Czasami podczas medytacji liczymy oddechy. Możesz sądzić, że to głupie liczyć oddechy od jednego do dziesięciu, mylić się i zaczynać od nowa. Nie popełniłbyś błędu, gdybyś użył komputera. Jednak duch tej praktyki jest bardzo ważny. Podczas liczenia odkrywamy, że nasze życie ma niezmierzoną głębię. Gdybyśmy liczyli oddechy w zwyczajny sposób, tak jak mierzymy odległość z Ziemi do Księżyca, nasza praktyka nie miałaby znaczenia.
Liczyć oddechy to znaczy oddychać całym umysłem i ciałem. Odliczamy każdy oddech z mocą całego wszechświata. Tak więc kiedy naprawdę doświadczysz liczenia oddechów, poczujesz głęboką wdzięczność, większą, niż czułbyś po przybyciu na Księżyc. Nie będziesz już zainteresowany czymś tylko dlatego, że jest to uznawane za wspaniałe, ani też nie będziesz czegoś lekceważył dlatego, że uważa się to za błahe.
Mimo to możesz być bardzo ciekaw zdobywania nowych doświadczeń, podobnie jak dziecko. Dziecko w taki sam naturalny sposób interesuje się wszystkim. Kiedy mu się przyjrzysz, zobaczysz, że zawsze cieszy się życiem. My, dorośli, tkwimy w pułapce wyrobionych osądów. Nie jesteśmy całkowicie wolni od świata przedmiotów, ponieważ nie stanowimy z nim jedności.
Rzeczy ulegają zmianie. Dla zwykłego człowieka to bardzo zniechęcające. Nie można na niczym polegać. Nie można niczego posiadać. Możesz zobaczyć coś, czego nie chcesz widzieć. Spotkać kogoś, kogo nie lubisz. Gdy zechcesz coś zrobić, może się to okazać niemożliwe. Będziesz więc zniechęcony biegiem wydarzeń. Jako buddysta zmieniasz podstawę swojego życia. To, że "rzeczy się zmieniają", jest powodem twojego cierpienia i zniechęcenia w tym świecie. Kiedy zmienisz swoje rozumienie i sposób życia, wtedy będziesz mógł bez przeszkód cieszyć się nowym życiem w każdej chwili. Ulotność rzeczy to powód, dla którego cieszysz się życiem. Jeśli będziesz praktykował w ten sposób, twoje życie stanie się bardziej stabilne i będzie miało sens.
Chodzi więc o to, aby zmienić swoje rozumienie życia i odpowiednio praktykować. Lądowanie na Księżycu może być wielkim historycznym wydarzeniem, ale nie zmieniajmy z tego powodu swojego rozumienia życia. Nie ma to dla nas większego znaczenia ani sensu. Potrzeba nam głębszego pojmowania życia.
Mówimy: to jest droga Rinzai albo droga Soto, praktyka hinajany albo mahajany, buddyzm albo chrześcijaństwo. Ale jeśli praktykujesz którąś z tych dróg tak, jakbyś skakał to tu, to tam po wszechświecie, niewiele ci to da. Gdy zaś właściwie pojmujesz swoją praktykę, będziesz cieszył się podróżą niezależnie od tego, czy podróżujesz pociągiem, samolotem czy statkiem. Jeśli postanowisz do Japonii popłynąć, może ci to zająć dziesięć dni, a gdy polecisz samolotem, będziesz tam w dziesięć godzin. Jednak jeśli celem jest radość z podróży, czas nie ma znaczenia. Mimo że podróżujesz samolotem, nie będziesz żył tysiąc lat. Żyjesz najwyżej sto. I nie możesz powtórzyć swego życia. Nie możesz go więc porównać z jakimkolwiek innym życiem.
Jedyna droga to cieszyć się życiem. Nawet jeśli praktykujesz zazen, w ślimaczym tempie licząc oddechy, możesz cieszyć się życiem, czasem nawet bardziej niż podróżując na Księżyc. Dlatego właśnie wykonujemy zazen. Nieważne, jakie jest twoje życie. Najważniejsze to umieć się nim cieszyć i nie dać się ogłupić rzeczom.
Shunryu Suzuki
z książki Nie zawsze tak