2008.10.30. Opowieść o rzece

Tym razem proponuję opowieść o rzece i jej drodze do morza.
Bardzo tę opowieść lubię, Thay pewnie też - bo można ją znaleźć w wielu jego książkach.
Mam nadzieję, że Wam też się spodoba (albo już podoba.

 

Rzeka

Była raz piękna rzeka, płynąca zakolami pośród wzgórz, łąk i lasów. Na początku, kiedy była bardzo młoda, tańcząc i śpiewając, toczyła wody ze źródła na górskim szczycie. Później, kiedy dotarła na niziny, zwolniła biegu. Zaczęła myśleć o tym, jak by dotrzeć do oceanu. Gdy podrosła, nauczyła się wyglądać pięknie, meandrując pośród lasów i łąk.

Pewnego dnia dostrzegła w sobie chmury, chmury najrozmaitszych barw i kształtów. Przez wiele dni nie zajmowała się niczym innym, jak tylko pogonią za chmurami. Pragnęła posiąść choć jedną z nich na własność. Jednak chmury, wędrując po niebie, stale zmieniają swoją postać. Raz rozpościerają się jak peleryna, kiedy indziej wyglądają jak koń. Rzeka cierpiała z powodu ich nietrwałej natury. Pogoń za chmurami stała się jej jedyną radością i wkrótce w jej życie wkroczyły rozpacz, gniew i nienawiść.

Aż nadszedł dzień, kiedy potężny wiatr rozgonił wszystkie chmury na niebie. Niebo opustoszało całkowicie. Rzeka poczuła, że życie straciło wszelką wartość, gdyż nie było już żadnych chmur, które mogłaby ścigać. Zapragnęła umrzeć. Po co żyć, skoro nie ma żadnych chmur? Ale jak rzeka może odebrać sobie życie?

Po dniu nadeszła noc i rzeka wreszcie miała okazję zwrócić się ku sobie. Tak długo trwała w pogoni za czymś, co znajdowało się poza nią, że przestała dostrzegać siebie. Tamtej nocy po raz pierwszy dosłyszała łkanie, z jakim jej wody uderzają o brzeg. Słysząc własny głos, odkryła coś bardzo istotnego. Dostrzegła, że to, czego szukała przez cały czas, było obecne w niej samej, ponieważ chmury składają się właśnie z wody. Zrodzone z wody, do wody powracają. A ona sama również jest wodą.

Następnego poranka, kiedy słońce wzeszło na nieboskłon, nagle spostrzegła coś bardzo pięknego. Był to błękit nieba. Zauważyła go po raz pierwszy w życiu. Aż do tej chwili interesowały ją wyłącznie chmury i nie zauważała nieba, które jest siedzibą wszelkich chmur. Chmury są nietrwałe, podczas gdy niebo trwa niewzruszenie. Spostrzegła, że ogrom nieboskłonu istniał w jej sercu od samego początku. Ten wielki wgląd sprawił, że spłynęły na nią pokój i radość. Patrząc w cudowny bezkres błękitu, wiedziała, że nigdy już nie opuszczą jej pokój i ufność.

Wieczorem chmury pojawiły się znowu, jednak nie pragnęła już żadnej z nich schwycić. Dostrzegała ich piękno i przyjmowała je z radością. Każdą z napływających chmur witała uprzejmie i z troskliwą miłością, a kiedy chmura zapragnęła odpłynąć, równie uprzejmie i wesoło żegnała ją. Zrozumiała, że wszystkie chmury są nią samą. Nie musi więc dokonywać wyboru między sobą a chmurami. Pomiędzy nią a jej chmurami panuje pokój i harmonia.

Tego wieczoru zdarzyło się coś cudownego. Kiedy otwarła swoje serce na oścież przed wieczornym niebem, pochwyciła obraz księżyca w pełni. Krągły i piękny tkwił w jej wodach jak klejnot. Nie śniło jej się nigdy, że mogłaby otrzymać obraz podobnej urody. W poezji chińskiej istnieje bardzo piękny wiersz:
Jaśniejący swym pięknem księżyc wędruje po bezkresnym pustkowiu nieba. Gdy otworzą się tamy na rzece umysłów, obraz księżycowego piękna w każdym z nas znajdzie swoje odbicie.

Tak właśnie wyglądał umysł rzeki w tamtej chwili. Do jej serca napłynął obraz przepięknego księżyca, ujęli się więc za ręce — woda, księżyc i chmury — i praktykując medytację w marszu, powędrowali wolniutko ku oceanowi.

Nie istnieje nic, do czego musielibyśmy dążyć. Wystarczy zwrócić się ku sobie i cieszyć oddechem, uśmiechem, sobą samym i pięknem, które nas otacza.

 

("Każdy krok niesie pokój" Thich Nhat Hanh)