2021.05.24 Medytacja miłości

Budda przekazał także wiele specjalnych ćwi­czeń, aby pomóc swoim uczniom praktykować i urzeczywistnić Cztery Nieskończoności:

Gdy wasze umysły przepełnią się miłością, poślijcie ją w jedną stronę świata, potem w dru­gą, w trzecią i w czwartą, a dalej w górę i na­stępnie w dół. Stańcie się jednym ze wszyst­kim – bez nienawiści, niechęci, gniewu ni wrogości. Stan miłości jest bezkresny. Wzrasta niepomiernie i ostatecznie może objąć cały świat. Praktykujcie w ten sam sposób z umysłami przepełnionymi współczuciem, potem ze stana­mi radości i stanami spokoju.

Gdy mamy dużo energii miłości, możemy przesłać ją wszelkim istotom we wszystkich kierunkach. Nie wolno nam jednak myśleć, że medytacja miłości jest tylko i wyłącznie grą wyobraźni – musimy poczuć, że nasza miłość jest jak fala akustyczna lub świetlna albo jak czysta, biała chmura, która po­woli się tworzy i rozszerza, by w końcu otulić cały świat. Z prawdziwej chmury pada deszcz. Światło i dźwięk docierają wszędzie — i tak samo musi być z naszą miłością. Musimy dbać o to, by nasz umysł miłości był obecny przy każdym kontakcie z in­nymi ludźmi. Praktyka medytacji miłości w pozycji siedzącej to początek drogi.

Niemniej jednak początek jest ważny. Podczas medytacji siedzimy w ciszy i wpatrujemy się w głąb siebie. Z biegiem czasu nasza miłość będzie wzra­stać naturalnie, ogarniając wszystkich i wszystko. Ucząc się postrzegać świat oczyma miłości, opróż­niamy nasz umysł z gniewu i nienawiści. Dopó­ki te negatywne emocje w nim są, dopóty nasza miłość nie jest doskonała. Może nam się wydawać, że rozumiemy i akceptujemy innych, ale w rzeczy­wistości nie potrafimy jeszcze kochać ich w pełni. Nagardźuna powiada: „Gdy wykonujesz praktykę Nieskończonej Miłości, musisz wejrzeć głęboko, by móc się zmierzyć z gniewem i nienawiścią, które są w tobie”.

Gdy wyrażamy pragnienie, by wszystkie istoty we wszystkich kierunkach były szczęśliwe, budzi się w nas intencja miłości. To pragnienie miłości prze­nika nasze uczucia, postrzeżenia zmysłowe, myśli i świadomość, a wyraża się we wszystkich naszych czynach, w mowie i w innych działaniach umysłu. Wszystko, co się później wydarzy – co nie ma ani fi­zycznej, ani umysłowej natury – będzie w zgodzie z tą miłością i dlatego samo będzie mogło być miłością nazwane, jako że jego korzeniem będzie miłość. Wydarzenia te określą nasze przyszłe czyny i zachowanie, a będą one podlegać naszej woli, która będzie już wówczas przesycona miłością. Wola to energia, która kieruje naszymi czynami, zachowaniami i mową. To samo można powiedzieć o powsta­niu w nas współczucia, radości i spokoju umysłu.

Uważność to energia, która pozwala nam wejrzeć głęboko w nasze ciało, uczucia, postrzeżenia zmy­słowe, myśli i świadomość; dzięki niej możemy wyraźnie dostrzec, jakie są nasze prawdziwe potrze­by; energia ta unosi nas na falach oceanu cierpie­nia. Ostatecznie nasz umysł i wola wypełnią się miłością, a wtedy będą ją wyrażać wszystkie nasze czyny. Mowa i działanie to owoce naszej woli, a gdy ta jest przepojona miłością, również nasze działania i mowa będą nią powodowane. Będziemy wypowiadać jedynie słowa konstruktywne i dobre i działać jedynie tak, by przysparzać innym szczęścia i łagodzić ich cierpienia.

Praktykując medytację miłości, nie wyobrażamy so­bie po prostu, że nasza miłość rozprzestrzenia się na cały wszechświat, lecz docieramy do głębokich pokładów miłości, które mamy już w sobie, a po­tem, w naszym powszednim życiu, w kontaktach z prawdziwymi ludźmi, wyrażamy ją i dzielimy się nią z nimi. Praktykujemy dopóty, dopóki nie zauważymy, że nasza miłość wywiera konkretny wpływ na otoczenie, dopóki nie potrafimy zape­wnić szczęścia i spokoju umysłu każdemu czło­wiekowi, choćby w jego stosunku do nas nie było nic z miłości.

Buddhagosza, autor dzieła zatytułowanego Ścież­ka oczyszczenia, mówi nam, że kiedy medytacja zacznie wydawać owoce, rozpoznamy w sobie oznaki stanu miłości. Oto one:

  • sen jest spokojniejszy,
  • nie śnią nam się kosz­mary,
  • jesteśmy swobodniejsi,
  • nie lękamy się ani nie odczuwamy przygnębienia,
  • kochają nas i ochraniają wszyscy dokoła i wszystko, co jest.

Praktykę medytacji miłości można przyrównać do kopania głębokiego dołu w poszukiwaniu źródeł najczystszej wody. Wpatrujemy się głęboko w siebie, aż uzyskamy wgląd i nasza miłość wybi­je na powierzchnię. W naszych oczach będą pro­mieniować radość i szczęście, i wszyscy ludzie z na­szego otoczenia będą się cieszyć z naszej obecności i z naszego uśmiechu.

Budda powiedział, że gdy mnich praktykuje medytację miłości, to nawet jeśli jego praktyka nie trwa dłużej niż mgnienie oka, jest on wart swej mnisiej szaty: „Taki nie pobłądzi w skupieniu medytacji. Urzeczywistni nauki otrzymane od nauczy­cieli na ścieżce. Jedzenie, które mu ofiarują w jał­mużnie, nie będzie zmarnowane. Nie ma większej cnoty ponad codzienną praktykę medytacji mi­łości”.