Budda przekazał także wiele specjalnych ćwiczeń, aby pomóc swoim uczniom praktykować i urzeczywistnić Cztery Nieskończoności:
Gdy wasze umysły przepełnią się miłością, poślijcie ją w jedną stronę świata, potem w drugą, w trzecią i w czwartą, a dalej w górę i następnie w dół. Stańcie się jednym ze wszystkim – bez nienawiści, niechęci, gniewu ni wrogości. Stan miłości jest bezkresny. Wzrasta niepomiernie i ostatecznie może objąć cały świat. Praktykujcie w ten sam sposób z umysłami przepełnionymi współczuciem, potem ze stanami radości i stanami spokoju.
Gdy mamy dużo energii miłości, możemy przesłać ją wszelkim istotom we wszystkich kierunkach. Nie wolno nam jednak myśleć, że medytacja miłości jest tylko i wyłącznie grą wyobraźni – musimy poczuć, że nasza miłość jest jak fala akustyczna lub świetlna albo jak czysta, biała chmura, która powoli się tworzy i rozszerza, by w końcu otulić cały świat. Z prawdziwej chmury pada deszcz. Światło i dźwięk docierają wszędzie — i tak samo musi być z naszą miłością. Musimy dbać o to, by nasz umysł miłości był obecny przy każdym kontakcie z innymi ludźmi. Praktyka medytacji miłości w pozycji siedzącej to początek drogi.
Niemniej jednak początek jest ważny. Podczas medytacji siedzimy w ciszy i wpatrujemy się w głąb siebie. Z biegiem czasu nasza miłość będzie wzrastać naturalnie, ogarniając wszystkich i wszystko. Ucząc się postrzegać świat oczyma miłości, opróżniamy nasz umysł z gniewu i nienawiści. Dopóki te negatywne emocje w nim są, dopóty nasza miłość nie jest doskonała. Może nam się wydawać, że rozumiemy i akceptujemy innych, ale w rzeczywistości nie potrafimy jeszcze kochać ich w pełni. Nagardźuna powiada: „Gdy wykonujesz praktykę Nieskończonej Miłości, musisz wejrzeć głęboko, by móc się zmierzyć z gniewem i nienawiścią, które są w tobie”.
Gdy wyrażamy pragnienie, by wszystkie istoty we wszystkich kierunkach były szczęśliwe, budzi się w nas intencja miłości. To pragnienie miłości przenika nasze uczucia, postrzeżenia zmysłowe, myśli i świadomość, a wyraża się we wszystkich naszych czynach, w mowie i w innych działaniach umysłu. Wszystko, co się później wydarzy – co nie ma ani fizycznej, ani umysłowej natury – będzie w zgodzie z tą miłością i dlatego samo będzie mogło być miłością nazwane, jako że jego korzeniem będzie miłość. Wydarzenia te określą nasze przyszłe czyny i zachowanie, a będą one podlegać naszej woli, która będzie już wówczas przesycona miłością. Wola to energia, która kieruje naszymi czynami, zachowaniami i mową. To samo można powiedzieć o powstaniu w nas współczucia, radości i spokoju umysłu.
Uważność to energia, która pozwala nam wejrzeć głęboko w nasze ciało, uczucia, postrzeżenia zmysłowe, myśli i świadomość; dzięki niej możemy wyraźnie dostrzec, jakie są nasze prawdziwe potrzeby; energia ta unosi nas na falach oceanu cierpienia. Ostatecznie nasz umysł i wola wypełnią się miłością, a wtedy będą ją wyrażać wszystkie nasze czyny. Mowa i działanie to owoce naszej woli, a gdy ta jest przepojona miłością, również nasze działania i mowa będą nią powodowane. Będziemy wypowiadać jedynie słowa konstruktywne i dobre i działać jedynie tak, by przysparzać innym szczęścia i łagodzić ich cierpienia.
Praktykując medytację miłości, nie wyobrażamy sobie po prostu, że nasza miłość rozprzestrzenia się na cały wszechświat, lecz docieramy do głębokich pokładów miłości, które mamy już w sobie, a potem, w naszym powszednim życiu, w kontaktach z prawdziwymi ludźmi, wyrażamy ją i dzielimy się nią z nimi. Praktykujemy dopóty, dopóki nie zauważymy, że nasza miłość wywiera konkretny wpływ na otoczenie, dopóki nie potrafimy zapewnić szczęścia i spokoju umysłu każdemu człowiekowi, choćby w jego stosunku do nas nie było nic z miłości.
Buddhagosza, autor dzieła zatytułowanego Ścieżka oczyszczenia, mówi nam, że kiedy medytacja zacznie wydawać owoce, rozpoznamy w sobie oznaki stanu miłości. Oto one:
- sen jest spokojniejszy,
- nie śnią nam się koszmary,
- jesteśmy swobodniejsi,
- nie lękamy się ani nie odczuwamy przygnębienia,
- kochają nas i ochraniają wszyscy dokoła i wszystko, co jest.
Praktykę medytacji miłości można przyrównać do kopania głębokiego dołu w poszukiwaniu źródeł najczystszej wody. Wpatrujemy się głęboko w siebie, aż uzyskamy wgląd i nasza miłość wybije na powierzchnię. W naszych oczach będą promieniować radość i szczęście, i wszyscy ludzie z naszego otoczenia będą się cieszyć z naszej obecności i z naszego uśmiechu.
Budda powiedział, że gdy mnich praktykuje medytację miłości, to nawet jeśli jego praktyka nie trwa dłużej niż mgnienie oka, jest on wart swej mnisiej szaty: „Taki nie pobłądzi w skupieniu medytacji. Urzeczywistni nauki otrzymane od nauczycieli na ścieżce. Jedzenie, które mu ofiarują w jałmużnie, nie będzie zmarnowane. Nie ma większej cnoty ponad codzienną praktykę medytacji miłości”.