Zapraszam na praktykę zwaną Trzema Pokłonami. Poddajemy w niej nasze pozorne „ja" strumieniowi życia i wpatrujemy się głęboko w naturę współistnienia. Praktyka ta będzie kontynuacją dyskusji o lotosach z poprzedniego tygodnia.
--------------------------------
PIERWSZY PEŁNY POKŁON
Dotykając Ziemi, łączę się z przodkami i potomkami zarówno z mojej rodziny biologicznej, jak i duchowej. Do moich duchowych przodków zaliczam Buddę, bodhisattwów, szlachetną sanghę uczniów Buddy [tu wstaw imiona tych osób, które chciałbyś jeszcze wymienić] oraz moich duchowych nauczycieli, zarówno żyjących, jak i już nieżyjących. Są we mnie, ponieważ przekazali mi ziarna pokoju, mądrości, miłości i szczęścia. Obudzili we mnie zrozumienie i współczucie. Kiedy patrzę na moich duchowych przodków, dostrzegam tych, którzy są doskonali w praktykowaniu wskazań, zrozumienia i współczucia, i tych, którzy jeszcze nie osiągnęli doskonałości w praktyce. Akceptuję ich wszystkich, ponieważ widzę w sobie wady i słabości. Świadomy, że moja praktyka wskazań nie zawsze jest doskonała i że nie zawsze okazuję tyle zrozumienia i współczucia, ile powinienem, otwieram serce i akceptuję wszystkich moich duchowych potomków. Niektórzy z nich praktykują wskazania, zrozumienie i współczucie w sposób, który pozwala mieć pewność i budzi szacunek, lecz są i tacy, którzy napotykają wiele trudności i nieustannie doświadczają w swojej praktyce wzlotów i upadków.
Akceptuję również wszystkich moich przodków ze strony ojca i matki. Akceptuję wszystkie ich zalety i szlachetne czyny, ale także wszystkie ich słabości. Otwieram serce i akceptuję wszystkich moich biologicznych potomków z ich zaletami, talentami i słabościami.
Moi przodkowie i potomkowie biologiczni i duchowi są częścią mnie. Ja jestem nimi, a oni są mną. Nie mam odrębnej jaźni. Wszystko istnieje jako część cudownego strumienia życia, który wiecznie płynie.
DRUGI PEŁNY POKŁON
Dotykając Ziemi, łączę się ze wszystkimi ludźmi i wszystkimi zwierzętami, roślinami i minerałami, które razem ze mną żyją w tej chwili na tej planecie. Jednoczę się z tym cudownym życiem, które promieniuje we wszystkich kierunkach. Widzę ścisłą więź, która łączy mnie z innymi, gdy dzielę z nimi szczęście i cierpienie. Jednoczę się ze wszystkimi, którzy urodzili się z upośledzeniem lub stali się inwalidami w wyniku wojny, wypadku czy choroby. Jednoczę się ze wszystkimi, którzy żyją w warunkach wojny lub ucisku. Jednoczę się ze wszystkimi, którzy nie znaleźli szczęścia wżyciu rodzinnym, którzy nie mają korzeni i nie zaznali spokoju umysłu, którzy pragną doświadczyć zrozumienia i miłości i szukają w życiu piękna, pełni i prawdy czegoś, w co mogliby uwierzyć. Jestem przerażonym człowiekiem w chwili śmierci, który nie wie, co się za chwilę wydarzy. Jestem schorowanym i głodnym dzieckiem, którego ręce i nogi są cienkie niczym patyki i które nie ma przed sobą żadnej przyszłości. Jestem producentem rakiet sprzedawanych do biednych krajów. Jestem żabą w stawie i jestem wężem, który potrzebuje ciała żaby, aby wykarmić swoje. Jestem gąsienicą i mrówką, których wypatruje ptak, ale jestem również ptakiem, który chce je zjeść. Jestem wycinanym lasem. Jestem zanieczyszczanymi rzekami i zatruwanym powietrzem, i jestem człowiekiem, który wycina las, zatruwa rzeki i powietrze. Widzę siebie we wszystkich zwierzętach, roślinach i minerałach, i widzę je wszystkie we mnie.
TRZECI PEŁNY POKŁON
Dotykając Ziemi, pozbywam się myśli, że jestem tym ciałem i że moje życie jest ograniczone. Dostrzegam, że to ciało, złożone z czterech żywiołów, nie jest naprawdę mną i że nie jestem przez nie ograniczany. Jestem częścią strumienia życia moich przodków duchowych i biologicznych, który od tysięcy lat wpływa w chwilę obecną i przez kolejne tysiące lat dalej wypływa w przyszłość. Jestem jednym z moimi przodkami, jestem jednym ze wszystkimi ludźmi i wszystkimi zwierzętami, roślinami i minerałami bez względu na to, czy są spokojne i nie odczuwają lęku, czy też cierpią i odczuwają lęk. W tym właśnie momencie jestem obecny wszędzie na tej planecie. Jestem też obecny w przeszłości i w przyszłości. Rozpad tego ciała mnie nie dotyczy, tak jak opadnięcie kwiatu śliwy nie zwiastuje śmierci całego drzewa. Widzę, że jestem jak fala na powierzchni oceanu; moją naturą jest woda. Widzę siebie we wszystkich falach i widzę wszystkie fale w sobie. Pojawienie się i zniknięcie fali nie ma wpływu na wodę w oceanie. Moje ciało dharmy i życie mądrości nie podlegają narodzinom ani śmierci. Widzę, że byłem już tutaj, nim pojawiło się moje ciało, i widzę, że będę też po jego rozpadzie. Widzę, że nawet w tej chwili istnieję nie tylko w tym ciele. Te siedemdziesiąt czy osiemdziesiąt lat to nie jest moje życie. Moje życie, podobnie jak życie kwiatu czy życie Buddy, jest nieograniczone. Wykraczam poza myśl, że jestem tym ciałem, oddzielonym czasem i przestrzenią od wszystkich pozostałych form życia.