Życie to dobry przyjaciel i dobry nauczyciel. Musimy być świadomi, że wszystko wciąż się zmienia i nic nie dzieje się tak, jak tego pragniemy. Brak równowagi, stan „poza” i „pomiędzy” to sytuacja idealna: nie dając się uwikłać, możemy zachować otwartość umysłu i serca wobec rzeczywistości
Potrzeba pewnego treningu, żeby świadomości braku gruntu pod nogami mogło towarzyszyć także poczucie spokoju. Tak naprawdę jednak to właśnie niepewność jest źródłem szczęścia. Akceptacja faktu, że nie panujemy nad biegiem zdarzeń, daje poczucie wolności. Otwarcie się na to, czego tak bardzo chcielibyśmy uniknąć, sprawia, że nasze blokady i tarcze ochronne przestają być szczelne.
Może to doprowadzić do stanu zawieszenia, doświadczenia typu „nie wiem co zrobić” Z jednej strony doszczętnie znużyło nas szukanie pocieszenia w jedzeniu, piciu, paleniu, i seksie. Mamy też dość wszelkich przekonań, koncepcji i „izmów”, z drugiej jednak strony chcielibyśmy odnaleźć trwałe szczęście w świecie zewnętrznym…
Mówi się nam o cierpieniu, jakie rodzi pogoń za przyjemnością, i o bezcelowości ucieczki przed cierpieniem. Słyszymy też o radości przebudzenia, uświadomienia sobie łączącej nas wszystkich więzi, zawierzeniu otwartości własnego serca i umysłu. Ale niezbyt wiele wiemy o stanie zawieszenia, kiedy już nie potrafimy znaleźć ukojenia w świecie zewnętrznym, a jeszcze nie osiągnęliśmy trwałej równowagi umysłu i nie zaznaliśmy trwałego ciepła.
W stanie zawieszenia odczuwamy strach, ból, bezradność. To miejsce, którego na ogół wolimy unikać. Wyzwanie polega na wytrwaniu w nim bez buntów i skarg. Pozwalamy, aby ten stan uwrażliwił nas, zamiast usztywniać i napełniać jeszcze większym lękiem. Oswajanie się z nieprzyjemnym uczuciem, że jesteśmy pośrodku niewiadomego, tylko otwiera nasze serce. Jeśli zdobędziemy się na odwagę, by wytrwać w tym stanie, współczucie spontanicznie pojawi się samo. Nie wiedząc, nie mając nadziei się dowiedzieć, ani nie zachowując się, jakbyśmy wiedzieli co się wydarzy – zaczynamy odnajdywać swą wewnętrzną siłę.
Opowiadając się po którejkolwiek stronie, blokujemy swą naturalną mądrość. Jeśli stoimy na rozdrożu, nie wiedząc, w którą stronę się zwrócić, doświadczamy pradźniaparamity. Rozdroże to ważne miejsce, tutaj zaczynają topnieć nasze sztywne poglądy.
Objęcie umysłem owego paradoksu nie jest czymś czego można się nauczyć z dnia na dzień. Dlatego zaleca się, byśmy przez całe życie oswajali się z niepewnością, niejasnością, niepokojem. Stan zawieszenia przygotowuje nas do stawienia bez lęku czoła nieznanemu: zarówno swemu życiu jak i swojej śmierci.
Nie ma naprawdę znaczenia, czy ten stan nas inspiruje, czy wpędza w przygnębienie. I tak nigdy nie zachowamy się idealnie. Dlatego tak potrzebne są nam współczucie i maitri, a także odwaga: dzięki nim możemy sobie pozwolić na szczerość, a jednocześnie uznać fakt, że wszystko – tak my, jak i cały nasz świat - ulega ciągłej przemianie, że jedyny istniejący dla nas czas to teraźniejszość i że przyszłość jest całkowicie otwarta i nieprzewidywalna…
Stopniowo odkrywamy, że jesteśmy wystarczająco dorośli, by doświadczyć czegoś, co nie jest ani prawdziwe, ani czyste, ani brudne, ani dobre, ani złe. Ale wcześniej musimy docenić bogactwo stanu zawieszenia i w pełni go zaakceptować.
Ważne, by uzmysłowić sobie istnienie tego stanu. W przeciwnym razie, można by pomyśleć, że zdarzają się tylko dwie sytuacje: uwikłanie albo wolność. Tymczasem spędzamy ogromnie dużo czasu pomiędzy nimi. Ten środek, ten grząski teren, to grunt bardzo płodny. Spoczywanie w tym stanie – odważne i cierpliwe doświadczanie klarowności chwili – to właśnie nazywamy oświeceniem.
Pema Cziedryn, Miejsca, które budzą lęk, rozdz. 22: Bardo
[Bardo – (tybet.), w dosłownym tłumaczeniu stan pośredni.]