2023.02.27 Strażnik czy małpi cień?

 

Gdy praktykujesz medytację, nie daj się wciągnąć w sidła rozróżniania między „dobrym” a „złym”, gdyż w ten sposób wywołujesz w sobie walkę.

 

Jeśli pojawi się w tobie jakaś pozytywna myśl, zauważ ją: „Pozytywna myśl pojawiła się we mnie”. I gdy powstanie negatywna myśl, również ją uznaj: „Negatywna myśl pojawiła się we mnie”. Nie zajmuj się nią dłużej, ale też nie próbuj pozbyć się jej, bez względu na to, jak bardzo jej nie lubisz. Wystarczy uznać, że ona jest. Jeżeli oddalisz się, to musisz wiedzieć, że się oddaliłeś, a jeśli zostałeś, to bądź świadom, że ciągle tu jesteś. Na tym poziomie świadomości niczego już nie będziesz musiał się bać.

 

Kiedy użyłem porównania ze strażnikiem [który zauważa każdego, kto wchodzi lub wychodzi – każdą myśl czy doznanie], być może wyobraziłeś sobie główny korytarz z parą drzwi – przy wejściu i przy wyjściu, z twoim umysłem jako strażnikiem. Zauważasz wejście każdego uczucia i każdej myśli, a także widzisz, gdy wychodzą. Porównanie to ma jednak wadę: sugeruje, że ci, co wchodzą i wychodzą, są inni niż strażnik. W rzeczywistości nasze myśli i uczucia to my. One są częścią nas. Mamy skłonność, by traktować je, a przynajmniej niektóre z nich, jako wrogie siły, które przeszkadzają w koncentracji i zakłócają jasność umysłu. Lecz naprawdę, kiedy złościmy się, to my sami jesteśmy złością. Kiedy jesteśmy szczęśliwi to my sami jesteśmy szczęściem. Kiedy mamy jakieś myśli, to my sami jesteśmy tymi myślami. Jesteśmy jednocześnie strażnikiem i gościem.

 

Jesteśmy zarówno umysłem, jak i obserwatorem tego umysłu. Zatem odganianie myśli lub też rozkoszowanie się nią jest nieistotne. Ważne jest, by być świadomym tej myśli. Obserwowanie umysłu nie uprzedmiotawia go, nie wprowadza rozróżnienia na podmiot i przedmiot. Umysł nie chwyta umysłu ani też go nie odpycha. Może jedynie obserwować sam siebie. To nie jest obserwowanie jakiegoś przedmiotu znajdującego się na zewnątrz i niezależnego od obserwatora. Przypomnij sobie koan mistrza zen Bach Ana, który spytał: „Jak brzmi klaśnięcie pojedynczej dłoni?” Innym przykładem może być doświadczanie smaku. Co oddziela smak od kubka smakowego? Umysł doświadcza siebie bezpośrednio w sobie. To jest bardzo ważne, i tak w Sutrze Pełnej Świadomości Budda używa sformułowania: „świadomość uczucia w uczuciu, świadomość umysłu w umyśle”. Niektórzy twierdzą, że Budda tak sformułował te zdania, by podkreślić słowa „uczucia” i „umysł”, ale ja sądzę, że nie całkiem uchwycili intencję Buddy.

 

Świadomość uczucia w uczuciu jest świadomością uczucia bezpośrednio w chwili doświadczania go, a z pewnością nie kontemplacją jakiegoś obrazu tego uczucia, który stwarzamy, żeby nadać uczuciu cechy obiektywnego, samodzielnego bytu. Słowa, którymi się posługujemy, sprawiają, że brzmi to jak zagadka lub paradoks. Świadomość uczucia w uczuciu jest umysłem doświadczającym świadomości umysłu w umyśle. Obiektywność zewnętrznego obserwatora w badaniach jest metodą naukową, ale nie jest metodą medytacyjną. Oto dlaczego porównanie strażnika i gości zawodzi we właściwym przedstawieniu uważnej obserwacji umysłu.

 

Umysł jest jak małpa huśtająca się raz na tej gałęzi, raz na tamtej, skacząca wśród drzew – głosi Sutra. Po to by małpy w nagłym ruchu nie stracić z oczu, musimy nieustannie na nią patrzeć, a nawet stawać się jednym z nią. Umysł kontemplujący siebie jest jak przedmiot wraz ze swoim cieniem – przedmiot nie może oddzielić się od cienia. Dwoje jest jednym. Dokądkolwiek umysł podąży, ciągle będzie w swoim jarzmie.

 

W Sutrze powtarza się zdanie: „Uwiąż małpę”, odnoszące się do panowania nad umysłem. Wyobrażenie małpy jest tylko metaforą. Kiedy już umysł będzie stale i bezpośrednio świadomy sam siebie, nie będzie więcej podobny do małpy. Nie ma dwóch umysłów, jednego skaczącego z gałęzi na gałąź i drugiego podążającego za pierwszym, by go złapać.

 

[…]

 

Umysł rozproszony jest również umysłem, tak jak fale na wodzie nie przestają być wodą. Kiedy umysł zapanuje nad sobą, wówczas umysł błądzący staje się prawdziwym umysłem. Prawdziwy umysł jest naszym prawdziwym ja, jest Buddą: czystą jednością, której nie można złudnie podzielić na odrębne, różne ja stworzone przez pojęcia i mowę. Nie chcę jednak wiele mówić na ten temat.

 

Thich Nhat Hanh, Cud uważności. Prosty podręcznik medytacji

 

Przekład: Grażyna Draheim, odrobinę oswojony przez JPL