2012

2012.06.29 Czym są dla nas reguły?

Chciałbym kontynuować zapoczątkowaną spontanicznie w poprzedni piątek rozmowę o tym, czym są dla nas reguły.

Jako inspirację proponuję wiersz Thaya, mówiący o ukojeniu cierpienia i przemianie.

 

 

Powiem, że chcę wszystko 

Jeśli zapytasz, jak dużo chcę przyjąć,
odpowiem, że chcę wszystko.
Tego ranka ty i ja
i wszyscy ludzie
zlewamy się w zadziwiający strumień
jedności.

Jesteśmy drobinami wyobraźni,
co przebyły długą drogę, by odnaleźć siebie,
i w mroku znaleźć sobie iluzję oswobodzenia.

Dziś rano mój brat wrócił z pełnej przygód wyprawy.
Klęczy przed ołtarzem,
jego oczy mokre od łez.
Jego dusza tęskni za brzegiem, gdzie by mogła zarzucić kotwicę
(też tak kiedyś tęskniłem).
Niech klęczy i niech szlocha.
Niech wypłacze swe serce.
Niech znajdzie schronienie na tysiąc lat
— tyle, ile potrzeba, by obeschły jego łzy.

Pewnej nocy przyjdę
i podpalę jego schronienie, jego chatkę na wzgórzu.
Mój ogień zniszczy wszystko
i pochłonie jedyną tratwę, którą się ratował.

W bezgranicznym udręczeniu duszy
pęknie jego skorupa.
Blask pożaru będzie świadkiem
jego cudownego wyzwolenia.
Będę czekać na niego
nieopodal płonącej chaty.
Ze łzami, płynącymi po policzkach
będę kontemplować jego nowe istnienie.
A kiedy wezmę go za ręce
i spytam, jak wiele chce przyjąć,
on się uśmiechnie i powie, że chce wszystko — tak jak ja powiedziałem.


To stary wiersz, napisany jeszcze w roku 1954. Ktoś bardzo cierpiący może potrzebować ukryć się na jakiś czas. I to jest dobre. Ale są ludzie, którzy chcą długo trwać w ukryciu, na przykład ci z praktykujących, którzy ukrywają się w medytacji. Potrzeba im kogoś, kto przyjdzie i spali ich schronienie.

Call Me by My True Names, Thich Nhat Hanh