Jesteśmy kontynuacją naszych przodków
© Thich Nhat Hanh
Dzień dobry, drodzy przyjaciele
Dzisiaj jest dwudziesty pierwszy lipca 1997 roku, jesteśmy w Upper Hamlet.
___________________
Chciałbym wam, a szczególnie młodym ludziom, pokazać zdjęcie, przedstawiające mnie jako małego mnicha. Mam też inne zdjęcie, pokazujące mnie jako szesnastolatka. Możecie zauważyć jak zmieniłem się po jednym roku praktyki. Mogę wam powiedzieć, że czas nowicjatu, spędzony na praktyce razem z innymi nowicjuszami był dla mnie bardzo owocny. Byłem bardzo szczęśliwym nowicjuszem. Myślę, że to bardzo ważne być szczęśliwym wa czasie nowicjatu – bo kiedy jesteś szczęśliwy jako nowicjusz, będziesz szczęśliwym mnichem. Może chcielibyście podać to zdjęcie dalej i przyjrzeć się małemu mnichowi. Może powinniśmy wydrukować dzieciom trochę kopii tego zdjęcia.
Kilka lat temu odwiedził nas reporter, Amerykanin żyjący w Danii. Tworzy on również filmy. Przyszedł do mojej chaty ze swoją wielką kamerą. Jedno z pytań, zadanych podczas tego wywiadu brzmiało:
- Thây, jak myślisz, o czym rozmawialiby Budda i Jezus, gdyby dzisiaj spotkali się na ulicy?
Odpowiedziałem:
- Nie ma żadnego „jeśli”. Oni spotykają się każdego dnia. Mówią sobie o wielu rzeczach.
Nie patrzysz głęboko i nie słuchasz głęboko; dlatego nie zauważasz ich codziennych spotkań i rozmów.
Powiedziałem tak, bo jest dla mnie oczywiste, że Budda i Jezus są tutaj.
Jesteśmy kontynuacją Buddy i Jezusa. Syn jest zawsze kontynuacją ojca; każdy musi zgodzić się z tym faktem. Naukowiec, czy nie-naukowiec, teolog, czy nie-teolog, muszą zaakceptować fakt, że synowie i córki są kontynuacją swoich ojców i matek. Absurdem jest więc mówienie: „nie chcę mieć niczego wspólnego z moim ojcem”.
Są ludzie zagniewani na ojca, oznajmiający: „nie chcę mieć niczego wspólnego z moim ojcem”. To jest jednak niemożliwe, ponieważ – czy ktoś tego chce, czy nie – jest kontynuacją ojca. On jest swoim ojcem. Dlatego jedyną rzeczą, jaką może zrobić, to praktykować pojednanie z ojcem wewnątrz siebie. Ponieważ ojciec żyje we mnie, nie mam żadnej możliwości, aby się go pozbyć. Są ludzie zagniewani na matkę, czujący to samo. Chcą ją zapomnieć. Nie chcą z nią mieć nic wspólnego. Czy to jest możliwe? Nie. Są kontynuacją swoich matek. Nie mogą uciec. Dlatego powinni praktykować powrót do siebie, powinni praktykować pojednanie z matką i ojcem wewnątrz nich.
Mamy genetycznych rodziców i przodków, ale mamy też rodziców i przodków duchowych. Moim duchowym przodkiem jest Budda. Urodziłem się z niego. Jestem jego kontynuacją. Jestem nim. W późniejszym życiu przybrałem Jezusa jako innego duchowego przodka. Oni żyją we mnie. Nie mam z nimi żadnych konfliktów, podobnie jak nie mam konfliktów z moimi rodzicami i przodkami genetycznymi. To jest bardzo ważna praktyka.
Jestem Buddą, a ty jesteś Chrystusem, bo jestem kontynuacją Buddy, a ty jesteś kontynuacją Jezusa Chrystusa. Widzimy się każdego dnia i rozmawiamy codziennie. „O czym mogliby rozmawiać Budda i Chrystus, gdyby spotkali się dzisiaj?”. Oni muszą się spotykać. Oni muszą rozmawiać każdego dnia, również ze względu na pokój. Jeżeli ludzie różnych wyznań nie zauważają się, nie spotykają – to pokój nie jest możliwy. Powiedziałem więc reporterowi, że spotykają się oni każdego dnia i że życzę im powodzenia.
Teraz, dzieci, posłuchajcie. Możecie zastanawiać się, czy Budda jest osobą i gdzie przebywa, bo na rysunkach, które robicie dla mnie, lubicie rysować Buddę. Gdzie Budda jest teraz? Jak mogę go dotknąć, zobaczyć, rozmawiać z nim? To bardzo interesujące pytania; musicie o to zapytać siebie i swoich przyjaciół.
Istnieje Budda o imieniu Śiakjamuni, którego wybrałem jako nauczyciela, ale wiem że oprócz niego jest wielu innych Buddów. I że są tacy, którzy Buddami bywają i tacy, którzy nimi są cały czas. Musimy porzucić ideę, że Budda jest Bogiem. Budda nie jest bogiem. Budda może być człowiekiem, jak wy i ja. Ale Budda może też być jeleniem czy wiewiórką. Bo każdy, wszystko co jest ożywiane naturą Buddy, może być opisane jako Budda. Co to jest „ natura Buddy?”. Natura Buddy w sanskrycie to Buddata. Natura Buddy tkwi w każdym z nas, nie tylko w ludziach; w innych istotach też.
Chciałbym opowiedzieć wam o tkwiącej w nas naturze Buddy. Jest ona jak elektryczność. Wierzę, że elektryczność istnieje – bo widziałem elektryczność objawiająca sie w różnych formach. Włączasz światło w ciemności i masz światło. Tak ujawnia się elektryczność. Jest gorąco, włączasz wentylator i masz wietrzyk. Elektryczność jest teraz widziana w formie wiatru, bo jest on przez nią wytworzony. Kiedy otwierasz lodówkę aby wziąć lody - czujesz chłód. Zdolność utrzymywania chłodu, niedopuszczanie do rozpuszczenie twoich lodów – to również elektryczność. Jazda samochodem też oznacza, że istnieje elektryczność. Istnieje coś, co wytwarza elektryczność, a ona może napędzać twój samochód czy samolot.
Wiem, że elektryczność istnieje, bo widziałem światło, widziałem wiatr, widziałem chłód, widziałem siłę pchającą samochód. Nie możesz powiedzieć, że elektryczność jest światłem, że jest wiatrem. Nie. Naturę Buddy możesz więc dostrzec w takich osobach jak Śiakjamuni; natura Buddy może objawiać się też w innych formach. Właśnie wy, każde z was, ma w sobie naturę Buddy. Jeżeli wiecie, jak jej dotknąć, jeżeli wiecie jak ją karmić, natura Buddy objawi się w was i będziecie mieli więcej pokoju, więcej radości, więcej stabilności, więcej świeżości. Medytujemy właśnie dlatego, aby dotknąć tkwiącej w nas natury Buddy i pomóc jej ujawnić się, dzięki czemu będziemy się czuli znacznie lepiej. Dlatego właśnie zaoferowałem wam medytację z kamykami.
Mówiłem wczoraj o tym, co możemy dawać. Powiedziałem, że najcenniejszą rzeczą, jaką możecie dać ludziom, których kochacie, jest wasza prawdziwa obecność. Aby być prawdziwe obecnym, musisz tylko oddychać i stać się świeżym jak kwiat. Pójdź do niego czy do niej - do osoby, którą kochasz - i powiedz: „Kochanie, jestem naprawdę tutaj – dla ciebie.” To jest twój podarunek. Powiedziałem również, że wiecie co robić, aby być rześkim. Odprężyć się, oddychać, uśmiechać. Odłóż swoje zmartwienia, złość – a staniesz się rześki. To jest coś, co możesz podarować ludziom, których kochasz.
Jest tu wśród nas młody praktykujący, Bao-tich. Ma cztery lata; kilka dni temu obchodził swoje czwarte urodziny. Bao-tich ma bardzo piękną praktykę. Za każdym razem, kiedy staje się wzburzony, matka prosi go, aby usiadł jak Budda.
- Mój drogi chłopcze, nie wygląda mi na to, żebyś miał w sobie naturę Buddy. Usiądź więc w kwiecie lotosu, praktykuj oddychanie i uśmiech, aby Budda powrócił od twojego serca.
I Bao-tich słucha zawsze swojej matki i praktykuje siedzenie. Siedzi bardzo pięknie i po kilku minutach mówi:
- Mamo, dotknij mnie, zobacz, czy Budda jest już czysty?
Matka go dotyka i mówi:
- Zaczyna już być czysty, posiedź więc jeszcze minutę.
Kiedy już Bao-tich stanie się pogodny i spokojny, matka dotyka go znowu i mówi:
- Budda jest teraz bardzo czysty – idź więc i baw się, kochanie.
Bao-tich jest bardzo zadowolony i biegnie bawić się dalej. Jest tutaj z nami; obiecał mi, że za rok będzie mówił po angielsku.
_________________________
Chciałbym, żebyście praktykowali to samo. Możecie zregenerować naturę Buddy w sobie bardzo szybko. Stworzyliśmy piosenkę, abyście mogli łatwo praktykować. „Kwiat – rześki. Góra – trwała. Woda – refleksy. Przestrzeń – wolny.” Użyjcie czterech swoich kamyków – jeden dla kwiatu, jeden dla góry, jeden dla wody i jeden dla przestrzeni. Możecie to praktykować z muzyką.
Załóżmy, że ten kamyk jest dla kwiatu. Połóż go na dłoni i zrób trzy wdechy i wydechy wyobrażając sobie kwiat:
- Robiąc wdech, widzę siebie jako kwiat.
Zrób to tak, abyś stał się prawdziwym kwiatem. To nie jest trudne: jeżeli chcesz być kwiatem, staniesz się kwiatem Odpręż się. Uśmiechnij się. Uśmiechnij się oczami. Uśmiechnij się ustami. Uśmiechnij się uszami. Uśmiechnij się ciałem. Możesz to zrobić.
- Robiąc wdech, widzę siebie jako kwiat.
Tak naprawdę, to wszyscy jesteśmy kwiatami. Istoty ludzkie są gatunkiem kwiatów. Jeżeli nie wyglądasz dokładnie jak kwiat – to dlatego, że nie troszczysz się o siebie, płaczesz za dużo, stałeś się oschły. Pozwoliłeś smutkom i troskom wejść w ciebie i niszczyć cię. Odzyskaj więc siły. Odzyskaj swoją kwiatowość. Jest jeden sposób, aby to zrobić:
- Robiąc wdech, widzę siebie jako kwiat.
To nie jest wyobraźnia. Jesteś kwiatem. Masz prawo odzyskać swoją kwiatowość.
Wielu z nas, pomimo starości – sześćdziesiąt, siedemdziesiąt, osiemdziesiąt lat – potrafi zachować swoją kwiatowość. Gratuluję tym, którzy to potrafią. Widziałem ciągle rześkich ludzi po osiemdziesiątce i dziewięćdziesiątce. Powinniśmy podziwiać tych ludzi. Powinniśmy iść za ich przykładem. Powinniśmy się od nich uczyć jak zachować naszą kwiatowość.
- Robiąc wdech, widzę siebie jako kwiat.
Robiąc wydech, czuję się rześki. Wiecie, kwiat raczej niczego nie robi, ale życie bez kwiatów byłoby bardzo smutne. Nie musicie więc robić niczego. Jeżeli umiecie być kwiatem, służycie światu.
- Robiąc wydech, czuję się rześki.
Zrób to trzy razy, podnieś swój kamyk i połóż go po prawej.
Teraz weź inny kamyk. Ten nazywa się Górą. Wiesz, że stabilność jest bardzo ważna. Stabilne dziecko, stabilny dorosły może inspirować ludzi i czynić ich szczęśliwymi. Stabilność jest bardzo ważna. Wyobrażenie góry może ci pomóc w praktyce.
- Robiąc wdech, widzę siebie jako górę.
Nic nie może mnie zaatakować. Jeżeli pozycja twojego ciała jest stabilna, jeżeli wiesz jak siedzieć wyprostowanym, jeżeli wiesz, jak cieszyć się swoimi wdechami i wydechami, stając cię mistrzem samego siebie, wtedy nie wstrząśnie tobą żadna prowokacja, żaden smutek; nic, co umiesz sobie wyobrazić. Pozostaniesz stabilny jak góra
- Robiąc wdech, widzę siebie jako górę. Robiąc wydech, czuję swoją stabilność.
Stabilny jak góra – to jest nasza praktyka. Uczysz się stabilności w pozycji, w jakiej siedzisz i będziesz się jej uczył w sposobie chodzenia. Będziesz stabilny w sposobie jazdy. Będziesz stabilnym kierowcą. Możesz praktykować stabilność również podczas gotowania obiadu.
Powiedz trzy razy:
- Robiąc wdech, widzę siebie jako górę. Robiąc wydech, czuję swoją stabilność.
I połóż z boku drugi kamyk.
Weź teraz trzeci kamyk. W tej medytacji nazwijmy go „nieruchomą wodą”. Nie po prostu wodą – ale nieruchomą wodą. Czasami patrzysz na wodę i widzisz jak jest spokojna. Tak spokojna, że możesz w niej ujrzeć błękitne niebo i białe chmury. Możesz ujrzeć odbite w niej drzewa – dokładnie jak w rzeczywistości. Jeżeli masz aparat – zrób zdjęcie powierzchni jeziora. Ludzie mogą myśleć, że zrobiłeś zdjęcie drzewom – jest ono tak wierne. Kiedy twój umysł jest spokojny, spokojny jak ta woda, będziesz widział wszystko takie, jakie jest. Nie będziesz zniekształcał rzeczywistości. Będziesz postrzegał prawidłowo; niewłaściwe postrzeganie jest powodem gniewu i cierpienia.
Budda powiedział, że błędne postrzeganie jest powodem wszystkich cierpień. Inna osoba wcale nie chce cię zniszczyć, ale myślimy że próbuje to zrobić. Inna osoba nie próbuje zadać nam cierpienia, ale wierzymy, że chce nas ukarać. Kiedy widzimy w mroku kawałek sznura, możemy pomyśleć, że to wąż – ale to nie jest wąż. Idziesz po ciemku i nagle widzisz węża. Krzyczysz i uciekasz. Ale kiedy twój przyjaciel zapala latarkę, widzisz, że to wcale nie wąż - to tylko kawałek sznura. Właśnie to nazywamy błędnym postrzeganiem. Błędne postrzeganie zawsze powoduje cierpienie i dlatego powinniśmy uczyć się widzieć rzeczy jakimi są i nie zniekształcać ich. Praktyka bycia spokojnym jak stojąca woda jest bardzo ważna, bo taka woda odzwierciedla rzeczy jakimi są.
- Robiąc wdech, widzę siebie jako stojącą wodę. Robiąc wydech, odzwierciedlam rzeczy, jakimi naprawdę są.
I w końcu – wolność, przestrzeń.
- Robiąc wdech, widzę siebie jako przestrzeń. Robiąc wydech, jestem wolny.
Ludzie, mający w sobie przestrzeń, nie cierpią. Ludzie, mający przestrzeń wokół siebie, nie cierpią. Podobnie jest z Księżycem. Popatrz na Księżyc, podróżujący poprzez czyste niebo. Ma on wiele przestrzeni wokół siebie. Księżyc jest pogodny, szczęśliwy; a nam czasami brak tej wewnętrznej przestrzeni. Jesteśmy pełni zmartwień, złości, lęku, planów, pragnień. Nie pozwalamy sobie na tę wewnętrzną przestrzeń i nie mamy przestrzeni wokół nas. Mamy poczucie braku czasu. Nie czujemy przestrzeni, w której moglibyśmy się poruszać.
Jakie życie prowadzimy? Kiedy kogoś kochamy, kochamy tak, że nie mamy czasu, nie mamy przestrzeni; ukochaną osobę też pozbawiamy czasu i przestrzeni. Miłość staje się więzieniem i naszym, i drugiej osoby. To nie jest prawdziwa miłość. Kiedy kogoś kochasz, a ten ktoś nie może się poruszać – to nie jest miłość. Przestrzeń jest więc wielkim podarunkiem. Musisz mu ofiarować przestrzeń jeżeli chcesz aby był naprawdę szczęśliwy. Podaruj mu przestrzeń wewnętrzną. Podaruj mu przestrzeń wokół niego. To jest bardzo ważna praktyka. Nauczymy się, jak dać sobie więcej przestrzeni w nas i co zrobić, aby mieć dużo przestrzeni wokół siebie. To jest niezwykle istotne dla naszego szczęścia.
- Robiąc wdech, widzę siebie jako przestrzeń. Robiąc wydech, jestem wolny.
Wielu ludzi kupuje wiele sznurów, wiąże się nimi i w końcu nie może się ruszać. Początkowo myślą, że te sznury są im niezbędne do szczęścia. Nie będę szczęśliwy, jeżeli nie będę miał tego sznura. Sznura sławy. Sznura dobrobytu. Jest wiele rodzajów sznurów. Byłbym nieszczęśliwy, gdybym nie kupił tego sznura. Kupujemy więc wszystkie rodzaje więzów. Nie tylko jeden wokół szyi, ale wiele innych – wokół ciała, uczuć, postrzegania – i w końcu nie mamy ruchu. Nie mamy przestrzeni. Szczęście jest niemożliwe. Właśnie dlatego musimy praktykować uwalnianie się, dawanie sobie dużo przestrzeni wewnątrz i wokół nas. To jest technika oswobodzenia.
- Robiąc wdech, widzę siebie jako przestrzeń. Robiąc wydech, jestem wolny.
Podczas tej praktyki rozwijamy naszą kwiatowość. Rozwijamy naszą stabilność. Rozwijamy nasz spokój i naszą wolność. Te wartości, połączone razem, nazywamy naturą Buddy. Jeżeli Bao-tich siedzi spokojnie, oznacza to że chce się zregenerować, odzyskać część swojej natury Buddy - aby stać się spokojniejszym, radośniejszym, bardziej kochającym. Wszyscy możecie praktykować jak on, możecie stać się podobnymi Buddzie. Budda nie jest poza tobą. Budda może być osobą, jak Śiakjamuni. Ale natura Buddy powinna istnieć w tobie. Jeżeli praktykujesz, rozwiniesz swoją kwiatowość, stabilność, wolność i spokój.
__________________________
Poprośmy, aby ktoś zaśpiewał nam „Breathing in, Breathing out”. Usiądźmy pięknie i praktykujmy. Nie śpiewajmy z nią. Po prostu praktykujmy tę piosenkę. Poruszę się teraz. Jeżeli chcecie, możecie się poruszyć, ale to nie wystarczy. Musimy oddychać i stać się prawdziwym kwiatem, stać się prawdziwą górą. Kiedy robię wdech, widzę siebie jako górę, naprawdę czuję, że jestem górą.
Breathing in, breathing out,
Breathing in, breathing out,
I am blooming as a flower,
I am fresh as the dew.
Biorę wdech
I wydech
Rozkwitam jak kwiat
Jestem rześki jak rosa
I am solid as a mountain,
I am firm as the earth,
I am free.
Jestem stabilny jak góra
Jestem silny jak Ziemia
Jestem wolny
Breathing in, breathing out,
Breathing in, breathing out,
I am water, reflecting,
What is real, what is true.
Biorę wdech
I wydech
Jestem wodą, odbijającą
co rzeczywiste, co prawdziwe.
And I feel there is space
Deep inside of me,
I am free, I am free, I am free.
Czuję przestrzeń
W głębi mnie
Jestem wolny, jestem wolny, jestem wolny
Jak widzicie, medytacja może być zabawna. Jest wiele sposobów praktykowania medytacji; możecie medytować również z muzyką. Teraz chciałbym podarować Bao-tich i jeszcze młodszym praktykę odwiedzania Buddy wewnątrz nas. Nie myślcie, że ten posąg to Budda. Jest zrobiony z gliny. A my chcemy prawdziwego Buddy. Prawdziwy Budda składa się z czterech elementów: rześkości, stabilności, spokoju i wolności. I te cztery elementy są wewnątrz was. Chcę dotknąć prawdziwego Buddy, a nie glinianego. Gliniany Budda czasem pomaga nam wrócić do domu, aby dotknąć tego prawdziwego.Breathing in, breathing out,
I am blooming as a flower,
I am fresh as the dew.
Biorę wdech
I wydech
Rozkwitam jak kwiat
Jestem rześki jak rosa
I am solid as a mountain,
I am firm as the earth,
I am free.
Jestem stabilny jak góra
Jestem silny jak Ziemia
Jestem wolny
Breathing in, breathing out,
Breathing in, breathing out,
I am water, reflecting,
What is real, what is true.
Biorę wdech
I wydech
Jestem wodą, odbijającą
co rzeczywiste, co prawdziwe.
And I feel there is space
Deep inside of me,
I am free, I am free, I am free.
Czuję przestrzeń
W głębi mnie
Jestem wolny, jestem wolny, jestem wolny
Możecie usiąść pięknie, zrobić trzy wdechy i wydechy, położyć prawą rękę na sercu i powiedzieć:
- Hej, mały Buddo, jesteś tam?
Najpierw zapytaj:
- Hej, mój mały Buddo, jesteś tam?
I słuchaj. Słuchaj całym swoim sercem. Jeżeli jesteś zbyt wzburzony, zakłopotany, możesz nie usłyszeć twojego małego Buddy bardzo wyraźnie. Zapytaj go więc jeszcze raz:
- Hej, mały Buddo, jesteś tam?
Jeżeli będziesz uważny, usłyszysz jej lub jego głos:
-Tak, jestem tutaj.
Głos ten może być jednak nie bardzo wyraźny. Głos Buddy staje się coraz wyraźniejszy w miarę jak ty stajesz się spokojniejszy i bardziej stabilny. Możesz zapytać trzeci raz:
- Hej, mały Buddo, jesteś tu?
I słuchaj. Tym razem głos Buddy będzie bardzo wyraźny:
- Tak, oczywiście; jestem tu dla ciebie cały czas.
Pamiętaj pierwszą mantrę. Budda praktykuje pierwszą mantrę: „Jestem tu dla ciebie cały czas, kochanie”. I kiedy słyszysz w sobie głos Buddy, powiedz:
- Bardzo się cieszę. Jesteś moją świeżością. Jesteś moją kwiatowością.
Budda odpowie:
- Tak, jestem twoją świeżością, twoją kwiatowością.
Próbuj rozwijać twoją kwiatowość. I potem powiedz:
- Drogi Buddo, jesteś również moją stabilnością. Jesteś górą we mnie.
Słuchaj, a Budda odpowie:
- Tak, jestem twoją stabilnością, jestem górą w tobie.
Słyszysz to. Słyszysz Buddę odpowiadającego ci bardzo wyraźnie. Czasami – jeżeli mówisz po angielsku – głos będzie mówił po angielsku. Jeżeli mówisz po niemiecku – będzie to głos niemiecki. Jestem tego pewien – bo to jest twój Budda.
- Drogi Buddo, jesteś moim spokojem, czy tak?
I Budda odpowie:
- Tak, jestem twoim spokojem.
Będzie ci miło i powiesz:
- Drogi Buddo, jesteś moją wolnością i przestrzenią we mnie i wokół mnie.
- Tak, jestem twoją wolnością. Jestem przestrzenią w tobie i wokół ciebie.
- Drogi mały Buddo, jestem bardzo zadowolony, że jesteś tu dla mnie.
- Tak, jestem tu dla ciebie zawsze. Jestem zadowolony, że mnie odwiedzasz. Odwiedzaj mnie często.
- Drogi Buddo, bardzo cię potrzebuję. Cierpiałbym bez ciebie.
- Tak, będę próbował ze wszystkich sił być z tobą cały czas, ja również cię potrzebuję.
Jeżeli będziesz odwiedzał mnie częściej, będę wyraźniejszy. Będę bardziej widoczny i będę mógł ci lepiej pomagać.
Odwiedzanie Buddy co najmniej raz dziennie jest bardzo ważne. Jeżeli jesteś często poruszony, odwiedzaj Buddę równie często, to jest bardzo ważne.
To jest koniec waszej mowy Darmy. Kiedy usłyszycie dzwon, wstańcie, pokłońcie się sandze i idźcie kontynuować waszą naukę i praktykę.
[dzwon, dzieci wychodzą]
_________________________________
Drodzy przyjaciele, łączność z przodkami i przyszłymi pokoleniami jest bardzo ważna. Wyobcowanie jest rodzajem choroby. Istnieją ludzie nie czujący żadnych związków z niczym; cierpią z powodu odcięcia, z powodu samotności. Nie znają zrozumienia. Nie znają miłości, która mogłaby ich karmić. Dlatego właśnie praktyka odtwarzania tej łączności jest niezwykle ważna.
Cały czas czuję, że jestem kontynuacją moich przodków. Każdego dnia praktykuję dotykanie przodków. W każdym domu w moim kraju jest ołtarz poświęcony przodkom - zarówno genetycznym jak i duchowym. Ołtarz to po prostu stół, ale jakże ważny. Umieszczamy ten stół w centralnej części domu i skupiamy swoją uwagę na tym stole jako punkcie kontaktu z przodkami. Przychodzimy tam zwykle każdego ranka i ofiarowujemy przodkom kadzidełka. Przodkowie nie potrzebują ich zapachu, ale zapalamy je, bo pomaga nam to skupić uwagę na ich obecności. Kiedy zapalasz zapałkę, a potem kadzidełko, kiedy umieszczasz je na stole – masz okazję spotkać się z przodkami wewnątrz ciebie. Dostrzegasz, że przodkowie cały czas żyją w tobie, bo jesteś ich kontynuacją.
Podczas medytacji możesz praktykować tak:
- Tato, jestem twoim synem. Jestem twoją córką.
To jest fakt. Wiesz to bardzo dobrze, ale czasami tego nie czujesz. Czujesz, że twój ojciec jest jedną osobą a ty jesteś inną osobą. Ale w rzeczywistość jest inna. Jesteś najprawdziwszą kontynuacją twojego ojca. Tak jak roślina jest kontynuacją nasionka. To stwierdzenie jest bardzo proste. Musisz je przyjąć, poczuć, żyć w tej rzeczywistości.
- Tato, jestem twoją córką. Jestem twoim synem.
Nieważne, jak trudne jest dla ciebie wypowiedzenie tego – musisz to zrobić, bo to jest prawda. Pomimo tego, że pomiędzy tobą a ojcem jest mnóstwo trudności – jesteś jego kontynuacją. Jesteś nim. Wszystkie cierpienia, których doświadczasz mogą być ciągle w tobie, i to ty powinieneś pracować nad ich przekształcaniem. Jeżeli, mając ojca w sobie, umiesz przekształcić swoje wewnętrzne cierpienia – praktykujesz dla was obu.
Być może, kiedy byłeś młody, cierpiałeś bardzo i postanowiłeś być inny niż twój ojciec. Nigdy nie będziesz robił tego, co on robił tobie. Ale ponieważ nie wiesz jak przekształcać energię przekazaną ci przez ojca, pomimo twojej determinacji, masz skłonność do zachowywania się dokładnie jak on. Nazywamy to kołem samsary, błędnym kołem. Sami też zadajemy wiele cierpienia naszym dzieciom i partnerom.
Energia nawyku jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. Jedyną drogą uwolnienia siebie i rodziców jest mocne postanowienie praktykowania oraz zrozumienie, że jesteś kontynuacją ojca, matki; że jesteś nim, że jesteś nią. Przodkowie przekazali ci wiele pozytywnych nasion, ale również wiele negatywnych. To w twoich rękach jest praktyka rozwijania nasion pozytywnych i osłabiania negatywnych. Uczenie się tej praktyki od Darmy i sangi jest niezwykle istotne.
Praktykujemy kultywowanie uważności, aby móc rozpoznawać te skłonności, energie nawyku, kiedy tylko się pojawią. Nie walkę z nimi, nie tłumienie, ale po prostu zauważanie i obejmowanie ich energią uważności, aby nie mogły dłużej nas niszczyć. Jeżeli zostawisz je samym sobie, zniszczą i ciebie i ludzi, których kochasz. Nie chcesz zrobić tego, nie chcesz powiedzieć tamtego – ale robisz to, bo nie wiesz jak dbać o swoje energie nawyku. Dlatego właśnie musisz ciągle praktykować – aby generować energię uważności, która pomoże ci rozpoznawać i przekształcać energie nawyków.
Pomówmy teraz o twoich dzieciach i wnukach, o twoich następcach genetycznych. Wiesz, że odziedziczyły one niektóre z twoich energii nawyku; energie, które otrzymałeś od swoich przodków. W każdej komórce twojego ciała zwarte są energie wszystkich pokoleń twoich przodków.
Słyszeliście o technice klonowania; jesteśmy gotowi do klonowania ludzi. Naukowcy biorą jedną komórkę i umożliwiają jej stworzenie twojej kopii. Dowodzi to kolejny raz, że nauki Buddy są bardzo bliskie zdobyczom nauk współczesnych – że jedno zawiera wszystko. Nauki te - jedno zawiera wszystko - pochodzą z sutry Avatamsaka. Jedna komórka naszego ciała może zawierać cały kosmos, może zawiać wszystkie pokolenia przodków. Przekazałeś to wszystko twoim dzieciom i wnukom. [...1] Przekazałeś im miliony rzeczy w ciągu sekundy. Przekazałeś w tym samym czasie i pozytywne i negatywne energie. Jesteś łącznikiem pomiędzy twoimi przodkami a dziećmi. Odebrałeś i przekazałeś. I wiesz, że jeżeli dzieci będą miały szczęście, to spotkają kogoś, kto pomoże im karmić nasiona pozytywne i przekształcać negatywne. W przeciwnym wypadku, będą niosły cię daleko w przyszłość bez szansy na transformację i uleczenie.
Jeżeli praktykujesz, aby przekształcać i uzdrawiać - możesz pomóc swojemu dziecku, dzieciom, wnukom robić to samo, bo jesteś kontynuacją swoich przodków, bo dzieci są twoja kontynuacją. Możesz pomóc dzieciom w łączności z przodkami, a przodkom połączyć się z twoimi dziećmi.
To samo jest prawdą dla przodków duchowych. Kiedy nauczam młodego mnicha, mniszkę czy młodego świeckiego – zawsze widzę, że ta młoda osoba będzie kontynuatorem - moim i moich duchowych przodków. Najważniejszym dla mnie zadaniem jest więc przekazać im tylko najlepsze rzeczy otrzymane od moich duchowych przodków. Przeżyję dzięki moim uczniom. Oni będą moją kontynuacją. Dlatego właśnie poświęcam tak dużo uwagi, energii, czasu i miłości na nauczanie. To jest jedyny sposób, aby być dobrym dla przodków – przekazywać najlepsze.
[...2] Moi uczniowie, moi studenci, są moją kontynuacją. Mój student, mój uczeń potrzebuje mnie, aby dotknąć swoich duchowych przodków. Niosę w sobie Buddę, patriarchów, nauczycieli i przekazuję ich moim uczniom. Służę jako łącznik. I potrzebuję uczniów aby połączyć się z przyszłymi pokoleniami, bo bez uczniów to, co otrzymałem od moich przodków, nie zostanie przekazane dalej. Polegam na uczniach, oni będą kontynuować ród i oni będą przekazywać to, co najlepsze następnym pokoleniom. Potrzebujemy się nawzajem. Uczniowie potrzebują mnie, aby skontaktować się ze wszystkimi duchowymi przodkami, a ja potrzebuję ich, aby kontynuowali mnie i moich przodków w przyszłości. Potrzebujemy się nawzajem. To jest prawdziwe również w naszej rodzinie genetycznej.
Kiedy medytujecie, to znaczy głęboko zaglądacie w siebie; widzicie wtedy, że przodkowie są ciągle w was. Żyją w was po prostu dlatego, ze jesteście tutaj. Spójrzcie na tę dłoń. Możecie powiedzieć, że to jest moja dłoń. Prawda, ale niecała. To jest również dłoń mojej matki. To jest również dłoń mojego ojca. To jest dłoń mojego przodka. Przypomnij sobie – kiedy byłeś mały i miałeś gorączkę, matka przychodziła i kładła dłoń na twoim czole; czułeś cię tak dobrze. Być może twoja matka odeszła, ale pamiętasz tę ukochana dłoń, tę łagodną dłoń i brakuje ci jej. Ale jeżeli popatrzysz głęboko na twoją dłoń, poczujesz, że to jest również dłoń twojej matki.
- Robię wdech i wiem, że to jest również dłoń mojej matki. Robię wydech, dłoń matki dotyka mojego czoła.
Dłoń matki jest więc dla ciebie dostępna - kiedy tylko chcesz. Dłoń twojego ojca, dłonie twoich przodków są zawsze dostępne – bo twoja dłoń jest tutaj.
Pojęcia „ja” i „moje” mogą przeszkadzać. Tak, tu jestem ja, to jest moje, ale tu jest również on i jego, ona i jej. Ta wiedza jest owocem praktyki głębokiego patrzenia. Ta dłoń jest również dłonią Buddy. Te stopy są również stopami Buddy – bo bez Buddy nie mógłbym stawiać na tej planecie spokojnych kroków; bez Buddy, bez moich nauczycieli – jak mógłbym chodzić w pokoju, stabilności, wolności, radości? Ta stopa jest moją stopą. Ale jest ona również stopą mojej matki, mojego ojca i Buddy. Gdzie poza mną miałbym szukać matki, ojca, Buddy? Nie muszę nigdzie iść. Dotykam siebie głęboko i dotykam ich wszystkich. Cały czas żyją we mnie.
Jeżeli będziesz w ten sposób praktykował, wyobcowanie przestanie być problemem. Myślisz, że jesteś bardzo sam, że wszyscy cię zawiedli. To nie jest prawda. To tylko twoje wyobrażenie. To tylko złudzenie. Budda jest zawsze w tobie, Jezus jest zawsze w tobie. Przodkowie są zawsze w tobie, twoje dzieci też. Oni są zawsze w tobie. Dotknij siebie – a możesz dotknąć dzieci.
Kiedy kontemplujesz wiosną drzewo cytrynowe, możesz zauważyć pąki - i mimo tego, że nie widzisz jeszcze cytryn wiesz, że one już tam są. Ponieważ drzewo cytrynowe tam jest, pąki i cytryny też tam są. Nawet jeżeli jesteś młodą osobą i nie masz żony czy męża, jeżeli zajrzysz w siebie głęboko – zobaczysz swoje dzieci i wnuki. Młody mnich, młoda mniszka, którzy nie stali się jeszcze nauczycielami, jeżeli praktykują dobrze, mogą zobaczyć swoich uczniów i uczniów tych uczniów w sobie. Dotykając teraźniejszości, dotykacie przyszłości i przeszłości – bo ta chwila zawiera w sobie całą przeszłość i całą przyszłość. Jeżeli dotkniesz jednej komórki twojego ciała, dotkniesz wszystkich swoich przodków, dotkniesz swoje dzieci i wnuki. To jest nauczanie Buddy: jedno zawiera wiele; dotykając głęboko jednego, dotykasz wszystkiego. Dotykając chwili bieżącej, dotykasz nieskończoności.
[Dzwon]
Czy macie jakieś problemy z rodzicami, czy nie – proponowałbym, abyście podczas dzisiejszej wieczornej medytacji spróbowali:
- Robię wdech i wiem, że jestem synem mojego ojca, że jestem córką mojego ojca.
Będziemy połączeni nie tylko z dźwiękiem tego zdania. Musimy to zobaczyć. Musimy zobaczyć nas jako prawdziwe córki naszych ojców. Musimy zobaczyć związek, jedność. Masz tylko jeden wdech na ujrzenie, że jesteś naprawdę jego, jej córką. Jeżeli ci się nie uda – spróbuj jeszcze raz.
- Robię wdech, widzę siebie. Wiem, że jestem twoją córką. Robię wydech, uśmiecham się. Uśmiecham się do faktu, że jestem twoją córką, ze jestem twoim synem.
Zrób tak kilka razy, a potem:
- Robię wdech i wiem, że jestem twoją kontynuacją. Robię wydech i wiem, że jestem twoją kontynuacją.
Nie musisz wyobrażać sobie czegokolwiek. Dotknij tylko rzeczywistości jaką jest. Medytacja nie oznacza śnienia, ucieczki od rzeczywistości. Medytować oznacza dotykać rzeczywistości takiej, jaką jest naprawdę, oznacza dotykanie takości.
I dalej:
- Robię wdech i wiem, że jestem tobą, mój ojcze. Robię wydech i wiem, ze jestem tobą, mój ojcze.
Czasami to jest trudne, ale musi ci się udać - dlatego, że to jest prawda, fakt. Nikt nie może wykazać czegoś przeciwnego.
- Robię wdech i znam twoje trudności, ojcze.
Musisz widzieć jego trudności, musisz naprawdę je widzieć. Były rzeczy, których nie chciał powiedzieć, ale jednak powiedział. Ty również zrobiłeś to swoim dzieciom, swoim ukochanym – dlaczego więc potępiasz i obwiniasz ojca? Jesteśmy słabi. Jesteśmy przygnieceni naszymi kłopotami i problemami. Robimy rzeczy, których nie chcemy robić.
- Robiąc wdech, wiem, ojcze, że masz swoje kłopoty.
I próbuj zobaczyć te kłopoty. Jeżeli zaczniesz widzieć cierpienia i kłopoty ojca albo matki, w twoim sercu narodzi się współczucie - już wiesz, że ze zrozumienia rodzi się miłość i współczucie. Próbuj zobaczyć trudności i cierpienia, jakich doznali w dzieciństwie, w życiu. To jest praktyka głębokiego patrzenia. Jeżeli potrzebujesz tego, praktykuj pięć, dziesięć, a nawet piętnaście minut, to jest bardzo ważna praca.
- Robię wdech i wiem, że są rzeczy, które chciałeś zrobić, ale nie potrafiłeś. Miałeś, ojcze niespełnione marzenia i chcesz, żebym je spełnił dla ciebie.
Ojciec zawsze marzy o czymś dla córek i synów. Był sfrustrowany, nie mogąc ich spełnić. Bezgłośnie, nieświadomie chciałby, abyś ty umiał to zrobić. Na początku to pragnienie jest bardzo silne. Później może je przesłonić cierpienie, ale będzie ono ciągle żyło. Wszyscy ojcowie i matki mają takie pragnienia. Wy również. Musisz więc odkryć to marzenie, to pragnienie i powiedzieć:
- Ojcze, zrobię to dla ciebie.
Jeżeli twój ojciec nie miał szansy uważnie oddychać, uważnie chodzić aby wyciszyć się, aby przekształcić się – zrób to za niego. Jeżeli twoja matka nie miała takiej szansy – zrób to za nią. Praktykujesz za obydwoje. Praktykujesz za wszystkich swoich przodków. Wyrwij się z koła samsary. Nie pozwól mu obracać tobą. Nie pozwól na przekazanie go twoim dzieciom, twoim uczniom.
Czy praktykowałeś dotykanie ziemi? To może wyglądać jak rytuał, ale nie musi być rytuałem. Czasami leżysz na ziemi i poddajesz sie wszystkiemu. Ziemia jest moją matką. Oddaję sie jej całkowicie. Przyszedłem z ziemi i wrócę do niej. Leżę płasko na trawie i jestem jednym z ziemią. To jest dotykanie ziemi.
W Plum Village praktykujemy trzy dotknięcia ziemi. Przy pierwszym dotykamy naszych przodków, nasze dzieci i wnuki, jest ono symbolizowane przez pionową linię3. Dotykając ziemi łączysz się z przodkami i dziećmi. Możesz używać różnych sposobów, na przykład takiego:
- Ojcze, jestem twoją córką. Jestem twoim synem. Ojcze, jestem twoją kontynuacją. Przodkowie, ojcze, przyrzekam, ślubuję próbować robić to, czego wy nie umieliście, aby zakończyć wszystkie wasze cierpienia, frustracje i otworzyć was na wolność i transformację.
Kiedy tak się pochylasz i dotykasz przodków, zauważasz, że straciłeś tożsamość jako oddzielny byt. Dlaczego? Bo poznałeś swoje miejsce w rzece istnienia. Jesteś tylko kontynuacją. Jesteś tylko stanem przejściowym. Ponad tobą są przodkowie, poniżej dzieci i wnuki. Stajesz się więc jednością z rzeką i niespodziewanie znika samotność oddzielnego istnienia – bo wiesz, że jesteś swoimi przodkami, jesteś swoimi dziećmi. Stajesz się nieśmiertelny.
Początkowo możesz myśleć, że niektórych przodków nie lubisz. Mylili się. Robili złe rzeczy. Tak, mylili się i robili złe rzeczy – ale są twoimi przodkami. Rodzice są najmłodszymi przodkami. Może tobie i innym ludziom zrobili coś złego, ale są twoimi przodkami, twoimi rodzicami. Ty sam nie jesteś doskonały. Tak, zrobiłeś wiele dobrego, ale i złego – sobie, przodkom, dzieciom. Kim jesteś, że nie akceptujesz ich jako przodków, jako rodziców?
- Moi przodkowie, wiem, że niektórzy z was są doskonali, niektórzy byli słabi i błądzili, ale wszystkich was widzę jako moich przodków. Wiem, że mam mocne strony, ale również słabości. Ja również popełniam błędy, zadaję ludziom cierpienie. Kim więc jestem, że was nie akceptuję?
Zaakceptuj więc swoich rodziców, zaakceptuj swoich przodków. Poczujesz się o wiele lepiej.
Przyjrzyj się teraz cierpieniom powodowanym przez dzieci: najpierw myślisz, że dzieci będą robiły dokładnie to, co im powiesz – ale w końcu odkrywasz, że mają swoje własne pomysły, własne pragnienia i robią rzeczy, których w ogóle nie lubisz. Czujesz dystans pomiędzy wami. Czasami mówisz – to nie moje dzieci, moje dzieci takie nie są. Nie uznaję ich za moje. Moje dzieci muszą być takie, takie i takie. Rodzice mają skłonności do takiego myślenia. Ale w rzeczywistości, jeżeli popatrzymy w siebie głęboko, powiemy:
- Czasami robiłem rzeczy niemiłe dla rodziców. Mam swoje wady. Nie jestem doskonały. Dlaczego więc spodziewam się, że moje dzieci będą doskonałe?
Jeżeli to zaakceptujesz – przebaczysz swoim dzieciom, pokochasz je znowu, znowu je zaakceptujesz.
Pierwsze dotknięcie ziemi jest bardzo kojące. Kiedy już dotkniesz swoich przodków i zaakceptujesz ich całkowicie jako przodków, dotknij dzieci i wnuki. Przyjmij, że jakkolwiek robią błędy i czasami nie są dla ciebie miłe, ale naprawdę są twoimi dziećmi i wnukami. Musisz dać im szansę – bo sam potrzebujesz szansy na uzdrowienie i transformację – i przywróć dobre z nimi relacje. Nie mam dzieci genetycznych, ale mam dzieci duchowe i praktykuję również w ten sposób. Nie mogę oczekiwać od moich uczniów doskonałości. Czasami robią straszne pomyłki, ale dalej ich kocham, pomagam im, daję in szansę. To jest moja praktyka. Tylko tak możesz im pomóc. Wykorzystaj tę praktykę, jeżeli masz problemy z rodzicami, dziećmi, wnukami. Ucz się więcej. Praktykuj pilnie każdego dnia i ucz się na własnej praktyce. Po tygodniu, może dwóch, poczujesz się znacznie lepiej. W twoim sercu i pomiędzy wami pojawi się pokój.
Powiem wam, że znam ludzi, którzy przeszli tę transformację po jednej sesji dotknięcia ziemi. Popłynęło wiele łez; podczas praktyki i po niej czuli się bardzo lekko, połączyli się znowu z przodkami, ojcami, matkami i dziećmi. Możecie praktykować dotykanie ziemi na wiele sposobów. Używajcie swojej inteligencji i kreatywności. Ale podstawą jest zrozumienie, że jesteśmy tylko kontynuacją. Służycie jako łącznik pomiędzy przodkami i dziećmi.
Teraz chciałbym zaoferować wam drugie dotknięcie ziemi. Jest ono symbolizowane linią poziomą4 i dotyczy istot żyjących wokół ciebie. Kiedy dotkniesz ziemi po raz drugi, praktykuj łączność z wszystkimi istnieniami, żyjącymi w tym momencie. Członkowie twojej rodziny, społeczności, ludzie szczęśliwi i ci, którzy są nieszczęśliwi. Musisz zobaczyć związki pomiędzy tobą i nimi. Możesz cierpieć w czasie tej praktyki, ale to cierpienie jest bardzo pomocne.
Po pierwsze - spróbuj dotknąć wielkich istot, żyjących wokół ciebie, mathasatwów. Te wielkie istoty są niedaleko; jeżeli tylko umiesz patrzeć uważnie dostrzeżesz, że aby je spotkać nie musisz wracać do przeszłości. One są wokół ciebie. Wielkimi istotami są bodhisatwowie – uważne istoty, które są stabilne, radosne, współczujące. Wiesz, że tacy ludzie są wokół ciebie – musisz ich tylko rozpoznać, to bardzo ważne.
Są ludzie pracujący wśród biednych i prześladowanych. Pracują na rzecz wolności, na rzecz poprawy warunków życia istot żyjących. Pracują za dnia, pracują w nocy. Doświadczają wiele bólu, niedoli, prześladowań. Ale potrafią utrzymać swoją energię i nadzieję. Nie rezygnują, bo mają wielkie serca. Mogą wiele znieść, mogą wiele objąć, mogą pomieścić w sobie. Są wielkimi istotami. I nie myśl, że żyją gdzieś w niebie - oni są wokół nas. Nie tylko Matka Teresa. Znamy kilka imion, ale jest ich mnóstwo, po trochu w każdej społeczności. W tym zgromadzeniu wielu z nich znam osobiście; motywuje ich wielkie pragnienie. Nie konsumowania, nie sławy – ale pragnienie służenia i pomocy. Energia ta uszczęśliwia ich. Są ożywiani pragnieniem niesienia ludziom pomocy i radości, pragnieniem przynoszenia ulgi. Oni są mahasattwami, wielkimi istotami. Nie rezygnują, kiedy natrafią na trudności. Działają dalej. Mają w sobie stabilność. Mają w sobie rześkość. Mają w sobie przestrzeń. Nie ma w nich gniewu. Umieją się uśmiechać nawet wtedy, gdy ci, którym próbują pomóc, wrzeszczą na nich.
W czasie ślubowania wiele pielęgniarek trzyma w ręce świecę, taką jak ta. Odczuwają zobowiązanie niesienia pomocy pacjentom jako potężne źródło wewnętrznej energii. Ale nie wiedzą jeszcze, że pacjentów, ludzi chorych, czasem bardzo trudno kochać. Są roszczeniowi, czasem bardzo trudni. Dlatego niektóre pielęgniarki, zaczynające z entuzjazmem i pragnieniem niesienia pomocy, muszą zrezygnować. W szkole nie uczono ich shanti paramita – jak obejmować, jak przyjmować, jak być wyrozumiałą. Myślę więc, że w szkołach medycznych musimy uczyć sześciu paramita, uczyć jak otworzyć nasze serca i uczynić je większymi, aby umieć obejmować, akceptować i nie cierpieć. Wielkie istoty to te, które umieją akceptować, przyjmować i nie cierpieć.
Powinniśmy być zdolni połączyć się z nimi, da to nam wsparcie. Za każdym razem, kiedy myślimy o nich, czujemy napływającą znów energię. Dlatego właśnie podczas drugiego dotknięcia ziemi, drugiego pokłonu, musimy być zdolni do ich dotknięcia. Jeżeli znasz niektórych osobiście, będzie to pomocne w praktyce poznawania ich lepiej5. Poczujesz, że są tutaj. Otrzymasz mocne źródło wsparcia. Wypełnisz się energią i sam staniesz się wielką istotą.
A teraz zobacz, że jesteś jednym z ludźmi prześladowanymi, z ludźmi, którzy cierpią. Zobacz siebie jako żabę kumkającą w czystym stawie i zobacz siebie jako pełznącego zaskrońca, chcącego pożywić się tą żabą. Jesteś żabą i jesteś zaskrońcem. Jesteś biednym dzieckiem z Ugandy, niemającym niczego do jedzenia. Jego nogi są tak cienkie, jak bambusowe patyki. Jesteś nim, ale jesteś też handlarzem broni, sprzedającym śmiercionośną broń do Ugandy. Nasze kraje – Ameryka, Francja, Niemcy produkują każdego dnia broń, aby sprzedać je krajom takim jak Uganda. Wiemy, że to małe dziecko nie potrzebuje broni. Ono potrzebuje czegoś do jedzenia. Jesteśmy tym głodującym dzieckiem, jesteśmy też handlarzem sprzedającym broń do Ugandy. Musimy być jednym ze wszystkimi cierpiącymi. Jesteśmy tymi, którzy żyją z narkotyków – i tymi, którzy próbują nie dopuścić do przemycenia narkotyków do tego kraju.
Jesteśmy wszystkimi. Cierpienie jest bezbrzeżne. I musimy się identyfikować ze wszystkimi cierpiącymi. Nie utonęliśmy jeszcze w oceanie cierpienia, bo są z nami wszyscy bodhisattwowie, wielkie istoty. Każdego dnia musimy dotykać ziemi, aby poczuć jedność i wzajemne powiązania ze wszystkimi żyjącymi istotami. Będzie z tego wypływać współczucie. Będziemy wiedzieli, co robić, a czego nie robić, aby nie pogarszać sytuacji, aby przynieść ulgę. Praktykuję dotykanie ziemi każdego dnia. I chciałbym, aby moi przyjaciele również praktykowali codziennie dotykanie ziemi. Kiedy dzięki tej praktyce połączysz się z innymi, wszystkie twoje problemy mentalne znikną. Nie będziesz dłużej czuł się odcięty od świata.
[Dzwon]
W czasie trzeciego pokłonu, trzeciego dotknięcia ziemi, symbolizowanego przez okrąg, rozstajemy się z ideami. Wiecie, że idee powodują wiele cierpienia, spróbujmy więc z nich zrezygnować. Popatrzmy na ideę szczęścia. Masz jedną ideę szczęścia i musisz zajrzeć w nią głęboko , aby sprawdzić, czy czyni cię ona szczęśliwym, czy nieszczęśliwym. Taka idea może zostać przyjęta przez naród, uważający, że jest tylko jedna droga uczynienia kraju i ludzi szczęśliwymi. Kraj realizuje potem tę ideę, tę ideologię, przez pięćdziesiąt, siedemdziesiąt lat. I nie ma tam szczęścia. Opuszczają w końcu tę ideę. Może być za późno; ja jednak myślę że nie jest za późno, bo kiedy uwolnicie się od idei, macie szansę.
Myślisz, że aby byś szczęśliwym, musisz być tym, musisz byś tamtym, mieć to , mieć tamto - i to jest bardzo niebezpieczne. Przywiązujesz się do idei i wpadasz w pułapkę. Szczęście może przyjść zewsząd. Musisz pozwolić sobie na wolność, bo będziesz miał wtedy wiele okazji do szczęścia. Szczęście może przyjść w tej lub innej formie, w wielu kształtach. Jeżeli jesteśmy przekonani tylko do jednej idei szczęścia, tracimy wiele okazji. Pomyślałeś o zajrzeniu głęboko w naturę twojej idei szczęścia? Może kiedy ją porzucisz, staniesz się szczęśliwy bardzo szybko.
Trzecie dotknięcie ziemi jest praktyką porzucania idei, bardzo ważną w naukach buddyjskich. Jest wiele idei do porzucenia; dzisiaj macie okazję do rozważenia tylko kilku z nich. Przede wszystkim - że to ciało jest mną. Idea, że ciało jest mną, jest jedną z tych, które musimy odrzucić. Możesz to zrobić z łatwością, bo praktykowałeś już pierwsze i drugie dotknięcie ziemi. Zacząłeś już widzieć, że to ciało nie jest twoim ciałem. To ciało jest ciałem twoich przodków, twoich dzieci i wnuków. Młodzi ludzie Zachodu deklarują coś, czego nie mogę zrozumieć.
- To jest moje ciało. Mogę z nim zrobić, co zechcę. Jestem wolny. Jestem dorosły. Mam już osiemnaście lat, mam więc wolność robienia wszystkiego, w szczególności z moim ciałem. Połknąć proszki aby sie zabić, to moje prawo.
Ale zgodnie z naszymi naukami, nie masz takiego prawa. Myślę, że prawodawcy powinni to przemyśleć. Apelowałbym do was, prawodawcy, abyście ponownie to rozważyli. Zgodnie z moim wglądem to ciało nie jest mną, nie jest moje. Otrzymałem to ciało od przodków, rodziców i muszę o nie dbać. W przeciwnym razie zdradzę moich przodków, moich rodziców. Jeżeli używam narkotyków, alkoholu – niszczę siebie. Jeżeli popełniam samobójstwo, zdradzam wszystkich przodków, rodziców, dzieci, wnuki. Prawo wielu krajów wspiera ideę suwerenności dotyczącą mojego ciała. Nie uważam, żeby to był dobry pogląd. Masz obowiązek dbać o swoje ciało, utrzymywać je w zdrowiu i przekazać je dzieciom i wnukom. Prawo powinno wspierać ten sposób myślenia.
Budda powiedział: „To ciało nie jest mną. Nie jestem ograniczony tym ciałem. Jestem życiem bez granic”. Kiedy więc to ciało nie jest już dłużej tu obecne – ja żyję dalej, bo nie jestem tym ciałem. Jestem czymś znacznie większym niż to ciało. Jestem moimi przodkami, jestem moimi uczniami, jestem moimi przyjaciółmi. Co miałem najlepszego – przekazałem im, dlaczego więc miałbym przestać istnieć? Musisz więc odrzucić ideę, że to ciało jest mną, że ten czas życia jest mną. Ideę, że urodziłem się tego dnia. Tego dnia zacząłem istnieć. I że w przyszłości, tego a tego dnia umrę, przestanę istnieć. Czas życia jest ideą, którą też musimy porzucić. Przed datą urodzin nie istniałem. Po dacie śmierci nie będę już istniał. Istnieję tylko stąd dotąd – co za pomysł! Idea czasu życia; idea, że to ciało jest mną. Ten czas życia jest moim życiem. Większość z nas jest schwytana w tę pułapkę.
W rzeczywistości nie jesteście ograniczeni tym ciałem. /nie jesteście ograniczeni narodzinami i śmiercią. Wasza prawdziwa natura nie zna narodzin ani śmierci. To jest najlepsza rzecz, jaką możecie przyjąć z medytacji buddyjskiej. Musicie dotknąć prawdziwej natury narodzin i śmierci. Fala musi dotykać wody. Fala ma prawo być falą, ale ma też prawo być wodą. Jeżeli fala wie, że jest wodą, nie będzie się już niepokoić. Nie będzie sie ona już obawiać tak zwanych narodzin i tak zwanej śmierci.
Myślisz, że jesteś stąd dotąd, ale nie jesteś. To ma być, a tamtego ma nie być. Kto powiedział „Być albo nie być, oto jest pytanie?” Budda powiedział: „Być albo nie być, to nie jest pytanie!”. Pytaniem jest czy znasz naturę współistnienia. Trzecie dotknięcie ziemi jest bardzo głębokie. Zawiera w sobie oddalenie idei o tym, że jesteś tym ciałem i że czas życia jest jedynym czasem, w którym istniejesz, w którym możesz być. Nasi przodkowie żyją tutaj. Nasze dzieci są już tutaj. Trzeci pokłon, to dotknięcie ziemi pomoże dotknąć ci wymiaru podstawowego, dotknąć nirwany, dotknąć Królestwa Bożego. Proszę, ćwicz. Praktykuj więcej, ucz się więcej o trzech pokłonach i wykonuj je codziennie. Uwolnisz wiele swojego bólu, cierpienia i lęku.
[...6]
[Bell]