Plum Village, EIAB, Facebook

logo-eiab

Thich Nhat Hanh   Facebook 2014-11-15 07-37-50

logo-circle-pv-hills

Ktoś mnie zapytał: „Bracie, jak praktykujesz z dumą [pychą], kiedy się ona pojawia? Jestem pewien – powiada – że masz w sobie dumę. Nie ma mowy, żeby to nasienie, to ego, które każdy z nas ma w sobie, żeby ono nie pojawiało się w was, mnichach!” Odpowiedziałem: „Oczywiście. Ale ta duma jest również rodzajem energii. I nasza praktyka tutaj nie polega na wypieraniu jej, nie polega na zaprzeczaniu jej, ale na dostrzeganiu jej, a następnie przekierowywaniu [tej energii] we wdzięczność.

Wszystko to bowiem, co jesteśmy w stanie zaoferować, co potrafimy stworzyć, czym możemy się dzielić, czego nauczać – nie należy do mnie. Jeśli spojrzę w głąb siebie, to jeśli usunę moją Sanghę, jeśli usunę moich braci, moje siostry, jeśli usunę mojego nauczyciela, jeśli usunę całe to doświadczenie, to nagle nie będę miał nic do zaoferowania. Kiedy więc pojawia się duma, kiedy pojawia się sukces, naszą praktyką jest pokora. Ale pokora nie polega na zaprzeczaniu, tylko na dzieleniu się tą zasługą, dzieleniu się sukcesem, dzieleniu się tą radością, tym szczęściem, ze wszystkimi warunkami, które zaistniały, aby dać nam ten wgląd, tę zdolność, a więc kanalizujemy to we wdzięczność. Za każdym razem, gdy pojawia się ta duma, składamy dłonie w podzięce wszystkim warunkom, które złożyły się na ten moment sukcesu”.

Dzięki temu też nie stajemy się jego ofiarą, nie przywiązujemy się do niego, do tego tytułu, do tego jednego momentu sukcesu. Na tym polega praktykowanie wolności w sytuacji sukcesu. Jeśli się do niego przywiążesz, to będziesz próbował go chronić i będziesz się obawiał, że ktoś ci go odbierze, że ktoś inny stanie się "lepszy" od ciebie, a wtedy... A wtedy tracisz swoją wolność! Tracisz możliwość cieszenia się owocami. Wdzięczność jest wolnością. Wdzięczność jest wielkim źródłem szczęścia. Kiedy jesteśmy wdzięczni za warunki, które mamy, nie bierzemy za pewnik tego, co akurat mamy i wiemy, jak głęboko przeżywać te chwile – i to jest wolność.

Jednym ze źródeł wolności jest uważność. Bycie świadomym własnego ciała, mowy i umysłu. Nasze emocje są częścią nas. Co się dzieje, gdy pozwalamy na pojawienie się energii gniewu? Tracimy siebie. Tracimy wolność. Tak więc, skoro praktykujemy, to: kiedy pojawia się gniew – tak jak rozpoznajemy nasz wdech i wydech, tak jak za każdym razem, gdy słyszymy dźwięk dzwonka, staje się to automatyczne – zamieniamy swój gniew w pokłon pełen uważności. Za każdym razem, gdy pojawia się gniew, pierwszą rzeczą, jaką robisz, jest powrót do oddechu. To jest wewnętrzny dzwonek. Emocja gniewu jest teraz głosem, który wzywa nas, byśmy wrócili do domu, nie robili ani nie mówili niczego od razu. Rozpoznajmy, że gniew jest obecny, obejmijmy go, nie odpychajmy go. Obejmując go, przywołujemy inną energię, energię uważności i pozwalamy gniewowi kąpać się w naszej uważności na gniew. Ponieważ teraz to nie jest już tylko sam gniew, teraz to jest uważność na gniew.

A jeśli jesteś uważny na swój gniew, to ta uważność przeniknie to, co chcesz powiedzieć, co chcesz zrobić. A jeśli to, co chcesz powiedzieć, co chcesz zrobić, to chęć ukarania kogoś, to jesteś świadom tej chęci ukarania tego kogoś. A właściwa uważność jest osadzona we współczuciu i miłości, więc właściwa uważność powie nam: Nie, nie, nie. Nie mów tego, nie rób tego, to zrodzi więcej gniewu. To spowoduje więcej zniszczenia. Więc teraz, obejmując gniew właściwą uważnością, mamy inne możliwości: możemy się pokłonić, możemy się wymówić: „Drogi przyjacielu, jestem teraz bardzo wzburzony/poruszony\. Wrócę do ciebie. Pozwól mi [jednak] najpierw zaopiekować się moim gniewem”. To się nazywa odpowiedzialność.

Ja wiem, że w społeczeństwie to nie jest normalne, ale jak możemy zmienić ten sposób bycia? Tutaj kultywujemy taką właśnie sztukę uważności, która naszym zdaniem powinna być nauczana i praktykowana w ramach edukacji dotyczącej tego, jak się komunikować, jak być [wśród innych], jak dbać o siebie. Bo to jest równocześnie troska o innych. Dbam o swój gniew, aby nie przysparzać więcej gniewu tobie. To jest odpowiedzialność. Ale nie jest to ucieczka. „Wrócę do tej sprawy. Wysłucham tego, co masz mi do powiedzenia, ale w tej chwili nie mogę więcej, bo zaraz wybuchnę”. Uważność.

I wszyscy ci z nas, którzy są nauczycielami, twórcami, liderami, proszę, bądźmy kreatywni: jak możemy dać tę świadomość i tę wolność sobie, naszemu zespołowi, naszym uczniom, naszym współpracownikom? Na tym polega zmienianie społeczeństwa, na tym polega wywieranie wpływu. Kiedy więc pojawia się gniew, a uważność jest obecna, naturalnie stanie się tak, że nasz gniew również złagodnieje i wróci do domu, do swego nasienia, do tego fundamentu świadomości gromadzącej, ponieważ zapraszamy inną energię. Mamy również możliwość rozpoznania źródła gniewu: skąd on pochodzi?

Są pewne rzeczy, które słyszymy, i niektórych z nas od razu to wytrąca z równowagi, ale są też tacy, których to nie wytrąca z równowagi. Nie oznacza to, że ich to nie denerwuje, ale po prostu wiedzą, jak ukierunkować swoją energię. I do tego powinniśmy dążyć: nasz gniew ma źródło i jeśli znamy i rozpoznajemy to źródło i możemy je przekształcić, możemy je objąć, to jest to, co nazywamy transformacją u podstaw. Im bardziej uczymy się opiekować naszym gniewem, znając jego nasiona, znając jego źródło, tym staje się on słabszy. A gniew nigdy w pełni nie zniknie, ponieważ jest jednym z naszych tworów mentalnych. Nie sądźcie więc, że nasza praktyka ma na celu pozbycie się gniewu. Naszą praktyką jest przekształcenie go, przyjęcie, uznanie i tym samym uwolnienie się od niego: bycie wolnym od [władzy] naszego gniewu. Kiedy więc pojawia się gniew, można się od niego uwolnić. Nie odpycha się go, ale wie się, co z nim począć. Na tym polega wolność od gniewu.

Niedawno na jednym z naszych zebrań było bardzo pięknie, był pewien temat i wzbudzał on wiele emocji, a także poruszenia. I wystąpienie jednego z naszych braci było pełne emocji. A my, jako Sangha, słuchamy. Niektórzy z nas uśmiechają się, wiemy, że w tym dzieleniu się jest teraz wiele emocji, ale nie odpychamy tego od siebie. I ów brat, mając świadomość, że wszyscy go słuchają, również przyznał, że jest teraz bardzo poruszony. A kiedy skończył, powiedział: „Droga Sangho, wiem, że jestem teraz bardzo rozemocjonowany, ale to dlatego, że ten temat leży mi na sercu od dawna...” I to jest piękne, to jest piękna przestrzeń i to jest właściwa uważność, by zdać sobie sprawę z tego, że jestem bardzo rozemocjonowany, a sposób, w jaki się udzielam, ma wpływ. I nie pozwolił, by poszło to dalej niż tylko wypowiadanie się z pasją. Nie pozwalając, by przerodziło się to w agresję, walkę czy kłótnię. Z pasji może się zrodzić to wszystko: „A jeśli się ze mną nie zgadzacie, to mamy problem!”.

Tak więc nasza zbiorowa energia w takim otoczeniu, gdy wszyscy słuchają, pozwala również danej osobie być bardziej świadomą tego, co mówi. A na samej tej osobie spoczywa odpowiedzialność za bycie świadomym tego, jaką energię wnosi do tej przestrzeni. To także jest wolność. Musimy się tak dzielić, aby również innym dać swobodę dzielenia się. Jestem pewien, że każdemu z nas zdarzyło się być w kręgu, w którym ktoś zawłaszczał całą przestrzeń. W takim dzieleniu się nie dajemy innym wolności. Wnosimy jedynie swój pogląd i siłę, ale nie dajemy innym poczuć, że są częścią tego kręgu. Tak więc wolność jest bardzo głębokim i otwartym [tematem] kontemplacji. Wolność można praktykować w każdym otoczeniu. Jako praktykujący musimy również zadawać sobie pytanie: „Czy kroczę ścieżką, która prowadzi mnie do oświecenia?”.

Niedawno uczestnik zajęć, które prowadzę, zapytał mnie: „Bracie, na ostatnich dziesięciu zajęciach niewiele mówiliśmy o oświeceniu. Może to dlatego, że jesteśmy tylko młodymi uczniami...” – a to jest uczelnia, gdzie wiek wynosi od 19 do 24 lat; no więc powiedział: „Może to dlatego, że jesteśmy młodzi i czujesz, że nie jesteśmy na to gotowi?”. Uśmiechnąłem się i odparłem: „Nie. Wszystko, o czym rozmawialiśmy, dotyczy oświecenia. Uważność właśnie jest oświeceniem, ale nam się wydaje, że oświecenie to moment, w którym siedzimy pod... i przeżywamy wielkie Urzeczywistnienie, i zaczyna grzmieć, i niebo się trzęsie, i ziemia też się trzęsie ... na potwierdzenie naszego oświecenia. Być może przydarzyło się to naszemu pierwotnemu nauczycielowi Siddharthcie, kiedy stał się Buddą. Ale oświecenie należy rozumieć tak, jak wyjaśniamy wolność: oświecenie jest również oświeceniem w stosunku do czegoś; najpierw musimy praktykować, aby uzyskać malutkie oświeconko. Czy wiesz, że każda rzecz, której doświadczamy i którą wprowadzamy w życie, ma na celu właśnie to, byśmy dotknęli wolności i oświecenia?”

Kiedy jesz posiłek, poranną owsiankę, i jesteś w pełni obecny dla swojej owsianki, i jesteś z nią w kontakcie, masz wdzięczność, możesz w tym momencie doświadczać współbycia: uświadomić sobie to, że cały kosmos złożył się na to, abym mógł zjeść miskę owsianki – to jest oświecenie. Jesteśmy w pełni obecni. Ale potem natychmiast to tracimy. „Co dalej? Co jest następne w grafiku? Jaki jest mój następny projekt? Och, wciąż mam rzeczy, którymi muszę się zająć: nawyki, cierpienie”. I tak tracimy te chwile świadomości. Tak więc oświecenie nie jest dla nas sprawą indywidualną. Wolność nie jest sprawą indywidualną. Ponieważ w prawdziwym oświeceniu dotykamy nie-ja. Możemy więc powiedzieć, że jeśli wolność polega [dla nas] na robieniu wszystkiego, na co mamy ochotę, to wciąż jest to samolubne, wciąż są tu kompleksy niższości, równości i wyższości. Tymczasem najbardziej głębokie nauczanie, które praktykujemy i które intonujemy przynajmniej raz w tygodniu, Sutra Serca, podlewa w nas ziarno nie-ja, głębokiego współbycia...

Wiecie, jest taka piosenka autorstwa pewnej siostry z Plum Village, która brzmi następująco: „Czuję taką wolność, bo mogę być sobą...” I nie pamiętam reszty tekstu, ale kiedy Thay usłyszał tę piosenkę, powiedział: „Nie, czegoś w niej brakuje. «Czuję taką wolność, bo mogę być sobą..». Cóż, to jeszcze nie jest pełna wolność. To wciąż zawiera w sobie «ja». Bo ja mogę być sobą – ale kim jest to «ja»? Jeśli usuniesz wszystkie elementy «nie-ja», to już nie będziesz sobą”. Thay mówił więc, że w tej piosence wciąż brakuje wglądu we współbycie. Nie pamiętam reszty tekstu, więc nie wiem, czy niesie ze sobą tego ducha, ale pamiętam pierwszą reakcję Thaya, gdy usłyszał tę pierwszą linijkę.

Thay powiedział wtedy, że czujemy, że nie jesteśmy sobą, że nie wolno nam być tym, kim jesteśmy. Mogę więc być wolny tylko wtedy, gdy jestem nami. Ale naszą głęboką praktyką jest dostrzeganie w sobie elementu nie-ja, tak jak powiedział Thay: „Buddyzm składa się z elementów nie-buddyjskich”. Więc nawet w buddyzmie musimy wprawiać się w wolności, musimy dostrzegać elementy nie-buddyjskie – po to, byśmy nie popadli w dogmatyzm. Nie powinniśmy walczyć, zabijać ani umierać za żadne nauki, choćby i buddyjskie, tylko powinniśmy być od nich wolni, ponieważ nauki Buddy są po to, by pomóc nam być wolnymi.

Fragment mowy dharmy Br. Phap Huu w trakcie wiosennego odosobnienia w 2023 r.

https://www.youtube.com/watch?v=M_hQn80fc3E