Wgląd i współczucie
Osoba praktykująca naprawdę potrzebuje przestrzeni. Przestrzeń jest kwintesencją wolności i wyzwolenia. Zadaniem praktykujących jest wniesienie więcej przestrzeni do swojego serca, aby prawdziwie móc dawać przestrzeń sobie samym i tym, którzy są dookoła. Przestrzeń tę możemy urzeczywistnić jedynie poprzez praktykę, poprzez wgląd i współczucie.
Wgląd i współczucie zawsze idą w parze. Każdy zaś, kto ma wgląd i współczucie, jest również szczęśliwy i przestaje cierpieć. Współczucie i wgląd nie są dwoma oddzielnymi bytami. Mają ze sobą bardzo ścisły związek. Wgląd rodzi się ze współczucia, a współczucie rodzi się z wglądu: bez jednego nie może być drugiego. […]
Praktykowanie z sanghą
Wyobrażanie sobie, że możemy wycofać się gdzieś w góry, by tam praktykować, aby stać się Buddą i robić, co tylko zechcemy, ponieważ życie z ludźmi jest skomplikowane i uciążliwe, to wielki błąd. Jeśli ktoś ma taki pomysł, powinien go natychmiast porzucić. Praktykować zawsze znaczy praktykować z sanghą. Jeśli jednak żyjemy w sandze, która ma wiele słabości i niedociągnięć, która nie postępuje tak, jak byśmy sobie tego życzyli, to powinniśmy wiedzieć/nauczyć się\, co robić, by poprawić jakość naszej sanghi.
Kiedy praktykujemy w samotności, energia uważności i koncentracji, którą generujemy, może być wciąż słaba. Nie jest jeszcze wystarczająco silna, byśmy mogli doznać przemiany i wnieść więcej przestrzeni do swojego serca. Kiedy przychodzimy do sanghi, w której wiele osób wie, jak praktykować i jak generować energię uważności i koncentracji, widzimy, że jest to potężne źródło energii. Możemy z niego czerpać, aby wykonać pracę transformacji, której sami nie jesteśmy w stanie wykonać. […]
Prawdziwa sangha
Sangha to społeczność ludzi praktykujących razem. Ma ona zdolność generowania energii uważności (smṛti) i koncentracji (samādhi). Kiedy oddychamy lub chodzimy, oddychamy i chodzimy w taki sposób, że jesteśmy w stanie wygenerować więcej uważności i koncentracji. Kiedy wchodzimy w interakcję z sanghą, czyli społecznością, która praktykuje w ten sposób, od razu rozpoznajemy tę energię. To jest/Tak działa\ prawdziwa sangha (chân tăng). Jeśli mamy do czynienia z grupą ludzi, którzy przywdziewają brązowe szaty lub żółte sanghati, ale nie wyczuwamy wśród nich silnej energii uważności i koncentracji, oznacza to, że nie są oni jeszcze prawdziwą sanghą. Może być tak, że grupa ma formę sanghi, ale nie ma jej esencji.
Prawdziwa sangha to społeczność, która praktykuje i potrafi wytwarzać prawdziwą Dharmę. Ludzie ci, oddychając i chodząc, potrafią generować energię uważności i koncentracji na tym oddychaniu i chodzeniu. Kiedy jedzą, piją wodę, zmywają naczynia, myją zęby, są zdolni generować uważność i koncentrację. Kiedy napotykamy silną zbiorową energię uważności i koncentracji, wiemy, że jest to prawdziwa sangha – taka, w której można przyjąć schronienie.
Masz szczęście, jeśli uda ci się spotkać taką sanghę, ponieważ taka sangha zawiera w sobie właściwą Dharmę (prawdziwą Dharmę, chân pháp). Dharma, o jakiej tu mowa, nie jest Dharmą mówioną ani Dharmą utrwaloną na piśmie czy w książkach. Mówiona i pisana Dharma też jest Dharmą, ale nie tak cenną jak Dharma żywa. Żywa Dharma jest wtedy, gdy oddychasz lub chodzisz w uważności i koncentracji. Nie musisz mówić ani pisać. Poprzez swój oddech, kroki, uśmiechy, to, jak myjesz zęby lub pierzesz ubrania, możesz wytwarzać żywą Dharmę, Dharmę prawdziwą i obecną. Jeśli Dharma jest obecna, to Budda również jest obecny, i nazywa się to Prawdziwym Buddą (chân Bụt). Nie jest to Budda wyrzeźbiony z kamienia, gliny, miedzi czy namalowany olejem na płótnie. Prawdziwy budda jest zrobiony z energii uważności, koncentracji i wglądu. Siakjamuni jest nazywany Buddą, ponieważ posiada energie uważności, koncentracji i wglądu. Jeśli mnich posiada te energie, to także on jest przebudzonym. To, czy jest to wielki budda czy mały, zależy od siły tych energii.
Niektórzy pytają: „Gdzie możemy dziś znaleźć Buddę?”. Odpowiedź jest bardzo prosta. Gdy znajdziesz sanghę, która praktykuje, która jest zdolna generować uważność, koncentrację i wgląd, wtedy znajdziesz Dharmę – a gdy znajdziesz Dharmę, Budda tam jest. Budda jest prawdziwie obecny w Dharmie i Sandze.
Przyjmowanie schronienia w sandze, by praktykować i pomagać światu
Rano, po medytacji, intonowaliśmy sutrę O lepszym sposobie życia samemu. Życie samemu nie oznacza odłączenia się od sanghi i zaszycia się w górach. Istnieje wiele sutr w Majjhimanikāya (Zbiorze rozpraw średniej długości), które mówią o życiu w samotności, w tym Idealny miłośnik samotności (Bhaddekarattasutta, MN131). […] W sutrze tej stwierdza się, że nie powinniśmy pozwalać, by odciągała nas przeszłość lub przyszłość. Powinniśmy mieszkać w teraźniejszości i kontemplować to, co dzieje się w chwili obecnej. To dzięki tej kontemplacji możemy rozplątywać, przekształcać, aż w naszym sercu zrobi się przestrzeń, byśmy mogli być szczęśliwi.
Dlatego tutaj „ten, kto żyje samemu”, to w rzeczywistości osoba, która umie żyć w chwili obecnej. Taka osoba potrafi żyć samotnie wśród sanghi i nie zatracać się w tłumie ani nie dawać się porwać większości. Praktykując medytację chodzenia, siedzenia lub jedzenia z sanghą liczącą dwa tysiące osób, wciąż jesteś sobą. Nie zatracasz siebie, a jednocześnie czerpiesz korzyści ze zbiorowej energii sanghi. Oto jak wspaniałe jest przyjęcie schronienia w sandze! […]
Braterstwo i siostrzeństwo – istotny pokarm osoby praktykującej
[…] Kilka miesięcy temu, przebywając w Plum Village, miałem sen. Był bardzo prosty, ale bardzo mnie uszczęśliwił. Śniło mi się, że obudziłem się w jakiejś świątyni lub ośrodku praktyki, gdzie czuło się bardzo radosną atmosferę praktyki. Wciąż leżąc na łóżku, zapytałem znajdującego się w pobliżu asystenta: „Dlaczego tu jest tak radośnie?”. Odpowiedział: „Drogi Thayu, właśnie wróciło kilkoro braci i sióstr. Gotujemy garnek ryżu, by zjeść razem”. Wciąż w tym śnie wstałem, wyszedłem na dziedziniec świątyni i rozpocząłem medytację chodzoną. Wpatrywałem się w każdą orchideę, w gaj bambusowy, w każde drzewo i jego kwiecie. Moje serce wypełniło się radością, jakby odbywało się jakieś święto, ponieważ czułem, że żyję w sercu sanghi. Nie działo się nic nadzwyczajnego. To tylko kilkoro braci i sióstr wróciło do świątyni. To tylko garnek ryżu gotowany, by mogli zjeść razem. Tylko orchidee i bambus na podwórku. Czemu więc byłem taki szczęśliwy? Ponieważ wciąż mieliśmy siebie nawzajem, ponieważ mieliśmy braterstwo i siostrzeństwo. Prosty sen, ale uszczęśliwił mnie na wiele dni. To właśnie to braterstwo i siostrzeństwo, to proste szczęście daje nam napęd do praktykowania przez całe życie. Praktykujący również potrzebuje pokarmu. Kluczowym pokarmem, który pomaga nam praktykować przez całe życie, jest braterstwo i siostrzeństwo.
Thich Nhat Hanh
14 października 2010. Pak Chong, Tajlandia, odosobnienie dla mnichów i mniszek.