Każde z nas próbuje odnaleźć swój prawdziwy dom. Wiemy już, że nasz prawdziwy dom znajduje się wewnątrz nas i że możemy powracać do niego dzięki energii uważności tu i teraz. Naszym domem jest też sangha.
W języku wietnamskim mąż nazywa żonę „swoim domem”, a żona nazywa męża „jej domem”. Nha toi znaczy mój dom, moje miejsce na ziemi. Kiedy mężczyzna jest pytany: „Gdzie jest twoja żona”, odpowiada „Mój dom jest teraz na poczcie”. A jeśli gość powie do żony: „Twój dom jest piękny, kto go urządził?”, ona odpowie „Mój dom go urządził!”, mając na myśli swojego męża. Kiedy mąż wzywa swoją żonę, woła Nha toi, mój dom. A ona odpowiada: „Tu jestem”. Nha oi. Nha toi.
Kiedy jesteś w takiej relacji, bliska ci osoba jest twoim prawdziwym domem. I ty także musisz być prawdziwym domem dla niej bądź dla niego. Najpierw należy znaleźć dom w sobie, żeby móc stać się domem dla osoby, którą kochasz. Powinniśmy praktykować, aby móc stanowić prawdziwy dom dla nas samych i dla tych, których kochamy. Jak? Potrzebujemy do tego praktyki uważności.
W „Śliwkowej Wiosce”, za każdym razem, kiedy tylko usłyszysz dzwon, przestajesz myśleć; przestajesz robić cokolwiek. Skupiasz się na swoim wdechu, gdy oddychasz i mówisz: „Słucham, słucham. Ten wspaniały dźwięk pozwala mi odnaleźć prawdziwy dom”. Mój prawdziwy dom jest wewnątrz. Mój prawdziwy dom jest w tu i teraz. A więc praktyka powrotu do domu jest tym, co robimy przez cały dzień – bo w swoim domu czujemy się komfortowo. Nasz prawdziwy dom jest dostępny i możemy do niego powrócić w każdej chwili. Nasz dom powinien być bezpieczny, intymny i wygodny i tylko my możemy go takim uczynić. […]
Trzy rodzaje bliskości
Są trzy rodzaje bliskości. Pierwszy to bliskość fizyczna bądź seksualna. Drugi to bliskość emocjonalna. Trzecim jest bliskość duchowa. Bliskość seksualna nie może być oddzielona od bliskości emocjonalnej. I jeśli jest tam bliskość duchowa, bliskość seksualna i emocjonalna będą miały znaczenie, będą kojące i zdrowe. W innym wypadku będą destruktywne.
Każde z nas poszukuje bliskości emocjonalnej. Chcemy znaleźć prawdziwą komunikację, wzajemne rozumienie, komunię. W świetle praktyki buddyjskiej musisz wsłuchać się w swoje własne cierpienie. Jeśli nie posłuchasz swojego cierpienia, nie zrozumiesz go i nie będziesz mieć prawdziwego współczucia, a to ono jest elementem, który pomoże ci się uleczyć.
Pierwszą rzeczą, o której opowiadał Budda, było wewnętrzne cierpienie. Wielu z nas jest pełnych lęku. Obawiamy się wrócić do siebie samych, ponieważ wierzymy, że napotkamy tam swoje cierpienie i będzie to uczucie ponad nasze siły. Zamiast tego, próbujemy ukryć je poprzez konsumpcję. Jesteśmy konsumentami żywności, muzyki, seksu, wszystkiego. Ale to nie pomaga. Dlatego Budda proponował, byśmy odważnie zajrzeli w siebie samych, aby rozpoznać nasze wewnętrzne cierpienie i głębokiego się w nie wsłuchać. Możemy użyć w tym celu energii uważności, stworzonej przez świadome chodzenie i oddech, by przyjąć to cierpienie z łagodnością. „Moje cierpienie, wiem, że tam jesteś. Przybyłem do domu. Zajmę się tobą”. […]
Zgodnie z nauczaniem o Czterech Szlachetnych Prawdach, dopóki nie wysłuchasz swojego cierpienia, dopóki nie spojrzysz głęboko w swoje cierpienie i nie przyjmiesz go łagodnie dzięki energii uważności, nie jesteś w stanie zrozumieć jego źródeł. Kiedy zrozumiesz, jakie jest źródło twojego cierpienia, natychmiast wzmocni się energia współczucia i zrozumienia. Mają one siłę, by leczyć. Wsłuchiwanie się w swoje cierpienie przynosi mądrość i współczucie. A kiedy rodzi się w tobie nektar współczucia, cierpisz mniej, czujesz się mniej osamotniony. Zaczynasz odczuwać ciepło wewnątrz siebie, budujesz dom wewnątrz siebie. Budda polecał, abyśmy wybudowali dom, wyspę spokoju w swoim wnętrzu. Stań się wyspą dla siebie. Będziesz czuć wewnętrzny komfort, ciepło i będziesz w stanie być schronieniem także dla innych.
Kiedy rozumiesz swoje cierpienie, swoje osamotnienie, czujesz się lżej i możesz wsłuchać się w cierpienie drugiego człowieka. Twoje cierpienie zawiera w sobie cierpienia twoich przodków, świata, społeczeństwa. Współ-bycie oznacza, że moje cierpienie zawiera się także w twoim cierpieniu, a twoje cierpienie jest częścią mojego. To jest przyczyna, dzięki której, rozumiejąc własne cierpienie, łatwiej jest zrozumieć cierpienie drugiej osoby. Zrozumienie czyjegoś cierpienia jest wspaniałym darem, który możesz tej osobie ofiarować. Druga osoba czuje, że wreszcie ktoś ją rozumie. Dać komuś zrozumienie, znaczy – ofiarować miłość. A zrozumienie drugiej osoby nie jest możliwe bez zrozumienia samego siebie. Budowanie domu zaczyna się od siebie. Twój partner też buduje dom wewnątrz siebie, a potem ty możesz nazwać go swoim domem. [… ]
Powracamy więc do naszego wewnętrznego domu, wsłuchujemy się w cierpienie, które się w nas znajduje. A dzięki energii uważności przyjmujemy nasz ból, żal, smutek, samotność. I ten rodzaj zrozumienia, ten rodzaj wglądu pomaga nam przemienić cierpienie wewnątrz nas. Czujemy się lżej, zaczynamy odczuwać ciepło i spokój wewnątrz. I wtedy druga osoba dołącza do ciebie, by zbudować dom; masz sojusznika. Pomagasz mu, a on pomaga tobie. I razem tworzycie dom. Masz dom w sobie i także w nim bądź w niej. Jeśli taki rodzaj bliskości nie istnieje, seks może spowodować wiele krzywdy. Dlatego też powiedziałem wcześniej, że fizyczna bliskość seksualna nie może być oddzielona od bliskości emocjonalnej.
Duchowość i sfera emocjonalna są ze sobą powiązane. Duchowość to nie tylko wiara w nauczanie – to praktyka. A praktyka zawsze przynosi ulgę, komunikację, przemianę. […]
Thich Nhat Hanh, Plum Village, 2010.12.26
Mindfulness Bell, lato 2011
Na podstawie tłumaczenia na polski przez Asti.
Całość tłumaczenia tej mowy Dharmy znajdziecie tutaj.