśnie znaczy przyjąć schronienie w dharmie. Chodzi o znalezienie schronienia w sandze, co jest w dużej mierze tym samym.
Nie znaczy to, że wstępujemy do klubu, gdzie wszyscy się dobrze znają, gawędzą o buddyzmie, mądrze sobie przytakując i krytykując tych, którzy wierzą inaczej. Przyjęcie schronienia w sandze znaczy przyjęcie schronienia w braterstwie ludzi wspólnie oddanych zdejmowaniu swojej zbroi. Jeżeli żyjemy w rodzinie, w której wszyscy członkowie zaangażowani są w zdejmowanie swojej zbroi, jednym z najmocniejszych czynników wspomagających nauczenie się, jak to robić, jest informacja zwrotna, jaką sobie nawzajem dajemy, jest życzliwość, jaką sobie wzajem okazujemy. Zazwyczaj kiedy ktoś jest smutny i zaczyna użalać się nad sobą, ludzie klepią, go po ramieniu i mówią: ,,0, biedactwo!" albo "daj sobie z tym spokój!". Lecz jeśli ty sam angażujesz się w zdzieranie swojej zbroi i wiesz, że druga osoba też to czyni, istnieje sposób, żebyś rzeczywiście mógł dać innym dar dharmy. Z wielką życzliwością i miłością poza twym własnym doświadczeniem, co możliwe, dajesz im mądrość, którą ktoś inny dał tobie któregoś dnia, kiedy ty byłeś przybity. Zachęcasz ich, by nie popadali w samoużalanie i litowanie się nad sobą, ale dostrzegli, że to, co ich smuci, to sposobność do ich wzrostu i szansa ich rozwoju, i że każdy przechodzi przez takie doświadczenia.
Innymi słowy sangha to grupa ludzi zaangażowanych w pomaganie sobie nawzajem w zdejmowaniu swojej zbroi, a nie utwierdzaniu się nawzajem w swoich słabościach lub skłonności do utrzymywania swojej zbroi. Kiedy widzimy, że ktoś z nas upada, lub upiera się, że lubi swoją zbroję, to jest okazja, żeby powiedzieć mu, że pod tą zbroją jest mnóstwo ropiejących ran i trochę światła wcale im nie zaszkodzi. To właśnie znaczy przyjęcie schronienia w sandze.
Przyjęcie schronienia w trzech klejnotach w ogóle nie ma nic wspólnego ze schronieniem w zwykłym tego słowa znaczeniu. To coś takiego jakby znaleźć bezludną wyspę w środku oceanu po katastrofie okrętu, krzyknąć: "Och, ląd!" i osiadłszy na niej patrzeć, jak dzień po dniu pogrąża się w oceanie. Do tego właśnie podobne jest przyjęcie schronienia w Buddzie, Dharmie i Sandze. Kiedy zdajemy sobie sprawę z potrzeby zdjęcia swojej zbroi możemy znaleźć schronienie w swojej własnej przytomności i naszym pragnieniu nie ukrywania się już dłużej przed przyjęciem schronienia w buddzie. Możemy przyjąć schronienie w naukach Buddy, możemy przyjąć schronienie w sandze, w naszej rodzinie, w ludziach zaangażowanych w podążanie za nauką Buddy, z którymi możemy dzielić wsparcie i inspirację.
Tekst pełny
Pema Cziedryn - uczennica Trungpy Rinpocze . " Przyjęcie Schronienia"
Chcę mówić o przyjęciu schronienia w Trzech Klejnotach - i co to naprawdę znaczy.
Kiedy jesteśmy maleńkimi dziećmi, całkowicie zależymy od tych, którzy się nami opiekują, karmią i przewijają. Gdyby nie nasza bezradność, nie dostawalibyśmy tej opieki. Właśnie w tym okresie może nam zostać wpojone maitri - miłująca życzliwość. To byłoby ideałem. Nauki Shambali mówią, że młody wojownik, wojownik niemowlę ułożone jest w kołysce miłującej życzliwości. Jest ideałem, byśmy - dążąc do poprawy społeczeństwa - w tym właśnie okresie wczesnego dzieciństwa w ten naturalny sposób kształtowali miłującą życzliwość i szacunek dla samego siebie oraz poczucie swobody l bycia ze sobą u siebie. To dawałoby podstawę, grunt. Powinien istnieć jakiś uroczysty obrzęd przejścia z dzieciństwa do dorosłości, kiedy dziecko formalnie staje się młodym mężczyzną, czy młodą kobietą; takie obrzędy istniały u wielu tradycyjnych ludów.
Wydaje się, że wielu z nas jest ofiarami braku uczucia, oparcia i poczucia bezpieczeństwa u początku naszego życia i potem nawet nie zauważamy, że staliśmy się już dorośli. Niektórzy z nas, mając pięćdziesiąt, sześćdziesiąt i siedemdziesiąt lat, wciąż jeszcze zastanawiają się, co będą robić, gdy dorosną; w głębi serca pozostajemy dziećmi, więc niezbędnie potrzebujemy jakiegoś zewnętrznego boga.
Niezależnie od tego, czy czujemy, że me zostaliśmy w dzieciństwie dostatecznie emocjonalnie odżywieni, czy też czujemy się pod tym względem szczęśliwi i zaspokojeni, możemy dzisiaj zdać sobie sprawę, że podstawą wszystkiego jest postawa miłującej życzliwości, sprawiająca, że rzeczywiście jesteśmy zadbani, bezpieczni i otoczeni miłością. W ten sposób żywimy naszą ufność we własną mądrość, zdrowie, odwagę i prawość naszego serca. Czujemy, że to, jacy jesteśmy, że nasza osobowość i sposób, w jaki wyrażamy życie, są dobre i że będąc sobą całkowicie, szanując i akceptując siebie, stajemy na gruncie postawy wojownika.
Zawsze myślałam, że określenie "przyjąć schronienie" jest bardzo dziwne, ponieważ brzmi teistycznie, dualistycznie i wyraża zależność: "przyjąć schronienie" w czymś. Pamiętam, jak w niezwykle trudnym okresie swojego życia czytałam "Alicję w krainie czarów" - Alicja została moją bohaterką dlatego, że spadając w tę dziurę - po prostu: spadała. Nie chwytała się krawędzi otworu, nie przeraziła się, nie starała się zatrzymać - tylko po prostu leciała w dół i przyglądała się pod drodze wszystkiemu ... Więc kiedy wreszcie spadła, znalazła się w zupełnie nowym miejscu. Nie chroniła się w niczym. Bardzo pragnęłam być taka jak ona, bo widziałam siebie, jak zbliżając się do tej dziury, krzyczę, bronię się, nie chcę iść nigdzie bez pomocnej ręki, której mogłabym się trzymać. W każdym ludzkim życiu - niezależnie od tego, czy istnieją obrzędy związane z przechodzeniem do dorosłości, czy nie - jesteś sam kiedy się rodzisz, kiedy przepychasz się przez kanał porodowy l wydostajesz się na zewnątrz - i tak to się zaczyna. I kiedy umierasz, umierasz sam. Nikt nie towarzyszy ci w tej podróży; niezależnie od poglądów na temat śmierci wiadomo, że każdy z nas robi to sam. Od narodzin do śmierci jesteśmy sami - to podstawowa idea przyjęcia schronienia.
Tak więc przyjęcie schronienia w buddzie, dharmie i sandze nie oznacza znalezienia w nich ukojenia tak jak dziecko może znaleźć ukojenie u mamy i taty. Jest to raczej podstawowy wyraz twojej woli opuszczenia gniazda niezależnie od tego, czy czujesz się na to gotowy, czy nie, woli przejścia przez obrzęd dojrzewania i stania się dorosłym, bez oglądania się za ręką, której można by się trzymać.
Przyjęcie schronienia to wyraz twojego zrozumienia tego, że jedynym sposobem, aby rozpocząć prawdziwą podróż życia jest osiągnąć postawę miłującej życzliwości i szacunku dla samego siebie - i skoczyć! Jednakże w pewnym sensie nigdy nie możemy być pewni na sto procent, że już w pełni nasyciliśmy się naszą miłującą kołyską, że "teraz możemy skoczyć". Zawsze, nieustannie rozwijamy maitri i kontynuujemy wykonywanie tego skoku. Któregoś dnia mówiłam o docieraniu do granic możl1wości i o tym, jak bardzo w takiej sytuacji pragniemy chwycić się czegoś. Wtedy widzimy, że brakuje nam jeszcze miłującej życzliwości, szacunku i zaufania wobec siebie. Więc pracujemy nad tym i po prostu - skaczemy nadal.
Tak więc przyjęcie schronienia oznacza, odkrywanie, że naszym sposobem na życie jest odcięcie więzi, przecięcie pępowiny i samodzielne wyruszenie w podróż, której celem jest stanie się pełnym człowiekiem, nie potrzebującym potwierdzenia ze strony innych ludzi. Przyjęcie schronienia to sposób, w jaki zaczynamy uprawiać otwartość i życzliwość, co pozwala nam być coraz mniej zależnymi od innych. Można by powiedzieć: "nie powinniśmy już więcej być zależni, powinniśmy być otwarci", nie o to jednak chodzi. Chodzi o to, żebyś zaczynał od tego miejsca, w którym jesteś, żebyś zaczynał od zobaczenia jakim jesteś dzieckiem - bez krytykowania tego stanu. Z dużą dozą humoru i wielkoduszności skierowanych ku samemu sobie zaczynasz zgłębiać wszystkie te miejsca, gdzie chwytasz się kurczowo, nie mogąc puścić i za każdym razem, gdy to robisz, uświadamiasz sobie: "0, to właśnie tutaj! Dzięki uważności, dzięki tonglen i wszystkiemu, co robię, moje życie jest procesem zawierania przyjaźni z samym sobą".
Z drugiej strony ta potrzeba chwytania się, trzymania za rękę, ten płacz za mamą pokazuje ci, że wciąż jesteś na krawędzi gniazda. Zrobienie kroku właśnie w przód - skoczenie staje się motywacją dla kultywowania maitri. Zdajesz sobie sprawę, że jeśli możesz pójść tędy, idziesz do przodu, doroślejesz, stajesz się pełniejszą osobą, stajesz się całością. Czyli innymi słowy mówiąc, jedyną rzeczywistą przeszkodą jest ignorancja. Kiedy wołasz: - mamo, kiedy szukasz ręki, której mógłbyś się uchwycić zamiast jasno zobaczyć całą tę sytuację, to nie jesteś w stanie potraktować jej jako nauki, jako pomocnej do uświadomienia sobie, że jest to właśnie to miejsce, gdzie mógłbyś pójść dalej i mógłbyś bardziej zaakceptować i pokochać siebie. Jeżeli w takiej sytuacji nie umiesz powiedzieć sobie: "przyjrzę się temu, ponieważ tego właśnie potrzebuję, by móc pójść dalej i otwierać się coraz bardziej" to pozostajesz spętany w okowach ignorancji.
Praca z przeszkodami jest podróżą całego życia. Wojownik zawsze na swojej drodze spotyka smoki. Oczywiście boi się, szczególnie wtedy, gdy nadchodzi czas walki. Ale z dygocącym, czułym sercem, zdając sobie sprawę, że musi zrobić krok w nieznane - wychodzi naprzeciw smoka. Wreszcie uświadamiamy sobie, że smok jest jedynie nierozwiązanym problemem z przeszłości i że tym, co wymaga pracy, jest lęk. Smok jest filmem, ruchomym obrazem, który pojawia się w wiciu postaciach: jako kochanek który nas zawiódł, rodzic, który nie dość kochał, jako ktoś, kto nas nadużył. Nasza zasadnicza praca dotyczy lęku i zahamowań, które wcale nie muszą być przeszkodami. Jedyną prawdziwą przeszkodę stanowi ignorancja - odmowa zobaczenia naszych ograniczeń i stojących za nimi niedokończonych spraw emocjonalnych. Jeżeli spotykając smoka wojownik powtarza: "Ha! Znowu smok! Nie ma mowy, żebym mu stawił czoła" i rozkleja się, to życie staje się powtarzającą się historią wstawania rano, wychodzenia z domu, spotykania smoka, mówienia "nie ma mowy!" i rozklejania się. Robisz się wtedy coraz bardziej bojaźliwy, przestraszony i coraz bardziej podobny dziecku. Nikt cię już nie niańczy, ale ty wciąż pozostajesz w tej kołysce i nigdy nie przechodzisz obrzędu wyznaczającego wejście w dojrzałość.
Przyjmujemy więc schronienie w buddzie, przyjmujemy schronienie w sandze.
Podczas orioki śpiewamy "Cnoty buddy są niepojęte, cnoty dharmy są niepojęte" i "kłaniam się do ziemi buddzie, kłaniam się dharmie, kłaniam się sandze, kłaniam się do ziemi z szacunkiem i zawsze tym trojgu". Nie kłaniamy się po to, by uzyskać bezpieczeństwo. Zwykło się mówić, że Budda jest przykładem tego, kim my również możemy być. Budda jest przebudzonym. I my również jesteśmy buddą. To jest proste. Jesteśmy buddą. To nie są tylko słowa. Jesteśmy przebudzonym, to znaczy tym, który nieustannie skacze, który się wciąż otwiera, który nieprzerwanie idzie do przodu. To nie jest łatwe i odbywa się z dużą ilością lęku, niepewności i wątpienia. To właśnie znaczy być ludzkim, to znaczy być wojownikiem. Z początku kiedy opuszczasz kołyskę miłującej życzliwości zachowujesz tę piękną zbroję - w pewnym sensie dobrze cię chroni i czujesz się w niej bezpieczny. Następnie przechodzisz obrzęd, wyznaczający przejście w dorosłość, zdejmujesz zbroję, co do której mogłeś się łudzić, że ci pomaga, ale ona "zabezpieczała" cię tylko przed byciem w pełni żywym i przebudzonym. Idziesz dalej, spotykasz smoka i za każdym z takich spotkań widzisz, gdzie pozostało ci jeszcze trochę zbroi do zdjęcia.
Przyjęcie schronienia w buddzie oznacza, że jesteś gotów żyć, stale potwierdzając swoje przebudzenie, wciąż na nowo nawiązując z nim łączność, ucząc się za każdym razem, gdy spotykasz smoka, zdejmować coraz więcej swojej zbroi, szczególne tam, gdzie przykrywa ona serce. To właśnie czynimy w czasie tego dathun: usuwamy zbroję, usuwamy nasze zabezpieczenia, usuwamy wszystko, co przykrywa naszą mądrość, łagodność i przytomność. Nie staramy się stać kimś innym, niż jesteśmy, raczej odnajdujemy siebie na nowo i odkrywamy, kim naprawdę jesteśmy. A więc kiedy mówię: "przyjmuję schronienie w Buddzie" to znaczy, że przyjmuję schronienie w odwadze i zdolności do nieustraszonego zdejmowania zbroi, która przesłania moje przebudzenie. Jestem przebudzony - spędzę życie zdejmując tę zbroję. Nikt inny poza mną nie może tego zrobić, ponieważ nikt inny nie wie, gdzie są te wszystkie małe zatrzaski i zamki, gdzie jest mocniej zaszyta, które miejsca wymagają więcej pracy, by rozsupłać tę szczególną żelazną nić. Może z przodu jest zamek z kłódkami od góry do dołu? Za każdym razem, gdy spotykam smoka, otwieram tyle kłódek, ile tylko mogę; w końcu zdołam rozpiąć cały zamek. Mogłabym ci powiedzieć: "To proste. Kiedy spotkasz smoka otwórz po prostu jedną z kłódek, a zamek się otworzy" Ale ty się obruszysz: ,,0 czym ona mówi?" ponieważ ukryłeś pod pachą dodatkowy żelazny szew. Spotykając smoka musisz wyjąć te specjalne nożyce, które schowałeś w pudełku ze swoimi wszystkimi cennymi rzeczami i przeciąć kilka tych szwów, tyle, ile się ośmielisz, aż zaczniesz wymiotować ze strachu i powiesz: "na razie dość!" Staniesz się wtedy dużo bardziej przebudzony i połączony ze swą naturą buddy, z buddą - zrozumiesz, co to znaczy przyjąć schronienie w buddzie. Powiesz następnej osobie: "To łatwe. Musisz jedynie wyjąć te nożyczki ze swego drogocennego pudełka i zacząć". A ludzie będą patrzyli na ciebie ze zdziwieniem: ,,0 czym on mówi?" ponieważ są opancerzeni od stóp do głów. Jedyny sposób, by zdjąć to wszystko, to zacząć od podeszwy. Wiedzą, że za każdym razem kiedy napotkają smoka muszą rzeczywiście zrzucać z siebie skórę. A więc każdy musi zrobić to sam.
Podstawowa instrukcja jest prosta: zacznij zdejmować zbroję. Tylko tyle może ci ktoś inny poradzić. Nikt nie może ci powiedzieć, jak to zrobić, ponieważ tylko ty wiesz, jak się w niej zamknąłeś.
Przyjęcie schronienia w dharmie tradycyjnie oznacza przyjęcie schronienia w naukach Buddy. Budda naucza: puść to, czym się powstrzymujesz i otwórz się na świat; odkryj, że chronienie, odgraniczanie i zabezpieczanie swojego terytorium owocuje niedolą i cierpieniem. Zamykasz się w ten sposób w ciasnym, przejmująco wilgotnym, zatęchłym i zamkniętym w sobie świecie, który staje się coraz bardziej klaustrofobiczny i przysparza coraz więcej nieszczęść w miarę, gdy się starzejesz. Im jesteś starszy, tym trudniej znaleźć z niego wyjście. Kiedy miałam około dwunastu lat czytałam w miesięczniku "Life" cykl artykułów o religiach świata. W artykule nt. Konfucjusza napisano mniej więcej tak: - jeżeli przed pięćdziesiątym rokiem życia zajmowałeś się zdejmowaniem swojej zbroi (Konfucjusz wyraził to po swojemu), to ustaliłeś wzór umysłu, który będzie działał przez resztę twojego życia, będziesz po prostu kontynuował zdejmowanie zbroi. Ale jeśli przed pięćdziesiątką udało ci się uzyskać sprawność w utrzymywaniu swojej zbroi, tych wszystkich zamków i kłódek zatrzaśniętych za wszelką cenę, to nawet jeśli znajdziesz się w centrum trzęsienia ziemi i rozlecisz na kawałeczki - to i tak pozbierasz się do kupy, bo w tym wieku już bardzo trudno się zmienić - i niezależnie od tego, czy to jest prawda, czy nie, śmiertelnie się przestraszyłam. To się stało pierwszorzędną motywacją mojego życia. Poczułam determinację, żeby się rozwijać, a nie utknąć. A więc przyjęcie schronienia w dharmie - naukach Buddy dotyczy tego wszystkiego.
W szerszym rozumieniu dharma - znaczy również całe twoje życie. Nauki Buddy dotyczą puszczania i otwierania się; robisz to poprzez sposób, w jaki odnosisz się do ludzi w swoim życiu, do sytuacji, w jakich się znajdujesz, do własnych myśli i uczuć. Celem twojego życia nie jest ani zrobienie dużych pieniędzy, ani doskonałe małżeństwo, ani zbudowanie opactwa Gamp. Masz określone życie i, jakie by ono nie było, życie to jest narzędziem służącym przebudzeniu. Jeżeli jesteś matką wychowującą dzieci, to bycie matką i wychowywanie dzieci służy przebudzeniu. Jeżeli jesteś aktorką - to jest narzędziem przebudzenia. Jeżeli jesteś robotnikiem budowlanym - to jest twoje narzędzie przebudzenia. Jeżeli jesteś na emeryturze i stawiasz czoło starości to jest narzędziem przebudzenia. Jeżeli wokół siebie masz ogromną rodzinę i marzysz, by mieć trochę więcej wolnego czasu - to jest narzędziem przebudzenia. Cokolwiek masz - to jest to. Nie ma lepszej sytuacji niż ta, w której się znajdujesz. Pokaże ci ona wszystko, czego potrzebujesz, by wiedzieć, gdzie się zaciął twój zamek i jak możesz skoczyć. To właśnie znaczy przyjąć schronienie w dharmie. Chodzi o znalezienie schronienia w sandze, co jest w dużej mierze tym samym.
Nie znaczy to, że wstępujemy do klubu, gdzie wszyscy się dobrze znają, gawędzą o buddyzmie, mądrze sobie przytakując i krytykując tych, którzy wierzą inaczej. Przyjęcie schronienia w sandze znaczy przyjęcie schronienia w braterstwie ludzi wspólnie oddanych zdejmowaniu swojej zbroi. Jeżeli żyjemy w rodzinie, w której wszyscy członkowie zaangażowani są w zdejmowanie swojej zbroi, jednym z najmocniejszych czynników wspomagających nauczenie się, jak to robić, jest informacja zwrotna, jaką sobie nawzajem dajemy, jest życzliwość, jaką sobie wzajem okazujemy. Zazwyczaj kiedy ktoś jest smutny i zaczyna użalać się nad sobą, ludzie klepią, go po ramieniu i mówią: ,,0, biedactwo!" albo "daj sobie z tym spokój!". Lecz jeśli ty sam angażujesz się w zdzieranie swojej zbroi i wiesz, że druga osoba też to czyni, istnieje sposób, żebyś rzeczywiście mógł dać innym dar dharmy. Z wielką życzliwością i miłością poza twym własnym doświadczeniem, co możliwe, dajesz im mądrość, którą ktoś inny dał tobie któregoś dnia, kiedy ty byłeś przybity. Zachęcasz ich, by nie popadali w samoużalanie i litowanie się nad sobą, ale dostrzegli, że to, co ich smuci, to sposobność do ich wzrostu i szansa ich rozwoju, i że każdy przechodzi przez takie doświadczenia.
Innymi słowy sangha to grupa ludzi zaangażowanych w pomaganie sobie nawzajem w zdejmowaniu swojej zbroi, a nie utwierdzaniu się nawzajem w swoich słabościach lub skłonności do utrzymywania swojej zbroi. Kiedy widzimy, że ktoś z nas upada, lub upiera się, że lubi swoją zbroję, to jest okazja, żeby powiedzieć mu, że pod tą zbroją jest mnóstwo ropiejących ran i trochę światła wcale im nie zaszkodzi. To właśnie znaczy przyjęcie schronienia w sandze.
Przyjęcie schronienia w trzech klejnotach w ogóle nie ma nic wspólnego ze schronieniem w zwykłym tego słowa znaczeniu. To coś takiego jakby znaleźć bezludną wyspę w środku oceanu po katastrofie okrętu, krzyknąć: "Och, ląd!" i osiadłszy na niej patrzeć, jak dzień po dniu pogrąża się w oceanie. Do tego właśnie podobne jest przyjęcie schronienia w Buddzie, Dharmie i Sandze. Kiedy zdajemy sobie sprawę z potrzeby zdjęcia swojej zbroi możemy znaleźć schronienie w swojej własnej przytomności i naszym pragnieniu nie ukrywania się już dłużej przed przyjęciem schronienia w buddzie. Możemy przyjąć schronienie w naukach Buddy, możemy przyjąć schronienie w sandze, w naszej rodzinie, w ludziach zaangażowanych w podążanie za nauką Buddy, z którymi możemy dzielić wsparcie i inspirację.
Któregoś dnia była tu na tablicy przypięta definicja przyjmowania schronienia, którą dał Trungpa Rinpocze. Zaczynała się od zdecydowanego stwierdzenia: "kiedy wszystko jest nagie, wolne od niejasności, nie ma czego zdobywać ani urzeczywistniać". Ale Rinpocze posuwa się dalej, ukonkretnia to: "codzienna praktyka to po prostu rozwijanie całkowitej akceptacji i otwartości wobec wszystkich sytuacji, uczuć i wszystkich ludzi, całkowita akceptacja i otwartość wobec wszystkich sytuacji, uczuć i osób, doświadczanie wszystkiego całkowicie, bez zastrzeżeń i ograniczeń, tak, że nie można się wycofać, ani skupić na samych sobie".
To właśnie jest to, dla czego praktykujemy.
(tłum. Jurek Kuun)