NIEUSTAJĄCE POJAWIANIE SIĘ
Budda nauczał nas, byśmy nie uznawali żadnych nauk za prawdziwe tylko na tej podstawie, że głosi je jakiś słynny mistrz albo że zostały zawarte w świętych księgach. Dotyczy to również kanonu buddyjskiego. Możemy przyjąć jedynie te nauki, które głęboko zrozumieliśmy i włączyliśmy do naszej praktyki, które uznaliśmy za prawdziwe dzięki naszemu doświadczeniu. Budda powiedział, że nasza prawdziwa natura nie rodzi się ani nie umiera. Przyjrzyjmy się raz jeszcze tej nauce i sprawdźmy, czy to prawda.
Jeśli zapalisz świecę i płomień będzie się utrzymywał dopóty, dopóki świeca się nie spali, czy świeca ciągle istnieje, czy nie? Budda powiada, że nic nie ulega unicestwieniu. Stwierdziliśmy już, że to prawda. Stwierdziliśmy też, że pojęcia trwałości nie da się zastosować do rzeczywistości samej w sobie. Tak więc prawda leży gdzieś pośrodku. W tym momencie musimy się bardzo skoncentrować i wejrzeć w to zagadnienie szczególnie głęboko.
Sądzisz, że płomień świecy „porusza się" jedynie w linii pionowej? Jeśli tak sądzisz, podążasz za płomieniem w czasie. Tak samo możesz sobie wyobrażać swoje życie: że przebiega liniowo i że któregoś dnia się skończy. Możesz uważać, że twoje urodziny to pewien punkt na prostej, powiedzmy punkt o nazwie 1960. Możesz też sądzić, że twoja śmierć znów będzie punktem na tej linii, leżącym w pewnej odległości od punktu urodzin; powiedzmy, że będzie to punkt o nazwie 2040. Widzisz więc, jak się przesuwasz wzdłuż tej linii niczym płomień świecy. A jednak twoje życie nie przebiega liniowo.
Może ci się wydawać, że płomień przemieszcza się w dół. Możesz sobie mówić, że świeca za jakiś czas zniknie. W rzeczywistości jednak płomień rozprzestrzenia się na wszystkie strony. Jego światło emanuje na północ, południe, wschód i zachód. Gdybyś dysponował bardzo czułą aparaturą, mógłbyś zmierzyć ilość ciepła i światła, które świeca wypromieniowuje w kosmos. Świeca dociera także do twojego organizmu jako obraz, światło i ciepło.
Z tobą jest tak samo jak ze świecą. Wyobraź sobie, że emanujesz dokoła światło. Wszystkie twoje słowa, myśli i działania rozchodzą się na wszystkie strony. Kiedy mówisz coś miłego, twoje uprzejme słowa rozprzestrzeniają się dokoła, a ty razem z nimi.
Przekształcamy się i trwamy w różnych formach w każdej chwili. Dziś rano powiedziałeś coś niemiłego swojemu dziecku. Twoje szorstkie słowa trafiły prosto w jego serce. Teraz żałujesz swoich słów. Nie znaczy to, że nie możesz przekształcić tego, co powiedziałeś, przyznawszy się przed dzieckiem, iż nie miałeś racji. Ale jeśli tego nie zrobisz, twoje dziecko może długo pamiętać te szorstkie słowa.
TRZY WYMIARY
Piszę właśnie książkę o dharmie. Składają się na nią moje zrozumienie i moja praktyka. Kiedy piszę tę książkę, nie poruszam się linearnie. Rozprzestrzeniam się, przenikam w głąb ciebie i odradzam się w tobie w różnych formach. W buddyzmie mówimy o trzech działaniach, trzech wymiarach – ciała, mowy i umysłu - każdej chwili naszego życia. Spróbuj zrozumieć tę prawdę; nie musisz czekać, aż twoje ciało się rozpadnie, by zrobić kolejny krok w podróży od wcielenia do wcielenia.
W tej właśnie chwili wszyscy rodzimy się i umieramy. Odradzamy się nie w jednej, lecz w wielu formach. Wyobraź sobie zimne ognie. Kiedy zapalasz laskę zimnych ogni, nie spala się ona jedynie w dół. Rozprzestrzenia się na wszystkie strony, tak jak bijące z niej iskry. Nie myśl więc, że ty „spalasz się" w jednym kierunku. Przypominasz laskę zimnych ogni. Przenikasz swoje dzieci, przyjaciół, społeczeństwo i cały świat.
Kiedy rano siedzę i medytuję, po mojej lewej i prawej stronie siedzą mnisi. Odradzam się w nich poprzez to, że siedzę obok nich. Jeśli dobrze się przyjrzysz, dostrzeżesz, że są oni moim przedłużeniem. Nie czekam do śmierci, żeby się odrodzić. Odradzam się w tej właśnie chwili - i chcę się odradzać właściwie. Chcę przekazać moim świeckim i wyświęconym przyjaciołom najpiękniejsze i najszczęśliwsze cząstki swojego życia, tak by odrodzili się w dobrych formach - dla mnie i dla siebie.
Nasza niewiedza, gniew i rozpacz nie powinny się odradzać. Kiedy się odradzają, pogłębiają mrok i cierpienia na świecie. Im więcej szczęścia i miłości może się odrodzić, tym lepiej, ponieważ dzięki temu nasz świat będzie piękniejszy i lepszy. Dlatego też ty i ja powinniśmy być żywi przez wszystkie tygodnie, dni i godziny naszego życia, by odradzać się ciągle jako szczęście, miłość i dobroć.
Kiedy obudziłem się pewnego dnia, przypomniałem sobie słowa pewnej piosenki ludowej: „Od ojca i matki dostałem cnót wiele". Cnotami, które mi dali, są moja szczodrość, miłość, wyrozumiałość oraz umiejętność dawania radości i szczęścia innym. Dostałem od nich ten cenny spadek. Nasze dzieci są naszym przedłużeniem, trwamy w nich. Jesteśmy naszymi dziećmi, a nasze dzieci są nami. Jeśli masz jedno lub więcej dzieci, już się w nich odrodziłeś. Możesz się przyglądać, jak twoje ciało trwa dalej w twoim synu albo twojej córce, ale może ono trwać również w wielu innych postaciach. Znajdziesz je w każdym, z kim się właśnie zetknąłeś. I nie wiesz, z iloma ludźmi zetknąłeś się poprzez swoje słowa, czyny i myśli.
DAWANIE CIEPŁA I ŚWIATŁA
Od płomienia świecy biją dokoła światło i ciepło; to światło i ciepło są kontynuacją świecy. Światło i ciepło rozchodzą się w płaszczyźnie poziomej. Aby świeca mogła emanować w tej płaszczyźnie, płomień musi się przemieszczać ku dołowi. Bez wymiaru pionowego nie byłoby wymiaru poziomego. A bez wymiaru poziomego nie mogłoby być wymiaru pionowego.
Zapytaj siebie: „Dokąd odejdę potem?" Nasze działania i nasze słowa, które powstają w tej właśnie chwili, unoszą nas w określonym wymiarze. Równocześnie jednak unoszą nas w zupełnie innej płaszczyźnie, rozchodząc się dokoła i oddziałując na otaczający nas świat, który dzięki nim może się stać piękniejszy i jaśniejszy. To piękno i ta jasność mogą przeniknąć do przyszłości. Nie powinniśmy szukać naszego prawdziwego ja tylko w tym jednym, pionowym wymiarze.
Kiedy zaparzam czajniczek herbaty, sypię do środka trochę liści i zalewam je wrzątkiem. Pięć minut później herbata jest gotowa. Kiedy ją piję, wnika we mnie. Gdy znów zaleję te liście gorącą wodą i zaparzę drugi czajniczek, herbata ponownie we mnie wniknie. Po wypiciu całej herbaty w czajniczku pozostaną już tylko zużyte liście. Są one jedynie bardzo małą cząstką herbaty. Napój, który przeniknął do mego ciała, stanowi znacznie większą jej część. Jej najbogatszą część.
Tak samo jest z nami - esencja naszego jestestwa nasyciła nasze dzieci, naszych przyjaciół i cały wszechświat. Powinniśmy szukać siebie w tamtym wymiarze, a nie w zużytych liściach herbaty. Zachęcam cię serdecznie, byś poszukiwał swoich wcieleń w formach, których nie uważasz za samego siebie. Musisz dostrzec swoje ciało w tym, co nim nie jest. Będzie to twoje ciało poza twoim ciałem.
Aby się odrodzić, nie musisz czekać do chwili, w której płomień świecy zgaśnie. Ja odradzam się wielokrotnie w ciągu jednego dnia. Każda chwila jest chwilą reinkarnacji. Moja praktyka to odradzanie się w taki sposób, by moje nowe formy przynosiły na świat światło, wolność i szczęście. Moja praktyka to niedopuszczanie do odradzania się niewłaściwych czynów. Kiedy przychodzi mi do głowy okrutna myśl albo moje słowa pełne są nienawiści, ta myśl i te słowa kiedyś się odrodzą. Trudno wówczas będzie je złapać i okiełznać, gdyż są one jak rozpędzony dziki koń. Powinniśmy się starać, by czyny naszego ciała, mowy i umysłu nie unosiły nas ze sobą w wymiar niewłaściwego zachowania, niewłaściwej mowy i niewłaściwego myślenia.
Thich Nhat Hanh, Śmierci nie ma, lęku nie ma