Plum Village, EIAB, Facebook

logo-circle-pv-hills

logo-eiab

Thich Nhat Hanh   Facebook 2014-11-15 07-37-50

„Życie samemu” nie oznacza odcięcia się od świata ani społeczności. Budda powiedział, że życie samemu oznacza życie głęboko w tej właśnie chwili i obserwowanie wszystkiego, co się właśnie dzieje. Jeśli tak działamy, nie jesteśmy wsysani przez przeszłość ani porywani przez myśli o przyszłości. Budda powiedział, że jeśli nie umiemy żyć w tej właśnie chwili, nie jesteśmy naprawdę sami - nawet jeśli żyjemy w najgłębszym lesie. Ale jeśli w pełni żyjemy w tej chwili, możemy powiedzieć, ze żyjemy sami - nawet jeśli jesteśmy w zatłoczonym mieście.

 

Osoby medytujące w tradycji buddyjskiej zdają sobie sprawę z wagi praktykowania w społeczności. Takie jest właśnie znaczenie zdania „Przyjmuję schronienie w Sandze”. Wietnamskie przysłowie mówi: „ Zupa dla posiłku jest tym, czym przyjaciele dla praktyki”. Komunikowanie się ze społecznością, uczenie się od jej członków i przyjęcie w niej schronienia jest bardzo ważne. To, co powinniśmy zrobić – to odkryć sposób bycia samemu wśród społeczności praktykujących.

 

Mnich Tera był częścią takiej społeczności, ale postanowił żyć samemu. Wierzył w koncepcję samotnego życia, bo kiedyś usłyszał, że Budda chwali praktykę życia samemu. Trzymał się więc za daleka od innych. Prosił o jałmużnę sam, wracał sam, jadł sam, medytował sam. Był jak kropla oliwy w wodzie, niezdolny do połączenia się z towarzyszami w praktyce. Inni mnisi myśleli, że jest w nim coś nienormalnego i podzielili się swoimi obawami z Buddą.

Budda był bardzo dobrotliwy. Nie krytykował Thery. Powiedział tylko, że sposób, na który Thera żyje samemu nie jest najlepszym sposobem. Podczas tej rozmowy było wokół wielu mnichów, Budda wykorzystał więc tę okazję, aby udzielić Therze nauk o lepszym sposobie życia samemu – sposobie, który pozwala jednocześnie być razem z sangą, uczyć się od niej i przyjąć w niej schronienie.
[. . . ]
W społeczności praktykujących powinny się zawsze znaleźć jakieś osoby, na których możemy się wzorować. Czasami wystarczy popatrzeć jak stoją, chodzą, mówią czy śmieją się w uważności, abyśmy poczuli się utwierdzeni w naszej praktyce. To, że znamy „lepszą drogę życia samemu” nie broni nam cieszenia się ich obecnością czy korzystania z niej. Wprost przeciwnie – właśnie dlatego, że znamy „lepszy sposób życia samemu”, umiemy przyglądać się im uważnie i doceniać ich.

Kontaktować się - to nie tylko rozmawiać z innymi osobami. Używamy nie tylko słów, kiedy kontaktujemy się z błękitnym niebem, białą chmurą, zieloną wierzbą czy różą. Rozpoznajemy i akceptujemy je, czujemy ich ciepło. Rośnie w nas ufność i możemy wiele się od nich nauczyć.

W ten sposób możemy korzystać z trzeciego klejnotu – społeczności praktykujących.
[. . . ]
Jeśli żyjemy w roztargnieniu, jeśli pozwalamy, aby miotały nami pożądanie, gniew, niewiedza – nie będziemy umieli żyć głęboko w każdej chwili naszego życia. Nie będziemy kontaktować się z tym, co dzieje się właśnie teraz, a nasze relacje z innymi staną się płytkie i wyjałowione.

Bywają takie dni, kiedy jesteśmy wyczerpani, czujemy w sobie pustkę i smutek; czujemy, że nie jesteśmy sobą. Nawet jeśli próbujemy w takie dni kontaktować się z innymi, nasze wysiłki są bezowocne. Im bardziej próbujemy, tym bardziej nam się nie udaje. Powinniśmy wtedy zaprzestać tych prób i powrócić do siebie, do „bycia samemu”. Powinniśmy zamknąć drzwi do naszej społeczności, wrócić do siebie i praktykować świadome oddychanie, wnikając głęboko w to, co dzieje się w nas i wokół nas. Akceptujmy wtedy wszystkie pojawiające się zjawiska, mówmy im „hej” i uśmiechajmy się do nich. Róbmy wtedy proste rzeczy – chodzenie czy siedzenie w medytacji, pranie, mycie podłogi czy sprzątanie łazienki w uważności. Robiąc to, przywrócimy bogactwo naszego życia duchowego.