2020.05.18 Sangha jako wspólnota oporu

Nie tylko buddyści, ale także chrześcijanie, żydzi, muzułmanie i marksiści mogą się zgodzić, że każdy z nas jest zdolny do uważności, każdy ma w sobie jej ziarno. Jeśli umiemy podlewać to ziarno, ono urośnie, a my znów ożyjemy, będziemy w stanie cieszyć się wszystkimi cudami życia. Znam wiele rodzin, które już miały się rozpaść, ale dzięki praktyce uważności powróciła do nich harmonia. Dlatego, jeśli zapytacie mnie, w co wierzę, powiem, że wierzę w uważność. Wiara jest pierwszą z pięciu mocy, o których nauczał Budda. Drugą jest energia, trzecią uważność, czwartą koncentracja, a piątą – zrozumienie. Jeśli nie macie wiary, jeśli w nic nie wierzycie, brakuje wam energii. Wiara rodzi energię. Dobry przyjaciel to ktoś, kto potrafi wzbudzić wiarę.

Gdy dotykamy gruntu pod nogami, możemy poczuć stabilność Ziemi. Możemy również poczuć stabilność słonecznego blasku, powietrza i drzew – możemy liczyć na to, że słońce jutro wzejdzie, a drzewa będą na nas czekać. Musimy pokładać zaufanie w tym, co jest stabilne. Kiedy budujemy dom, budujemy go na solidnym podłożu. Gdy mówimy „Przyjmuję schronienie w sandze”, znaczy to, że pokładamy zaufanie we wspólnocie naszych współpraktykujących, w ich solidności. Nauczyciel może być ważny, nauki – też, ale najbardziej niezbędnym elementem praktyki są przyjaciele. Praktykowanie bez sanghi jest trudne albo wręcz niemożliwe.

[...]

To radość, znaleźć się w otoczeniu sanghi, w której ludzie dobrze razem praktykują. To, w jaki sposób każda z osób chodzi, je czy się uśmiecha, może być dla nas realną pomocą. Ona chodzi dla mnie, ja uśmiecham się dla niej, i robimy to razem, jako sangha. Praktykując tak razem, możemy oczekiwać w sobie rzeczywistej transformacji. Nie musimy praktykować intensywnie czy usilnie. Musimy tylko pozwolić sobie być w dobrej sandze, gdzie ludzie są szczęśliwi i głęboko żyją każdą chwilą, a przemiana nastąpi naturalnie, bez wielkiego wysiłku.

[...]

Zasada jest taka: organizujcie się w taki sposób, w którym wszyscy czują się najlepiej. Nigdy nie znajdziecie sanghi doskonałej. Sangha niedoskonała jest wystarczająco dobra. Zamiast zbytnio narzekać na swoją sanghę, staraj się jak możesz, by zmienić się w dobry składnik tej sanghi. Zaakceptuj sanghę taką, jaką jest, i buduj na jej fundamencie. Gdy ty i twoja rodzina wprawiacie się w robieniu różnych rzeczy uważnie, jesteście sanghą. Jeśli macie niedaleko domu jakiś park, do którego możecie chodzić razem z dziećmi na medytację kroków, ten park też jest częścią waszej sanghi.

Sangha to także wspólnota oporu, oporu wobec tempa życia, agresji i niezdrowych zwyczajów, panujących w naszym społeczeństwie. Uważność ma chronić nas i innych. Dobra sangha może nas prowadzić w kierunku harmonii i przytomności. Najważniejsza jest treść praktyki. Formy można dostosowywać.

[...]

Nie bójcie się kochać. Bez miłości nie da się żyć. Musimy uczyć się sztuki kochania. Wyrażajcie miłość przez to, jak idziecie, jak siadacie, jak jecie posiłek. Uczcie się kochać siebie i innych w odpowiedni sposób. Budda ofiarowuje nam światło, byśmy mogli wejrzeć w naturę swojej miłości. Daje nam bardzo konkretne sposoby praktykowania w życiu codziennym tak, aby miłość stała się czymś zachwycającym. Świat bardzo potrzebuje miłości. Musimy pomóc nadejść następnemu buddzie, Majtrei – Buddzie Miłości. Jestem coraz bardziej przekonany, że następnym buddą może być nie jedna osoba, ale społeczność, wspólnota miłości. Trzeba nam się wzajemnie wspierać w budowaniu takiej wspólnoty, w której miłość jest czymś namacalnym. Możliwe, że jest to najważniejsze, co możemy zrobić dla ocalenia Ziemi.

Thich Nhat Hanh, Touching Peace / Teachings on Love