W buddyzmie największą ulgą i pociechą jest dotknięcie nirwany – kiedy brak lęku staje się częścią codzienności. Nosimy w sobie wielki lęk; obawiamy się wszystkiego: śmierci, samotności, zmiany – a praktyka uważności pomaga nam dotknąć beztrwożności. Tylko w ten sposób możemy doświadczyć pełnej ulgi, pełnego szczęścia. Nirwana jest podstawą naszego istnienia – tak jak woda jest istotą wszystkich fal.
Z początku myślimy, że mamy początek i koniec, narodziny i śmierć. Możemy myśleć, że przed narodzinami nie było nas tutaj, a po śmierci nas tu nie będzie – i jesteśmy ten sposób schwytani przez ideę istnienia i nieistnienia.
Przyjrzyjmy się fali na oceanie. Żyje ona życiem fali, ale jednocześnie żyje życiem wody. Jeśli fala umiałaby zwrócić się ku sobie i dotknąć swojej istoty, mogłaby osiągnąć beztrwożność i nirwanę. Żyjemy ideami narodzin i śmierci, istnienia i nieistnienia, jedności i wielości; a nie mieliśmy okazji dotknąć uniwersalnego wymiaru naszego istnienia – nirwany.
„Nirwana” może być przetłumaczona jako „wygaśnięcie”. Ale wygaśnięcie czego? Wygaśnięcie wszystkich emocji, włączając w to pojęcia narodzin, śmierci, istnienia i nieistnienia.
Narodziny i śmierć nie mogą dotknąć bodhisattwy ani fali – jeśli fala zrozumiała, że jest też wodą. Koncepcje narodzin i śmierci, istnienia i nieistnienia mogą mieć jakiś sens w odniesieniu do fali. Ale pojęcia te nie mogą opisać natury wody. Kiedy mówimy o narodzinach, śmierci, istnieniu i nieistnieniu – obracamy się w dziedzinie zjawisk. W buddyzmie nazywamy to wymiarem historycznym. Kiedy mówimy o falach, jesteśmy w wymiarze historycznym – kiedy o wodzie, jesteśmy w wymiarze uniwersalnym, w którym pojęcia narodzin i śmierci, istnienia i nieistnienia nie mają sensu. Fala może myśleć, że przed jej narodzinami nie było jej tutaj, a po śmierci jej tu nie będzie – ale to są pojęcia, idee, których nie możemy stosować w wymiarze uniwersalnym.
Budda głosił: „Świat istnieje, ale nie ma narodzin i nie ma śmierci; nie ma wysokiego ani niskiego, istnienia ani nieistnienia”. Jeśli tego świata by nie było, jak mógłby istnieć świat narodzin i śmierci, istnienia i nieistnienia? Budda mówił o wymiarze uniwersalnym, mówił o wodzie – ale wszystko, co powiedział – to tylko kilka słów, nie da się bowiem używać idei i słów w odniesieniu do wymiaru uniwersalnego.
Kiedy mówimy „Bóg nie żyje”, oznacza to, że aby Bóg pojawił się jako rzeczywistość, musi umrzeć pojęcie Boga. Teologowie, którzy używają tylko pojęć i słów, a nie bezpośredniego doświadczenia – nie są za bardzo pomocni. To samo dotyczy nirwany; jest ona czymś, czego trzeba dotknąć i co przeżywać, a nie omawiać i opisywać. Są pojęcia, które zniekształcają prawdę, rzeczywistość.
Pewien mistrz zen powiedział słuchaczom: „Przyjaciele, za każdym razem, kiedy użyję słowa Budda, cierpię. Jestem na nie uczulony. Kiedy je wymówię, muszę wypłukać usta trzy razy”. Powiedział to, aby pomóc uczniom uniknąć uwikłania w pojęcie Buddy. Budda to jedno, ale pojęcie Buddy to co innego. Inny mistrz zen powiedział: „Jeśli spotkasz Buddę, zabij Buddę”. Musisz zabić pojęcie Buddy, aby rzeczywisty Budda mógł się dla ciebie ujawnić. Tego dnia wśród zgromadzenia był pewien bardzo ugruntowany mnich, który wstał i powiedział: „Mistrzu, za każdym razem, kiedy wymawiasz słowo Budda, muszę iść do rzeki i umyć uszy trzy razy”. Doskonale się zrozumieli. Nie możemy dać się schwytać w pułapkę pojęć i idei.
Lęki rodzą się z naszej niewiedzy i z naszych idei, dotyczących życia, śmierci, istnienia i nieistnienia. Jeśli umiemy pozbyć się wszystkich tych idei, komunikując się z rzeczywistością wewnątrz nas samych – wtedy odpłynie lęk i ta największa ulga stanie się nam dostępna. Buddyści muszą się wznieść ponad pojęcia narodzin i śmierci, bo nie odnoszą się one do rzeczywistości; to samo dotyczy pojęć istnienia i nieistnienia. Dla buddysty „być albo nie być” nie jest właściwym pytaniem. Prawdziwe pytanie to: „czy jest w nas wystarczająco dużo koncentracji, wystarczająco dużo uważności, wystarczająco dużo praktyki, aby dotknąć podstawy istnienia – nirwany?”.
Dlatego powinniśmy robić to, co prowadzi nas ku medytowaniu głębokiego wglądu w naszej codzienności – podczas jedzenia, picia, spania. Wtedy pewnego dnia będziemy mogli dotknąć rzeczywistości uniwersalnej, rzeczywistości, która już w nas jest. Nirwana nie jest czymś, czego mamy poszukiwać – bo jesteśmy nirwaną, bo woda jest esencją fali. Przeżywanie życia głęboko umożliwia kontakt z nirwaną, uniwersalną rzeczywistością, światem bez narodzin i śmierci. I wtedy, dzięki bezpośredniej wiedzy o naszej prawdziwej naturze, zniknie cały nasz lęk.
Prawdziwa miłość, Thich Nhat Hanh