Już jakiś czas temu trafił do mnie fragment wykładu Osho o ścieżce "żadnej praktyki" i o zasadniczej roli dzikości w niej. Podczas jej czytania przypomniał mi się wiersz Mary Oliver, w zupełnie innym stylu choć ze zbieżnym przekazem ("właściwie nie wiem czym jest modlitwa"). Zobaczmy jak działają w połączeniu z sobą...
Michael
Drogą wszystkich buddów jest ścieżka żadnej praktyki.
Ten, kto nią kroczy, osiąga stan buddy.
Pieśń Tilopy (XI w.)
Co więc czynić? Jeśli właściwą drogą jest żadna praktyka, to co robić? Po prostu, żyjcie spontanicznie. Czego tu się bać? Dlaczego tak bardzo boicie się żyć spontanicznie? Oczywiście, są jakieś niebezpieczeństwa, są zagrożenia - ale to dobrze! Życie nie jest jak tor kolejowy, po którym pociąg jeździ, przetacza się stale tak samo. Życie jest jak rzeka: samo żłobi własny szlak. Nie jest sztucznym kanałem. Kanał to nic dobrego - a kanałem jest życie nawykowe. Niebezpieczeństwo istnieje, ale niebezpieczeństwo to życie, jest ono wplecione w życie. Tylko martwemu człowiekowi nic nie zagraża. Dlatego właśnie ludzie stają się martwi.
Wasze domy przypominają raczej groby. Jesteście zbytnio zaaferowani bezpieczeństwem, a zbytnie zaaferowanie bezpieczeństwem zabija, ponieważ życie nie jest bezpieczne. Tak już jest; nic na to nie można poradzić, nikt nie może uczynić go bezpiecznym. Wszelkie zabezpieczenia są fałszywe, wszelkie zabezpieczenia są urojeniem. Kobieta dziś cię kocha - a jutro, kto wie? Jak możesz być pewien jutra? Możesz iść do urzędu i zarejestrować prawną więź, żeby jutro też pozostała twoją żoną. Może i pozostanie twoją żoną w sensie prawnym, ale miłość może zniknąć. Miłość nie zna ram prawnych. A kiedy miłość znika, a tymczasem żona pozostaje żoną a mąż mężem, między nimi pojawia się martwota.
Ze względu na bezpieczeństwo zawieramy małżeństwo. Ze względu na bezpieczeństwo tworzymy społeczeństwo. Ze względu na bezpieczeństwo stale posuwamy się wytyczonym torem.
Życie jest dzikie. Miłość jest dzika. A Bóg jest absolutnie dziki. On nigdy nie przybędzie do waszych ogrodów, są zbyt ludzkie. Nie przyjdzie do waszych domów, są za ciasne. Nikt nigdy go nie spotka na waszych wytyczonych trasach. Jest bowiem dziki.
Pamiętajcie, tantra mówi, że życie jest dzikie. Trzeba je przeżywać pośród wszystkich niebezpieczeństw, zagrożeń - i to jest piękne, że jest w nim przygoda. Nie starajcie się kształtować swego życia według ustalonego wzoru. Pozwólcie mu płynąć własnym nurtem. Akceptujcie wszystko; przekraczajcie dualizm poprzez akceptację i pozwalajcie, aby życie płynęło własnym nurtem - a dotrzecie, gdzie trzeba, z pewnością dotrzecie. Mówię: „z pewnością” nie po to, żebyście poczuli się bezpiecznie - mówię tak, bo to jest fakt. To nie jest ta pewność, którą daje wam poczucie bezpieczeństwa. Ten, kto jest dziki, zawsze dociera do celu.
Osho, Tantra, The Supreme Understanding, str. 170-171
Mary Oliver
Letni Dzień
Kto zrobił świat?
Kto zrobił łabędzia i czarnego niedźwiedzia?
Kto zrobił konika polnego?
Na przykład tego konika polnego
który właśnie wyprysnął ponad trawę
który je cukier z mojej ręki
który porusza szczękami w przód i tył zamiast w dół i w górę-
który rozgląda się wokół ogromnymi, złożonymi oczami.
A teraz unosi blade przedramiona i dokładnie myje sobie twarz
A teraz otwiera skrzydła i odlatuje.
Właściwie nie wiem, czym jest modlitwa.
Wiem, jak się skupić, jak zapaść się
w trawę, wiem jak uklęknąć wśród traw,
jak zanurzyć się w lenistwie i błogości, jak niespiesznie iść polami,
co właśnie robiłam cały dzień.
Powiedz, czy jeszcze coś miałam zrobić?
Czyż wszystko nie umiera ostatecznie, a zbyt wcześnie?
Powiedz, co zamierzasz zrobić
ze swoim jedynym, dzikim i bezcennym życiem?
The path of no-practice is the way of all buddhas,
He who treads that path reaches buddhahood.
Tilopa’s Song (11th century)
Then what to do? If no-practice in the path, then what to do? Then just live spontaneously. What is the fear? Why are you so afraid to live spontaneously? Of course there may be dangers, hazards are there – but that is good! Life is not like a railway track, the trains moving on the same track again and again, shunting. Life is like a river: it creates its own path. It is not a channel. A channel is not good – a channel means a life of habits. Danger is there, but danger is life, it is involved in life. Only dead persons are beyond danger. That’s why people become dead.
Your houses are more like graves. You are concerned too much with security, and too much concern for security kills, because life is insecure. It is so; nothing can be done about it, nobody can make it secure. All securities are false, all securities are imagined. A woman loves you today – tomorrow who knows? How can you be secure about tomorrow? You may go to the court and register, and make a legal bond that she will remain your wife tomorrow also. She may remain your wife because of the legal bonds, but love can disappear. Love knows no legality. And when love disappears and the wife remains the wife and the husband remains the husband, then there is a deadness between them.
Because of security we create marriage. Because of security we create society. Because of security we always move on the channelled path.
Life is wild. Love is wild. And God is absolutely wild. He will never come into you gardens, they are too human. He will not come to your houses, they are too small. He will never be met on your channelled paths. He is wild.
Remember, tantra says life is wild. One has to live it through all the dangers, hazards – and it is beautiful because then there is an adventure. Don’t try to make a fixed pattern of your life. Allow it to have its own course. Accept everything; transcend duality through acceptance and allow the life to have its own course – and you will reach, you will certainly reach. This “certainly” I say, not to make you secure – this is a fact, that’s why I say it. This is not your certainty of security. Those who are wild always reach.
Osho, Tantra, The Supreme Understanding pp. 170-171
Mary Oliver
The Summer Day
Who made the world?
Who made the swan, and the black bear?
Who made the grasshopper?
This grasshopper, I mean-
the one who has flung herself out of the grass,
the one who is eating sugar out of my hand,
who is moving her jaws back and forth instead of up and down-
who is gazing around with her enormous and complicated eyes.
Now she lifts her pale forearms and thoroughly washes her face.
Now she snaps her wings open, and floats away.
I don't know exactly what a prayer is.
I do know how to pay attention, how to fall down
into the grass, how to kneel down in the grass,
how to be idle and blessed, how to stroll through the fields,
which is what I have been doing all day.
Tell me, what else should I have done?
Doesn't everything die at last, and too soon?
Tell me, what is it you plan to do
with your one wild and precious life?
from New and Selected Poems, 1992
Beacon Press, Boston, MA
Copyright 1992 by Mary Oliver.