Załóżmy, że narysuję koło reprezentujące moją pierwotną Sanghę, gdzie zostałem wyświęcony w Czternastu Treningach Uważności, gdzie miałem swojego nauczyciela oraz wielu braci i sióstr w Dharmie. To miejsce moich narodzin. Sangha macierzysta jest miejscem moich duchowych narodzin i powinno być tak, że za każdym razem, gdy o niej myślę, odczuwam radość; czystą radość i nadzieję. Za każdym razem, gdy o niej myślę, czuję przypływ inspiracji; czuję szczęście. Każdy z nas powinien mieć takie miejsce, które nosi w sobie, gdziekolwiek się udaje.
To miejsce znajduje się nie tylko gdzieś w przestrzeni: jest w nas, wewnątrz. Ci z nas, którzy nie noszą takiego miejsca w swoim sercu, nie są wystarczająco szczęśliwi. To przyjemność wracać do sanghi macierzystej i tam przebywać. Ponieważ mam swoją funkcję, swoją rolę w społeczeństwie, jestem tu, gdzie jestem. Jestem tutaj, ale utrzymuję w sercu moją sanghę macierzystą, jest ona dla mnie źródłem inspiracji, źródłem energii.
Wokół siebie zbudowałem sanghę lokalną. Zdaję sobie sprawę, że choć dla mnie to tylko sangha lokalna, dla wielu osób będzie ona sanghą macierzystą. […] Moja lokalna sangha stanie się sanghą macierzystą dla przyjaciół, którzy przyjdą tu, aby nauczyć się praktyki. A więc sangha-korzeń nie jest gdzieś tam: jest tutaj, we mnie. Siedziba mojej macierzystej sanghi we mnie pomoże uczynić tę lokalną Sanghę Sanghą macierzystą dla innych. [...] moja sangha tutaj odzwierciedla obraz mojej sanghi macierzystej tam.
W mojej sandze ludzie wiedzą, jak cieszyć się każdym krokiem, każdym oddechem. Wiedzą, jak dbać o siebie nawzajem. Wiedzą, że celem praktyki jest nic innego jak wolność. Buduję Sanghę z miłości, wypływa to z mojego najgłębszego pragnienia. To jest ścieżka, którą obieram, ścieżka wolności, i poświęcam swój czas, swoją energię na budowanie Sanghi, dzięki której powstanie rzeczywisty korzeń. Jeśli nie ma braterstwa, szczęście nie jest możliwe. Oznaką autentycznej Sanghi jest braterstwo. Ci, którzy przychodzą do sanghi, nie czynią tego po to, by osiągnąć w niej biegłość, tylko żeby mieć braci i siostry w praktykowaniu wolności. Jeśli praktyka jest poprawna, to powinno pojawić się braterstwo i powinno ono być silne. To właśnie to braterstwo podtrzymuje nas, abyśmy mogli mocno trwać w praktyce.
[…] Szczęście powinno być możliwe na poziomie lokalnym, w naszej praktyce na co dzień. Dostrzegamy i bierzemy pod uwagę trudności, cierpienie, które ma miejsce w nas i wokół nas. Nasza praktyka to po prostu radzenie sobie z tym, co jest... ponieważ praktyka nie polega na uciekaniu od naszych rzeczywistych problemów, rzeczywistych trudności, rzeczywistego cierpienia. Praktyka, w myśl ścieżki wskazanej przez Buddę, polega na rozpoznaniu cierpienia takim, jakim ono jest; nazwaniu go jego prawdziwym imieniem; i na uczeniu się Dharmy w taki sposób, aby Dharma zawsze była w stanie złagodzić głębokie przyczyny cierpienia. Podział w rodzinach, przemoc w szkołach i w społeczeństwie – wszystkiemu temu musimy stawić czoła z uważnością, aby móc głęboko wejrzeć w naturę cierpienia, zobaczyć, jak cierpienie powstało, skąd się wzięło.
Niedola to pierwsza ze szlachetnych prawd. Drugą szlachetną prawdą jest powstawanie tej niedoli. Powinniśmy wypracować sobie głębokie i bardzo jasne zrozumienie tego, jak powstaje niedola. Musimy rozważyć każdą przyczynę, która doprowadziła do cierpienia – takie rzeczy jak alkoholizm i narkotyki, AIDS, przemoc, rozpad rodzin. Musimy głęboko wejrzeć w cierpienie, aby zobaczyć dokładnie jego przyczyny. Musimy nazwać je po imieniu. Zrozumienie natury cierpienia jest praktyką – to druga szlachetna prawda. Kiedy zrozumienie drugiej szlachetnej prawdy jest głębokie, wtedy naturalną koleją rzeczy wyłania się ścieżka: czwarta szlachetna prawda – ścieżka prowadząca do ustania niedoli. Inaczej mówiąc, do narodzin dobrostanu. […] Kiedy zrozumie się drugą szlachetną prawdę, czwarta szlachetna prawda ujawni się sama. Oto prawdziwa Dharma. [...]
Przyniesie to wielkie szczęście, jeśli ktoś w sandze będzie w stanie ucieleśniać żywą Dharmę. Twoja sangha może składać się z pięciu osób, dziesięciu osób, dwudziestu osób, pięćdziesięciu. Jeśli ktoś z was potrafi wyraźnie ucieleśniać ścieżkę, żywą Dharmę, to jest to wspaniałe. Wtedy wszyscy mogą praktykować, podpatrując tę osobę. Taka sangha już wkrótce będzie nosić w sobie Dharmę; Sangha będzie ucieleśniać Dharmę. Gdy do tego dojdzie, Sangha stanie się czymś najbardziej przekonującym, stanie się prawdziwą sanghą, żywą Sanghą – Budda i Dharma będą w niej zawarte. Sangha z prawdziwego zdarzenia zawsze nosi w sobie prawdziwego Buddę i prawdziwą Dharmę. Zatem, jeśli jesteście budowniczymi sanghi, zadbajcie o to, aby w sandze były osoby, które mogą ucieleśniać żywą Dharmę. Osoby te żyją w taki sposób, że Dharma jest widoczna – jest nie tylko na kasetach magnetofonowych, w książkach i mowach Dharmy, ale także w ich codziennym życiu. [...] Dharma powinna być bardzo konkretnym sposobem życia – sztuką życia z uważnością.
[…] Podczas każdego pięcio- lub sześciodniowego odosobnienia – takiego jak to, które właśnie przeprowadziliśmy na Uniwersytecie Massachusetts, gdzie na sześć dni zjechało się 850 osób – widzimy, jak wiele osób się zmienia. Jakość tego odosobnienia była bardzo wysoka i ludziom bardzo się podobało. Każdego dnia przychodziły doniesienia o czyjejś przemianie – wiele, wiele przypadków. Dochodziło do pojednania między członkami rodziny; nawet z osobami, które nie przebywały na miejscu, poprzez rozmowę telefoniczną. Gdybyście byli na tym odosobnieniu, doświadczylibyście, jak bardzo pomaga innym uczestnikom obecność tych z nas, którzy solidnie praktykują. [...] Wiele osób podczas odosobnienia płakało, bo usłyszały o własnym cierpieniu i poznały praktyczną drogę wyjścia z niego. Dostały też dużo energii i podlały wiele dobrych nasion w sobie. Wiele z nich żałowało, że to odosobnienie nie trwało dłużej.
[…] Najcenniejszą rzeczą, jaką możemy zaoferować naszemu społeczeństwu jest Sangha. Dlatego każdy powinien się nauczyć budować sanghę. W Wietnamie i w innych krajach jest wielu mnichów, mniszek i ludzi świeckich, którzy są doskonałymi nauczycielami Dharmy – którzy mogą bardzo dobrze nauczać buddyzmu – ale niewielu posiada umiejętność budowania sanghi.
[...] To, czego rozpaczliwie potrzebujemy w naszym społeczeństwie, to sangha, gdzie ludzie mogą przyjść, poczuć się przyjęci i zrozumiani, oraz zacząć dostrzegać ścieżkę oswobodzenia. Tym, czego nam potrzeba, jest prawdziwa Sangha, ponieważ prawdziwa Sangha zawsze nosi w sobie Buddę i żywą Dharmę. To właśnie żywa Dharma czyni sanghę prawdziwą Sanghą, żywym schronieniem dla nas i dla naszego społeczeństwa.
Thich Nhat Hanh, Ciąg dalszy mowy dharmy do uczestników treningu członków Zakonu Współbycia