Cześć Sangho,
kilka tygodni temu podczas dzielenia na temat gniewu, Przemek zadał nam w grupie pytanie - jak sobie radzić z poczuciem gniewu patrząc na telewizji na działania polityków? W związku z tym proponuję jako punkt startowy naszego dzielenia jutrzejszego następujące dwa krótkie teksty - jeden (znaleziony przez Pawła) z punktu widzenia działacza ekologicznego, osoby praktykującej uważność, drugi Thay'a...
Do zobaczenia na Chocimskiej po szóstej,
Michael
Uważnie ekologiczny
Debaty ekologiczne często są pełne retoryki obwiniania i odrazy, z jaką wytyka się koszmary współczesnego industrializmu. Mogą również tonąć w ułudzie marzeń o powrocie do dawnego, prostego życia wśród natury, w których zapomina się o ówczesnych rażących nierównościach klasowych i rasowych. Wyzwaniem ścieżki praktyki ekologicznej jest uświadamianie sobie tych uczuć i obserwowanie ich działania w naszym umyśle, nawet jeśli sprawia nam to dyskomfort, a czasami wyraźny ból.
Moglibyśmy sporządzić listę najbardziej niszczących stanów umysłu, które zdają się podkopywać nasze dobre chęci i starania o postęp w naszym stosunku do środowiska. Oto kilka, które mnie samej w różnych momentach utrudniały skupienie uwagi: obawa przed straszną przyszłością, w której mogą panować nieprzyjazne warunki klimatyczne i śmiercionośne pandemie; złość na tych, którzy blokują obywatelskie inicjatywy na rzecz czystej energetyki bądź globalnego współdziałania; rozpacz na myśl o tym, jak okaleczony świat odziedziczą nasze dzieci; zmartwienie, że nie zdążymy zrobić wystarczająco dużo w wystarczająco krótkim czasie; żal z powodu zagłady setek gatunków i nieodwracalnej degradacji wielu pięknych miejsc; cynizm i wyczerpanie - czy to wszystko, co robimy, rzeczywiście coś znaczy w obliczu dominujących sił politycznych? - oraz świadomość własnej niewiedzy i bezradności związana z tym, jak ograniczoną posiadamy wiedzę i możliwości oddziaływania. Takie stany umysłu mogą nas przytłaczać.
Możemy jednak nie ulegać ich przemożnemu wpływowi, jeśli skupimy uwagę na tym, jak doświadczamy owych uczuć. Trwając w chwili obecnej uciążliwego stanu umysłu, nawiązujemy z nim bezpośredni kontakt i możemy zaobserwować, co on z nami robi. Celem tej praktyki jest oszczędność energii - w tym przypadku, naszej własnej. Staramy się ograniczyć do minimum straty energii spowodowane stanami umysłu, które nas rozpraszają i wyczerpują, ponieważ potrzebujemy tej energii - całej, jaką potrafimy z siebie wykrzesać - aby stawić czoła ekologicznym dylematom, przed którymi stajemy. Nie stać nas na pławienie się tygodniami i miesiącami w rozpaczy i lęku.
Stephanie Kaza
z Mindfully Green: A Personal and Spiritual Guide to Whole Earth Thinking
Praca na rzecz pokoju
Na nas jako obywatelach spoczywa wielka odpowiedzialność. Wydaje nam się, że rząd z całkowitą swobodą ustala własną politykę, ale swoboda ta zależy od naszego trybu życia. Jeśli umożliwimy rządowi zmianę polityki, rząd z tej szansy skorzysta. W tej chwili taka zmiana nie jest jeszcze możliwa. Pewnie wam się zdaje, że gdybyście sami zajęli stanowisko w rządzie i dostali władzę, mielibyście całkowitą swobodę działania, ale to złudzenie. Jeśli któreś z was wygra wybory prezydenckie, stanie twarzą w twarz z tą nieubłaganą prawdą. Na stanowisku prezydenta będziecie pewnie robili to samo, co obecny prezydent; spiszecie się tylko troszkę lepiej albo troszkę gorzej niż on.
Dlatego też musimy ujrzeć prawdę taką, jaka ona jest, zobaczyć prawdziwy obraz sytuacji. Nasze życie codzienne – sposób, w jaki pijemy, to, co jemy – wpływa na układ polityczny całego świata. Medytacja polega na wnikaniu w głąb wszelkich zjawisk, po to, żeby szukać sposobów zmieniania sytuacji. Zmieniając ją zmieniamy zarazem własny umysł, a zmiana dokonujące się w umyśle przekształca sytuację, bo sytuacja jest umysłem, umysł zaś jest sytuacją. Przebudzenie to sprawa najważniejsza. Natura bomb, natura niesprawiedliwości, natura śmiercionośnej broni i nasza własna natura jako istot ludzkich jest we wszystkich przypadkach tą samą naturą. Oto prawdziwy sens buddyzmu zaangażowanego.
...
Wśród działaczy ruchu pokojowego wiele jest gniewu, frustracji i nieporozumień. Obrońcy pokoju świetnie potrafią pisać listy protestacyjne, ale jeszcze nie umieją pisać listów miłosnych. Musimy nauczyć się pisać do Kongresu czy do prezydenta Stanów Zjednoczonych takie listy, żeby adresaci mieli ochotę je czytać, a nie od razu wyrzucali. Wasz styl mówienia, sposób rozumienia ludzi, język, jakiego używacie, nie powinien odstręczać rozmówców. Prezydent to też człowiek, tak jak każdy z nas.
Czy ruch pacyfistyczny może przemawiać głosem miłości, wskazując tym samym drogę do pokoju? Chyba zależy to od tego, czy każdy z ludzi uczestniczących w tym ruchu zdoła sam stać się spokojem. Jeśli bowiem sami nie jesteśmy ucieleśnieniem pokoju, nie możemy w żaden sposób pomóc jego sprawie. Jeśli na naszych twarzach nie ma uśmiechu, nie pomożemy innym ludziom się uśmiechać. Jeśli w sobie nie zaprowadzimy spokoju, nie uda nam się poprzeć ruchu pokojowego.
Thich Nhat Hanh
Spokój to każdy z nas, s. 59, 64