1. Świadomość umysłu
Czy w medytacji chodzi jedynie o relaks? Celem medytacji jest coś znacznie głębszego. Odprężenie jest punktem wyjścia, gdyż dopiero wtedy można doznać spokoju serca i jasności umysłu i dalej podróżować na drodze medytacji.
Oczywiście by zapanować nad naszym umysłem i uspokoić myśli, musimy też przyglądać się uważnie naszym uczuciom i wrażeniom zmysłowym i jednoczyć się z nimi. Żeby opanować umysł, musisz praktykować jego obserwację. Musisz nauczyć się, jak rozpoznawać pojawiające się uczucia i myśli. Mistrz zen Thuong Chieu pisał: „Jeśli praktykujący dobrze pozna swój umysł, będzie miał wyniki przy niedużym wysiłku, lecz jeśli nie – to wszystkie jego starania pójdą na marne”. Jeśli chcesz poznać swój umysł, masz tylko jedną drogę: obserwuj i rozpoznawaj wszystko, co w nim powstaje. Trzeba to robić przez cały czas, w codziennym życiu, a nie tylko w godzinach medytacji.
Różne uczucia i myśli mogą pojawić się podczas medytacji. Zakłócą ją, jeśli nie będziesz utrzymywał uwagi, skupiając się na oddechu. Oddech jednak nie jest tylko środkiem, który odwodzi cię od bujania w obłokach. Oddech jednoczy ciało z umysłem i otwiera bramy mądrości. Jeśli pojawią się jakieś myśli lub uczucia, to nie należy ich odpędzać; gdy będziesz nadal koncentrował się na oddechu, to odejdą w sposób naturalny. Jeśli nie chodzi o to, by odganiać myśli, martwić się nimi, bać się ich czy nienawidzić – co mamy z nimi zrobić? Po prostu przyjąć ich obecność. Na przykład, kiedy pojawi się uczucie smutku, niezwłocznie rozpoznaj je: „Właśnie pojawiło się we mnie uczucie smutku”. Jeśli dalej będziesz czuł smutek, bądź go świadom: „Uczucie smutku wciąż jest we mnie”. Jeśli powstanie myśl: „Jest późno, a mimo to sąsiedzi strasznie hałasują”, rozpoznaj tę myśl. Jeśli nie ustępuje, dalej zdawaj sobie z niej sprawę. W ten sam sposób nazywaj różne uczucia i myśli, które będą w tobie powstawały. Ogromnie ważne jest, by żadne uczucie i żadna myśl nie pozostała niezauważona i nienazwana. Bądź jak strażnik bramy cesarskiej, który zarejestruje każdego, kto przejdzie głównym korytarzem.
Gdy nie ma w tobie żadnego uczucia ani myśli, zarejestruj to. Praktykując w ten sposób, staniesz się w pełni świadomy swych uczuć i myśli w chwili obecnej. Wkrótce zapanujesz nad umysłem. Na tym etapie można już połączyć technikę utrzymywania uwagi na oddechu z uwagą skupioną na uczuciach i myślach.
2. Strażnik czy małpi cień?
Gdy praktykujesz medytację, nie daj się wciągnąć w sidła rozróżniania między „dobrym” a „złym”, gdyż w ten sposób wywołujesz w sobie walkę.
Jeśli pojawi się w tobie jakaś pozytywna myśl, zauważ ją: „Pozytywna myśl pojawiła się we mnie”. I gdy powstanie negatywna myśl, również ją uznaj: „Negatywna myśl pojawiła się we mnie”. Nie zajmuj się nią dłużej, ale też nie próbuj pozbyć się jej, bez względu na to, jak bardzo jej nie lubisz. Wystarczy uznać, że ona jest. Jeżeli oddalisz się, to musisz wiedzieć, że się oddaliłeś, a jeżeli zostałeś, to bądź świadom, że ciągle tu jesteś. Na tym poziomie świadomości niczego już nie będziesz musiał się bać.
Kiedy użyłem porównania ze strażnikiem, być może wyobraziłeś sobie główny korytarz z parą drzwi -przy wejściu i przy wyjściu, z twoim umysłem jako strażnikiem. Zauważasz wejście wszystkich uczuć i myśli, a także widzisz, gdy wychodzą. Porównanie to ma jednak wadę: sugeruje, że ci, co wchodzą i wychodzą, są inni niż strażnik. W rzeczywistości nasze myśli i uczucia to my. One są częścią nas. Mamy skłonność, by traktować je, a przynajmniej niektóre z nich, jako wrogie siły, które przeszkadzają w koncentracji i zakłócają jasność umysłu. Lecz naprawdę, kiedy złościmy się, to my sami jesteśmy złością. Kiedy jesteśmy szczęśliwi, to my sami jesteśmy szczęściem. Kiedy mamy jakieś myśli, to my sami jesteśmy tymi myślami. Jesteśmy jednocześnie strażnikiem i gościem. Jesteśmy zarówno umysłem, jak i obserwatorem tego umysłu. Zatem odganianie myśli lub też rozkoszowanie się nią jest nieistotne. Ważne jest, by być świadomym tej myśli. Obserwowanie umysłu nie uprzedmiotawia go, nie wprowadza rozróżnienia na podmiot i przedmiot. Umysł nie chwyta umysłu ani też go nie odpycha. Może jedynie obserwować sam siebie. To nie jest obserwowanie jakiegoś przedmiotu znajdującego się na zewnątrz i niezależnego od obserwatora. Przypomnij sobie koan mistrza zen Bach Ana, który spytał: „Jaki jest dźwięk jednej klaszczącej dłoni?” Innym przykładem może być doświadczanie smaku. Co oddziela smak od kubka smakowego? Umysł doświadcza siebie bezpośrednio w sobie. To jest bardzo ważne, i tak w Sutrze Pełnej Świadomości Budda używa sformułowania: „Świadomość uczucia w uczuciu, świadomość umysłu w umyśle”. Niektórzy twierdzą, że Budda tak sformułował te zdania, by podkreślić słowa „uczucia” i „umysł”, ale sądzę, że nie całkiem uchwycili intencję Buddy. Świadomość uczucia w uczuciu jest świadomością uczucia bezpośrednio w chwili doświadczania go, a z pewnością nie kontemplacją jakiegoś obrazu tego uczucia, który stwarzamy, żeby nadać uczuciu cechy obiektywnego, samodzielnego bytu. Słowa, którymi się posługujemy, sprawiają, że brzmi to jak zagadka lub paradoks. Świadomość uczucia w uczuciu jest umysłem doświadczającym świadomości umysłu w umyśle. Obiektywność zewnętrznego obserwatora w badaniach jest metodą naukową, ale nie jest metodą medytacyjną. Oto dlaczego porównanie strażnika i gości zawodzi we właściwym przedstawieniu uważnej obserwacji umysłu.
Umysł jest jak małpa huśtająca się raz na tej gałęzi, raz na tamtej, skacząca wśród drzew – głosi Sutra. Po to, by małpy w nagłym ruchu nie stracić z oczu, musimy nieustannie na nią patrzeć, a nawet stawać się jednym z nią. Umysł kontemplujący siebie jest jak przedmiot wraz ze swoim cieniem – przedmiot nie może oddzielić się od cienia. Dwoje jest jednym. Dokądkolwiek umysł podąży, ciągle będzie w swoim jarzmie. W Sutrze powtarza się zdanie: „Uwiąż małpę”, odnoszące się do panowania nad umysłem. Wyobrażenie małpy jest tylko metaforą. Kiedy już umysł będzie stale i bezpośrednio świadomy sam siebie, nie będzie więcej podobny do małpy. Nie ma dwóch umysłów, jednego skaczącego z gałęzi na gałąź i drugiego podążającego za pierwszym, by go złapać.
Ktoś, kto praktykuje medytację, zwykle ma nadzieję wejrzeć w swą naturę i osiągnąć przebudzenie. Jednak gdy zaczynasz medytować, nie oczekuj niczego. Zwłaszcza nie oczekuj, że podczas siedzenia ujrzysz Buddę czy jakiś obraz „ostatecznej rzeczywistości”.
Przez pierwsze sześć miesięcy staraj się tylko rozwijać siłę koncentracji oraz budować spokój wewnętrzny i pogodną radość. Pozbędziesz się niepokoju, doświadczysz wytchnienia i uspokoisz swój umysł. Poczujesz się odświeżony, będziesz miał wyraźniejszy i jaśniejszy ogląd spraw, a miłość w tobie pogłębi się i wzmocni.
Siedzenie w medytacji jest pokarmem tak dla ducha, jak i dla ciała. Dzięki siedzeniu ciało nabywa harmonii, staje się lżejsze i spokojniejsze. Droga wiodąca od obserwacji umysłu do wejrzenia we własną naturę nie będzie zbyt wyboista. Kiedy już będziesz umiał uspokoić umysł i kiedy już uczucia i myśli nie będą ci przeszkadzać, znajdziesz się w punkcie, w którym umysł zadomowi się w umyśle. Twój umysł zapanuje nad sobą w bezpośredni i wspaniały sposób i nie będzie już oddzielania podmiotu od przedmiotu. Gdy będziesz pił herbatę, zaniknie pozorna różnica między pijącym i herbatą. Picie herbaty stanie się bezpośrednim i cudownym doświadczeniem, w którym nie istnieje różnica między podmiotem i przedmiotem.
Umysł rozproszony jest również umysłem, tak jak fale na wodzie nie przestają być wodą. Kiedy umysł zapanuje nad sobą, wówczas błądzący umysł staje się prawdziwym umysłem. Prawdziwy umysł jest naszym prawdziwym ja, jest Buddą: czystą jednością, której nie można złudnie podzielić na odrębne, różne ja stworzone przez pojęcia i mowę.
Thich Nhat Hanh, Cud uważności