2017.11.27 Nirwana c.d.

Nirwana to nie śmierć wiekuista

Wielu ludzi mylnie myśli, że nirwana opisuje błogostan albo miejsce, do którego wkraczamy po śmierci. Pewnie słyszeliście, że powiedziane jest, iż „Budda wszedł w nirwanę po śmierci”. To brzmi tak, jakby nirwana była miejscem, do którego wkraczamy po śmierci. Ale to pomyłka, która może spowodować wiele niebezpiecznych nieporozumień. Sugeruje, że nie możemy dostąpić nirwany za życia; musimy umrzeć, by tam się dostać. A to zupełnie coś innego, niż uczył Budda.

Kiedyś, ucząc, podróżowałem po Malezji. Kiedy przejeżdżaliśmy przez Kuala Lumpur, zobaczyliśmy bilbordy reklamujące buddyjską firmę pogrzebową, która nazwała się Nirwana. Pomyślałem, że to bardzo niegrzeczne w stosunku do Buddy, aby identyfikować nirwanę z taką śmiercią. Budda nigdy nie identyfikował nirwany ze śmiercią. Nirwana związana jest z życiem tu i teraz. Jednym z największych nieporozumień, jakie popełniają Zachodni nauczyciele Buddyzmu, jest określanie nirwany jako rodzaju „wiekuistej śmierci”, która kończy cykl reinkarnacji. To poważne niezrozumienie głębszego znaczenia nirwany. Dlaczego miliony ludzi miałyby wyznawać religię, która uczy o „śmierci wiekuistej”? Sam pomysł „wiekuistej śmierci” to nadal uwikłanie w pojęcia bytu i niebytu, narodzin i śmierci, podczas gdy prawdziwa natura rzeczywistości przekracza wszystkie te pojęcia. Tylko wtedy, gdy jesteśmy żywi, możemy doświadczyć nirwany. Mam nadzieję, że w Kuala Lumpur znajdzie się ktoś, kto przekona tę firmę pogrzebową, aby zmieniła nazwę.

Jedna rzeczywistość współ-bycia

Mając wgląd w istotę współ-bycia, dostrzegamy, że nic na świecie, w tym nasze ciała, nie istnieje samodzielnie, osobno. Wszystkie rzeczy są nieustannie zależne jedne od drugich. Gdyby rzeczy nigdy nie były brudne, jak mogłyby być nieskazitelne? Bez cierpienia nie byłoby szczęścia, a bez zła nigdy nie byłoby dobra. Gdyby nie było cierpienia, to jak moglibyśmy głęboko wejrzeć w nie, by rosło zrozumienie i miłość? Jak bez cierpienia mógłby istnieć wgląd? Gdyby nie było błędnego, to skąd wiedzielibyśmy, co jest właściwe?

Mówimy: „Bóg jest dobry; Bóg jest miłością”, ale jeżeli Bóg jest dobry i jeśli Bóg jest miłością, to czy znaczy to, że Boga nie ma tam, gdzie brak dobra i miłości? To wielkie pytanie. W świetle nauk Buddy możemy powiedzieć, że nieskończona natura rzeczywistości, prawdziwa natura Boga, przekracza wszystkie pojęcia, w tym pojęcia dobrego i złego. Powiedzenie czegoś mniej byłoby pomniejszeniem Boga.

W obliczu niszczących naturalnych katastrof, w których giną tysiące ludzi, niektórzy pytają: „Jak mógł Bóg, który jest dobry, pozwolić na takie cierpienia”? Kiedy słyszymy doniesienia o wojnach, atakach terrorystycznych, kataklizmach, trzęsieniach ziemi, tsunami albo huraganach możemy się poczuć owładnięci przygnębieniem. Trudno dopatrzeć się w tym sensu. Nie rozumiemy, dlaczego niektórzy z nas muszą znosić takie cierpienia i śmierć a inni – nie. Wgląd w pustkę może tu pomóc. Kiedy małe dziecko, wiekowa babcia, nastolatek albo młody człowiek giną w katastrofie, to w pewien sposób czujemy, że umiera jakaś część nas samych. Umieramy razem z nimi, ponieważ nie mamy odrębnego ja, wszyscy należymy do tego samego ludzkiego gatunku. O ile wciąż żyjemy, oni również żyją w nas. Gdy potrafimy doświadczyć tego wglądu w nie-ja, zainspiruje to nas do tego, by żyć w taki sposób, aby oni nadal pięknie żyli, w nas.

Nirwana, ostateczna natura rzeczywistości, nie jest zdeterminowana; jest neutralna. To dlatego wszystko we wszechświecie jest cudem. Lotos jest cudem i cudem jest też błoto. Magnolia jest cudem i jest nim również trujący dąb. Idee dobra i zła są tworami naszego umysłu, nie natury. Jeśli odpuścimy sobie, uwolnimy się o tych idei, zobaczymy prawdziwą naturę rzeczywistości. Nie możemy nazywać trzęsienia ziemi, burzy albo eksplozji wulkanu „dobrym” albo „złym”. Wszystko ma swoją rolę do odegrania.

Musimy zatem zrewidować nasz sposób widzenia Boga. Jeśli Bóg jest tylko po stronie dobra, to nie może być ostateczną rzeczywistością. Nie możemy nawet powiedzieć, że Bóg jest podstawą wszystkiego, co istnieje, ponieważ jeśli Bóg jest podstawą bytu, to co jest podstawą niebytu? Nie możemy mówić o Bogu w kategoriach istnienia albo nieistnienia, bytu albo niebytu. Nawet spokój i szczęście, które powstają z doświadczania ostateczności, pochodzą od nas, nie od ostateczności. Ostateczność, nirwana, sama w sobie nie jest pokojem albo radością, ponieważ żadne pojęcia czy kategorie takie, jak „pokój” lub „dobro” nie dają się zastosować do tego, co ostateczne. Ostateczność przekracza wszystkie kategorie.

Nie czekaj na nirwanę

Gdy Budda osiągnął oświecenie u stóp drzewa Bodhi, był istotą ludzką i po oświeceniu nadal był ludzką istotą, z całym bólem i cierpieniami, jaki pociąga za sobą posiadanie ciała. Budda nie był z kamienia. Doświadczał uczuć i emocji, bólu, zimna, głodu i zmęczenia tak, jak my wszyscy. Nie powinniśmy myśleć, że skoro doświadczamy cierpień i dolegliwości związanych z bycia człowiekiem, nie możemy doświadczać spokoju, nie możemy doświadczyć nirwany. Nawet po oświeceniu Budda doświadczał cierpień. Z jego nauk i z opowieści o jego życiu wiemy, że cierpiał. Chodzi jednak o to, że wiedział jak cierpieć. Jego przebudzenie wzięło się z cierpienia: wiedział jak zrobić dobry użytek z dolegliwości w celu doświadczenia przebudzenia. Dlatego cierpiał mniej niż większość z nas.

Jeden oddech albo jeden krok zrobione uważnie mogą natychmiast dać nam szczęście i wolność. Ale gdy tylko przestajemy praktykować – pojawia się cierpienie. Krótkie chwile spokoju, szczęścia i wolności pojawiają się, by stworzyć wielkie przebudzenie i wielką wolność. O co jeszcze mielibyśmy prosić? Ale jeszcze wielu z nas nadal myśli, że jak tylko doświadczą przebudzenia, to już to mają, są oświeceni! Myślimy, że po tym nie będziemy mieli już problemów; będziemy mogli na zawsze pożegnać się z cierpieniem. Ale to niemożliwe. Przebudzenie i cierpienie zawsze występują razem. Bez jednego nie możemy mieć drugiego. Jeśli uciekamy przed cierpieniem, nigdy nie będziemy w stanie odnaleźć przebudzenia. Zatem cierpieć jest OK – musimy tylko nauczyć się, jak sobie z nim radzić. Przebudzenie można odnaleźć w samym środku naszego cierpienia. To dzięki przekształceniu żaru ognia możemy doświadczyć ochłody nirwany.